Senator Ryszard Sławiński został nowym członkiem KRRiTV. Wygrał jednym głosem. Swoim… Aż sześciu tur i prawie czterech godzin potrzebowali senatorowie, by wybrać swojego kolegę Ryszarda Sławińskiego na członka Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Ich determinacji nie ostudził nawet głos lidera SLD, Krzysztofa Janika, który przestrzegał senatorów przed wszystkimi konsekwencjami tej decyzji. W ciągu dwóch dni procedury wyborczej senatorowie pokazali wszystko, co w polityce najgorsze. Brak perspektywicznego myślenia, zupełną ignorancję, jeśli chodzi o argumenty merytoryczne, i panoszące się kolesiostwo. Decyzja senatorów będzie nas kosztowała milion złotych. Tyle bowiem pochłonie organizacja wyborów uzupełniających, w których zostanie wyłoniony następca Sławińskiego. – Wymuszony wybór to żaden wybór – twierdzi rozgoryczona Krystyna Sienkiewicz. – Mówimy o odpartyjnieniu państwa, ale wybieramy swoich kolegów. Bez skrupułów urządzamy ludzi, którzy w przyszłości mieliby kłopot ze znalezieniem dobrego stanowiska. W sytuacji, kiedy każda złotówka jest ważna, wyrzucamy w błoto milion złotych. Popełniamy wszystkie możliwe grzechy. – Źle się stało, bo po raz kolejny partyjniactwo wzięło górę. Andrzej Kwiatkowski ma większe kwalifikacje – dodaje Maria Berny. Niestety, głosy kilkorga trzeźwo myślących lewicowych senatorów są niesłyszalne w tłumie rozentuzjazmowanej reszty, tkwiącej w przekonaniu, że wykonano dobrą robotę. Sławiński od początku był faworytem przeważającej części SLD-owskich senatorów. W pierwszej turze uzyskał 28 głosów poparcia. O cztery mniej zdobył dziennikarz Andrzej Kwiatkowski. Poparła go część SLD i SdPl, a także kilka osób z opozycji. W piątej, decydującej rozgrywce Kwiatkowski uzyskał 31 głosów poparcia. Sławiński o jeden więcej. Przeważył głos… Sławińskiego. Kwiatkowski sam na siebie głosować nie mógł. Z formalnego punktu widzenia sprawy nie ma. Smród jednak pozostał. Dlaczego Sławiński nie usiadł w loży dla gości, razem z innymi kandydatami? Ostateczne głosowanie, w którym musiał uzyskać ponad połowę głosów obecnych na sali senatorów, poprzedziło spotkanie klubu SLD. – Sędzią w swojej sprawie został sam zainteresowany. Powiedział, że jeśli nie zostanie wybrany, lewica straci możliwość wpływu na decydujące głosowania, które w najbliższym czasie czekają KRRiTV. Po tych słowach ruszył tłum zadowolonych klakierów – mówi uczestnik spotkania. Ostatecznie Sławińskiego poparło 44 senatorów. 11 senatorów SLD zagłosowało przeciw. Przeciw zagłosowała też opozycja. Teraz to ona może święcić triumfy. – W świetle tego, co ostatnio się pisze o Sławińskim, nie jest to dobra decyzja. Ten wybór nie najlepiej świadczy o kulturze politycznej w naszym kraju – komentował na gorąco Kazimierz Kutz. – Byłoby rozsądniej, gdybyśmy nikogo nie wybrali i za miesiąc wrócili do sprawy. Może część osób trochę by ochłonęła. Tak dyskomfort jest coraz większy. Co mam powiedzieć swoim wyborcom w terenie? Wiem, co usłyszę: „bawcie się sami, bez nas” – tłumaczy zmartwiona senator Sienkiewicz. Część senatorów zarzuca Sławińskiemu brak klasy. – Powinien się wycofać i wyjść z twarzą – mówiono w kuluarach tuż po głosowaniu. Dlaczego dyskutowano półgębkiem po kątach, a w sali rozsyłano serdeczne uśmiechy? Krytyka prasowa nie poruszyła Sławińskiego. Kiedy przed rokiem wycofywał się z kandydowania do KRRiTV, mówił o lojalności wobec wyborców, którzy wybrali go do Senatu. Teraz przestało się to dla niego liczyć. Bez skrupułów zostawił także przewodnictwo w komisji, która pracuje nad nowym prawem prasowym i ustawą o radiofonii i telewizji. Nie baczył na to, że w szachu może go trzymać obecność w telewizji jego dzieci. – Nagonka na moją osobę to czarny PR – tłumaczył. A może po prostu prawda w oczy kłuje? Skandalem było też samo przesłuchanie kandydatów. Obecna na sali przewodnicząca KRRiTV, Danuta Waniek, z niedowierzaniem kręciła głową. – Niekompetencja niektórych senatorów kompletnie mnie zaskoczyła. Część zupełnie nie zna prawa medialnego. – To wszystko obniża rangę naszej izby. Trzeba jak najszybciej się zastanowić nad innym trybem powoływania członków KRRiTV. Brniemy w upolitycznienie, a to jest nieprzytomne – podkreśla senator Krystyna Doktorowicz. Również niektórzy kandydaci sprawiali wrażenie kompletnie zaskoczonych całą sytuacją. 73-letni Michał Bogusławski rozbroił wszystkich swoją szczerością. – Nie miałem nic wspólnego ze swoim kandydowaniem. Zostałem zgłoszony przez Stowarzyszenie Dziennikarzy
Tagi:
Tomasz Sygut









