Zagubiony symbol – rozmowa z dr Katarzyną Karaskiewicz

Zagubiony symbol – rozmowa z dr Katarzyną Karaskiewicz

Opatrzność w nazwie świątyni otoczona została dwoma przymiotnikami, aby było wiadomo, że chodzi o kościół katolicki Kiedy Stanisław August wpadł na pomysł zbudowania świątyni Opatrzności? – Na długo przed uchwaleniem Konstytucji 3 maja. Pierwsza wzmianka na ten temat pochodzi z 1775 r. Stanisław August marzył o wybudowaniu symbolicznej świątyni odwołującej się do starożytnego Panteonu. Pierwsze wyobrażenie króla o świątyni zapewne odpowiada wyglądowi zachowanego do dziś kościoła ewangelicko-augsburskiego przy pl. Małachowskiego w Warszawie. To Stanisław August w 1777 r. wybrał spośród przedstawionych projektów świątyni pracę Szymona B. Zuga. Miejsce, w którym król postanowił zbudować kościół Opatrzności, nazywano Górą Kalwarią. Tu znajdowała się kaplica Grobu Pańskiego – ostatni przystanek drogi krzyżowej, rozpoczynającej się na placu Trzech Krzyży. Miał tu powstać kościół Zmartwychwstania. – Kościół Opatrzności był autorskim pomysłem króla, choć na decyzję o budowie go w tym miejscu miała wpływ zapewne symbolika religijna – „święta góra” z Grobem Pańskim, do którego udawały się liczne pielgrzymki. W 1776 r. Poniatowski odkupił od Kaspra Lubomirskiego dobra Jazdów. Ten teren zajmujący część skarpy warszawskiej miał duże walory krajobrazowe. Tu Stanisław August chciał zapewne odtworzyć krajobraz biblijny, zgodny z wyobrażeniami francuskich i włoskich malarzy. Nie bez znaczenia był fakt, że świątynia Opatrzności miała stanąć w pobliżu Zamku Ujazdowskiego, który Stanisław August przebudowywał na swoją rezydencję. Równocześnie z pracami na zamku architekci na zlecenie króla przygotowywali projekty kościoła Opatrzności, który powinien dodać monarsze splendoru. Przygotowania do budowy świątyni przerwano w 1784 r., gdy król przekazał zamek na koszary, bo choć włożył w ten obiekt mnóstwo pieniędzy, nie był zadowolony z wyników robót. Skupił uwagę za Zamku Królewskim i Łazienkach. Zamiast kościoła Opatrzności miał powstać zwykły kościół koszarowy. Jednak myśl o świątyni nie dawała Stanisławowi Augustowi spokoju i wrócił do niej, o czym świadczyły kolejne projekty. W sumie wykonano ich co najmniej 70. Dlaczego żaden nie doczekał się realizacji? – Królowi wciąż brakowało pieniędzy na spełnienie zamierzeń architektonicznych. Nie mógł liczyć na pomoc z zewnątrz, bo kościół Opatrzności, podobnie jak Łazienki, uchodził za fanaberię. Do tej pory żywe są opinie, że król lepiej przysłużyłby się Rzeczypospolitej, przeznaczając pieniądze na armię niż na pałace na wodzie. W tej sytuacji ratunkiem okazała się Konstytucja 3 maja. Dwa dni po jej uchwaleniu Sejm zdecydował, aby na jej pamiątkę „kościół ex voto wszystkich stanów był wystawiony i najwyższej Opatrzności poświęcony”. – Stanisław August dojrzał w konstytucji świetną okazję do zebrania na ten cel pieniędzy od wszystkich stanów. Budowa kościoła nie była pomysłem Sejmu, lecz monarchy, który podsunął go dość podstępnie. Przy tym posłużył się argumentacją powszechnie zrozumiałą – zbudujmy kościół, aby podziękować Bogu za opiekę nad narodem. To miało sugerować, że świątynia będzie mieć charakter dziękczynny. A było inaczej? – Z całą pewnością. To nie przypadek, że kodyfikatorzy nie nazwali świątyni kościołem Opatrzności Bożej, a więc poświęconej nieustającej opiece Boga nad światem, państwami, narodami i poszczególnymi ludźmi. Konsekwencją takiego pojmowania opatrzności jest bierne poddanie się woli Boga, zawierzenie mu życia i losu, stałe dziękowanie za otrzymywane dary i łaski. U schyłku XVIII w. w ten sposób opatrzność rozumiała zdecydowana większość mieszkańców Rzeczypospolitej, ale nie oświeceniowa elita, która układała Konstytucję 3 maja. To byli intelektualiści związani często z ruchem wolnomularskim, czerpiący inspirację m.in. ze świata antycznego. Dla nich – w tym dla Stanisława Augusta, wybitnego znawcy kultury starożytnej – opatrzność była synonimem mądrości. Wiązali ją nie z wiarą w Boga, lecz z wiarą w rozum, naukę, poznanie świata i ogromne możliwości kryjące się w człowieku. Mądrość dla króla była cnotą najwyższą. Lubił porównywać się do króla Salomona, który od wieków był uosobieniem tej cechy. Reprezentacyjny salon królewski w pałacu Na Wodzie w Łazienkach Poniatowski nazwał salą Salomona. Jej głównym wystrojem były – spalone przez Niemców w 1944 r. – obrazy nadwornego malarza Marcella Bacciarellego przedstawiające życie króla Salomona, który miał twarz Stanisława Augusta. Z królem Salomonem jest także związana historia Świątyni Jerozolimskiej – bardzo bliska ludziom Oświecenia i szczególnie masonom, z którymi sympatyzował król i którzy w wielkim stopniu

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 19/2011, 2011

Kategorie: Kraj, Wywiady