Real w wirtualu

Real w wirtualu

Maniacy nocnych czatów pokazują reporterce „Przeglądu”, na czym polega cyberżycie

– Puk, puk, czy można? – pyta „Młoda24”.
– Skąd nadajesz? – pyta „Dzidzia19”.
Każdy ma swój bajer na zagajenie rozmowy. „Młoda24” nie zaczyna standardowym „cze, ile latek?” („Cze” to skrót na czacie. Tu wszystko jest skrótem, bo liczy się tempo).
– Puk, puk, można? – powtarza tę samą „nawijkę”. Zwykle nawija z ośmioma osobami naraz. Więcej nie dałoby rady.
22.00. W pokoju „Warszawa” (pokój to temat, który wybiera się na czacie) jest już 500 osób. Nocne dialogi dopiero się zaczynają. „Młoda24” nie puka do pokoi typu randka, miłość, towarzyskie. Tam, wiadomo, jeden temat.
„Dzidzia19” nie odpisuje. – Pewnie nawija na kilku okienkach naraz i nie może się zdecydować albo ma już tak rozwinięty temat, że jej wystarczy znajomości na dziś – „Młoda24” rozmawia ze mną, nie odrywając wzroku od ekranu.
Tu raczej nie używa się imion z realu. „Młoda24” to nick Daniela. 24, bo tyle ma lat. – Nocą jest super. Tanie stawki, raz – wylicza – dwa, o tej porze czatują najciekawsi. Zasypiają dzieciaki, różne buraki, cwaniaki, kulturalni biznesmeni, którzy wpadną na chwilę coś wydrukować albo obcokrajowcy pogadać z familią na drugim końcu świata. Nocą można ponawijać o życiu.
Potem tych, którzy mają fajną nawijkę, Daniel wpisuje do prywatnej poczty jako przyjaciół. W ciągu dwóch miesięcy wpisał siedemdziesięciu.
Nocna runda zaczyna się około 22. W pomarańczowym świetle Simple, kafejki internetowej w centrum Warszawy, w ekrany komputerów wpatrują się głowy, obywatele nocnej taryfy, którzy znikają w sieci nawet za złotówkę na godzinę. W korytarzach z komputerami sączy się muzyka. Jest przytulnie. Słychać szybkie stukanie w klawiatury. Każdy zajęty sobą.
Nocą w Simple realem staje się… wirtual. Rządzi się innym, niezrozumiałym dla niewtajemniczonych językiem, nocnymi zasadami i, najważniejsze, nieograniczoną wolnością.

Cyberzwiązki

– Cze, skąd klikasz? – zagaduje „Młoda24”.
– Z Wawy? – pisze „Jaga22”. – Zaraz idę spać.
Jest 22.00. „Młoda24” odrzuca „Jagę”: – Taka zwykle poklika z nudów, ustawi się z chłopaczyną, a gdy chłopaczyna nadziei sobie narobi, przyjdzie i czeka, ona już śpi.
Błędy i skróty są normalne i tak każdy wie, o co chodzi. Grunt to nawiązać kontakt. – Przeważnie kobiety skracają – mówi Daniel. – Nocą jest ich trzy razy mniej, więc rozumie się samo przez się, że są atakowane przez kilku gości naraz.
22.30. Daniel klika dopiero półtorej godziny. Od roku schodzi ze zmiany o 19, chwilę się prześpi i o 21 wykupuje nocny karnet (15 zł za maraton do 7 rano). W realu Daniel pracuje w przedszkolu jako fachowiec złota rączka. Coś naprawi, coś podmaluje, przypilnuje, żeby dzieciom nie rozkradli zabawek, a ponieważ w domu nie ma Internetu, miesięcznie wydaje na wirtual 600 zł pensji z realu. Daniel ma taką teorię, że w domu to ludzie umierają.
O znajomych z wirtualu może powiedzieć „przyjaciele”, choć nigdy ich nie widział. Na przykład dziewczyna spod Wadowic, z którą nawija od półtora roku. Szeroko mówiąc – o życiu. Dała na siebie namiar, telefon, adres i Daniel ma pewność, że go nie wkręca. – Ale czat jest zamulony. Dużo tu śmiecia – na śmietnik Daniel ma krótki test: pyta o telefon, adres zamieszkania i próbuje się ustawić na kawę czy herbatę, jeśli ktoś jest z „Wawy” (Warszawy). Bo nawet jak się nawija przez telefon, to tylko głos. Nie można sobie osoby wyobrazić idealnie. Można nawet powiedzieć, że granice z realem się zatarły, odkąd podczas wirtualnej gry w kości poznał pewną opiekunkę w przedszkolu. Miesiąc klikali, aż się ustawili. W realu rozmawiało się im tak dobrze, że od pół roku są razem. Nie mówi dziewczynie, że wpada na noc do kafejki internetowej.
23.00. – Witam wolnego człowieka – Daniel podaje rękę „winerowi”, który też wpada często na nockę. Znają się po nickach. Daniel nie wie, kim jest „winer” w realu. O tym, że jest zajęty poważną pracą, świadczą trzy telefony komórkowe, które kładzie obok myszki. Wiadomo jeszcze, że ma 41 lat i mówi w kilku językach, czego wymaga od niego profesja. Reszta to tajemnica. Ale Daniel podziwia „winera” za wirtual: – Gość ma wiedzę ogromną. Profesjonalny czater. Cztery bajery, bombki, rowery i nie ma laski, żeby nie zakręcił. Lata praktyki „nonstopa”.
„Nonstop” to ktoś, kto ciągle puka w wirtualu. Rekord „winera” to 48 godzin non stop.
Raz się założyli, kto wyrwie szybciej kobietę na czacie. „Winerowi” zajęło to 20 minut.

Cyberdialogi

– Cze. Bzykasz się czy trzeba z tobą klikać?
To bajer „winera” na początek rozmowy. Znaczy: idziemy na seks czy trzeba z tobą chodzić? – Trzy czwarte osób pisze na tym samym poziomie, jeśli chcesz kogoś sobą zainteresować, musisz być oryginalny – tłumaczy.
„Winer”, w realu Jurek, często wpada do pokoju „seks”. Zresztą w każdym o tej porze najczęściej rozmawia się o seksie. W pokoju jest już kilkaset osób.
– Większość kasuje tu własne kompleksy, kłamie i podszywa się pod lepszych. Wiesz o nich tyle, co napiszą – rozmawia ze mną w ten sam sposób, nie odrywając wzroku od ekranu. Ale nawet w wirtualu nie ma takich bajerantów, którzy by „winera” wkręcili. Żeby wyeliminować zamulaczy, czyli tych, którzy nie są tymi, za kogo się podają, zawsze rzuca kilka dobrych pytań. Zwykle okazuje się, że lekarz nie wie, co to patomorfologia, a studentka malarstwa, na czym malował Nikifor. „Winer” przeczytał w życiu kilka tysięcy książek, a psychologia jest mu znana na tyle, że wie, jakim językiem pisze hydraulik, jakim profesor.
Długo czat traktował praktycznie, czyli prowadził na nim życie łajdaka i ustawiał się z kobietami w celach konkretnych. Czasem z czterema naraz. Jedna wysadzała go z samochodu, a druga już czekała za rogiem. Ale wybierał tylko te z klasą: wiek 20-40 lat, wykształcenie wyższe. – Wszystko jest możliwe – uśmiecha się na myśl o wspomnieniach. – To kwestia pewnej kreatywności.
Ale rok temu skończył z łajdactwem, gdy poznał online swoją partnerkę. Zaatakował ją standardowym pytaniem „bzykasz się czy trzeba z tobą chodzić”, coś odburknęła, trochę się poszturchali i od roku są razem.
Od tego czasu „winer” lubi pisać jako kobieta i wystawiać facetów: – Pokażę, jacy są żenujący. Głównie napaleńcy, którzy za pomocą netu chcą na chwilę pomyśleć o sobie, że są maczo.
– Chętna dziś z Wawy – puszcza w wirtual zaproszenie. – Zobaczymy, ilu złapię.
Atak na „chętną” zaczyna się od razu.
– Zapraszam po wieczorną rozkosz – „dyskretny sponsor”.
– Chętna na co? – „nienasycony”.
– Na wrażenia – „winer” odpowiada bez namysłu.
– Ile lat? – pyta „nienasycony”
– 15. – Zobaczymy chłopaki, czy macie trochę odwagi w sercu – rozkręca się.
Chwilę trwa cisza. – Oj, chyba panów przyblokowało.
– Trochę za mało na coś więcej niż gadanie – „nienasycony”.
– Jestem wyrośnięta i dyskretna…
Znów zaczyna się atak. „Winer” jest podbudowany: – Widzisz, jak myślą jajami! Samoocena zerowa. Zaryzykują, nawet jeśli wybiera ich nieletnia. Kiedyś po godzinie pisania ustawiłem takich pięciu pod hotelem Forum. To było duże przedsięwzięcie. 7 rano w niedzielę, a ja patrzyłem tu z okna, jak stoją grzecznie. Co mi to dało? Satysfakcję. To oni się poniżyli, nie ja.
Bo „winer” nie należy do tych ludzi z drugiej strony.
Czasem, rzadko, w chaosie komunikatów zdarzy mu się jakiś ciekawy cyberpunkt widzenia. Ale nie więcej niż trzy osoby na kilkaset. Wtedy nawijają na temat historii, polityki, psychologii. Jak trafi na interesującego rozmówcę, palce same mu chodzą po klawiaturze.
24.00 Kirił, 24 lata, skończył już roznoszenie ulotek. Odkąd w realu matka wyszła za mąż za Polaka, chodzi do polskiego liceum wieczorowego, a międzyczasie roznosi ulotki, z czego zarobek przeznacza w większości na nocny wirtual. Kirił najpierw ściągnie z netu coś na temat życia polskiej wsi na podstawie „Chłopów”, przerzuci na dyskietkę (książek Kirił nie kupuje ze względu na ceny), resztę czasu przeznaczy na zabijanie wrogów na grach.

Cyberzbliżenia

00.50. Jeszcze siedem minut i Mateusz, chłopak w białym kaszkiecie, zginie w Internecie za 2 zł na godzinę. Po godz. 1 jest taniej. Mateusz, student prawa, też pragnie prawdziwego cyberzbliżenia, chce poznać jakąś bratnią duszę. W realu pisze wiersze. Takie jak „Tłum”: „Lecz nie zapomnij, że w Tłumie ukrywa się też Nadzieja, to dla niej wyruszasz w drogę wraz z Tłumem nieśmiało”.
Prócz tego, że nocą jest taniej, wtedy Mateusz zaczyna funkcjonować. Ale w domu akurat zasypia ośmioletni brat, więc musi być cicho. Nie chce ze mną rozmawiać. Woli wirtual.
2.00. O tej porze w pokoju „gej” jest blisko tysiąc osób.
– Jestem czarującym skur… – Maciek, chłopak w czerwonym sweterku, zwykle w ten sposób zagaja rozmowę.
– 22, 185, 72, 20 – odpowiada. Bo w pokoju „gej” należy opisać się w numerkach (wiek, wzrost, waga, długość członka). Maciek, 172 wzrostu, zawsze chciał tak wyglądać.
Uśmiecha się, wykręca profil w prawo, potem lewo. Kamerka podłączona do komputera filmuje śliczną twarz Maćka. Może go ocenić każdy w necie. Z alejki z kamerkami korzystają głównie geje. – Już patrzy na mnie dwudziestu – nie przestaje się uśmiechać. – Zaraz zaczną się komplementy.
Rzeczywiście, Maciek nie musi mieć kompleksów.

– Mam chatę, ustawmy się – „samotny”.
– A żonę? – pyta Maciek.
– Też.
Odrzuca. To go nie bawi. Nie bawią go też komunikaty: „Jeśli nie seks, to nara”. Maciek lubi rozmowy i spacery do świtu, na co godzi się niewielu w tym pokoju. Zresztą od miesiąca i trzech dni Maciek nie szuka seksu online. Ma faceta w Mikołajkach. Też poznali się w necie, wymienili fotkami. To już 15 facet Maćka, który dysponuje setkami fotek na prywatnej poczcie.
– Tu jest łatwiej kogoś poznać niż w gejowskim lokalu – mówi, uśmiechając się sztucznie do oka kamerki. – Żeby tam wejść, musisz wyglądać, czyli sprawiać wrażenie, że zostawisz kasę. A nie wszyscy mają pracę. No i w knajpie ciężko tak po prostu podejść i zadać kilka konkretnych pytań jak tu. Zresztą wielu lubi ciszę i anonimowość.
Poza tym w realu Maciek sprawia wrażenie niedostępnego i wszystko kończy się na kontakcie wzrokowym.
2.10. Odezwał się ktoś z ulicy Złotej. Blisko. Ustawili się z Maćkiem na spacer. – To nic, że wszystko jest przelotne – zamyka komputer.

Cyberinteligencja

Rafał nie bawi się w obrabianie sklepów. Ma za duże „cyber-IQ”. Cyberinteligencja, charyzma i respekt (wszystko dokładnie wyliczone w punktach) podnoszą się Rafałowi dzięki grze „The Crims”. Od trzech lat jest nocnym wirtualnym mieszkańcem gry, w której ma swoje nieruchomości, fabryki dragów i swoje burdele. Wszystko przynosi mu kasę (a im więcej kasy, tym wyższa inteligencja Rafała). Tu Rafał może wszystko, na przykład wpaść do klubu i naćpać się prochów, ale najbardziej ulepsza się wtedy, gdy robi napad. W realu na razie nie może iść do szkoły ze względu na kolizję z prawem. Póki co podnosi więc inteligencję, nikomu nie szkodząc.
Rafał, 20 lat, to mistrz gier zręcznościowych. Na czacie nie ma wielkiej wprawy, o czym świadczy fakt, że dysponuje tylko kilkoma fotkami dziewczyn z realu w prywatnym mailu. Zdarza się, że nawija z dziewczyną, potem ona wysyła mu fotkę modelki, umawia się i wystawia Rafała, bo boi się pokazać, jak wygląda naprawdę. – Przeważnie tak jest, że z brzydkimi dobrze się gada na czacie – mówi. – Te nieciekawe i przygaszone w życiu codziennym, najładniej się wysławiają. Myślisz: ekstra dupa, a potem się okazuje, że paskuda. Na dowód pokazuje fotkę Agnieszki (nick „króliczka”), dużej dziewczyny z kolczykiem w języku, o której z niesmakiem mówi „dupczasta”. Umówił się z nią tydzień temu, zanim jeszcze doszły fotki i… nie wysiadł z autobusu. Zobaczył dziewczynę grubą, utykającą. Potem „króliczka” napisała SMS-a: „fajna wystawka”, ale on już się nie odezwał.

Cyberświntuchy i cyberambitni

Błażej, kierownik zmiany, sprzedaje klientom specjalne kody. Nie ma podglądu, czy ktoś zajmuje się pornografią, pedofilią, czy zdradzaniem żony. Wie tylko, ile czasu klientowi zostało. Gdy kończy, znikają wszystkie dane. Jest tysiąc klientów na dobę. Samotni, bezsenni, znudzeni rutyną? Błażej nie wie. Tylko z faktu, że główny zysk Simple to czaty, można wnioskować, że większość potrzebuje kontaktu z drugim człowiekiem.
3.00. Zaczyna się taryfa za złotówkę na godzinę. W kafejce robi się sennie i coraz ciszej. Magda, obsługująca tzw. głęboką noc, siedzi naprzeciwko alejki z kamerkami i sprzedaje długodystansowcom karnety, kawę i słodkie batony. Czasem widzi, jak próbują ściągnąć kamerkę i skierować na miejsce intymne. Nie chce nawet o tym myśleć… Magda często rzuca okiem i już wie, czy dzieciak ma w domu za dużo swobody albo czy ma do czynienia z amatorem cyberporno: – Stanowią 15% nocnych klientów. Łatwo zauważyć: są przygarbieni, mają rozchylone usta, mówią niespójnie i chaotycznie. Zawsze zostają po nich zawirusowane komputery. Niektórzy mają w domu Internet, ale mają i narzeczone, dlatego przychodzą.
Studenci, którzy przed sesją muszą mieć pracę na jurto, to raczej klienci w mniejszości, na uboczu.

Powrót do realu

Świta. Kończący się karnet mówi Danielowi, że trzeba wrócić do realu, czyli kieratu. Pójdzie do dziewczyny, wypije dwie głębsze kawy i funkcjonować trzeba dalej, czyli jakoś dzień przeżyć. W sobotę ma w realu ślub przyjaciela i nie będzie go w Simple kilkadziesiąt godzin. Za to jak przyjdzie, odrobi stracony czas.
Rafał kupi kebab i poczeka, aż podjedzie kolega z truskawkami. Przywozi truskawki spod Płocka, a Rafał sprzedaje od 8 do 19. W realu ma dziewczynę, od września chce iść do szkoły i zdobyć jakiś zawód.
Maciek wstanie w południe, pokręci się, zrobi w realu co trzeba, może pouczy się do sesji i znów przyjdzie nocą.
„Winer”, pyk, klik, zamyka wirtual i żyje normalnie.
A rano przyjdą na chwilę dzieciaki rozegrać partię przed szkołą i wszyscy zajęci siedzeniem online w celach wyższych: biznesmeni, studenci, wysyłacze CV, turyści.
Szukanie pokrewnych dusz jak zwykle zacznie się nocą.

 

Wydanie:

Kategorie: Kraj
Tagi: Edyta Gietka

Komentarze

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy