Zamach na Rajskiej Wyspie

Zamach na Rajskiej Wyspie

Czy emigrant z Polski maczał palce w ataku na tunezyjską synagogę? Najpierw rozległa się ogłuszająca eksplozja. Zaraz potem wielka ściana ognia przedarła się przez portal zwieńczony trzema gwiazdami Dawida, pochłaniając sprzęty świątynne i ludzi. Przerażająca kula płomieni zawisła na kilka sekund pod sklepieniem najstarszej afrykańskiej synagogi. Kiedy zgasła, mrok pełnej sadzy i dymu sali modlitewnej rozświetlili płonący ludzie – jak przerażające żywe pochodnie. Niemieccy turyści umierali w męczarniach na tunezyjskiej wyspie Dżerba – pięknej, spokojnej, otoczonej lazurową wodą, uważanej za słoneczny raj na ziemi. Przybyli 11 kwietnia rano, aby zwiedzić słynną synagogę Al Ghriba, według tradycji, założoną w 586 roku p.n.e. przez izraelskich kapłanów, którzy zbiegli przed babilońskim najeźdźcą. Tu, w bramie świątyni, niespodziewanie spotkała przybyszów z Heilbronnu czy Berlina okrutna śmierć. Najciężej ranni nawet nie krzyczeli. Zataczali się tylko w stanie szoku. Gorąca fala wybuchu spaliła im włosy i brwi, zwęgliła ubrania. Piekielny żar dosłownie wtopił dziecko w usiłującego osłonić je ojca. “Myśleliśmy, że wszyscy musimy tu umrzeć. To było jak scena z wojny w Wietnamie po ataku napalmowym”, opowiadał jeden z ocalałych reporterowi magazynu “Der Spiegel”. Lżej ranni usiłowali gasić płonące ciała swych towarzyszy wodą mineralną z plastikowych butelek. Kiedy po 10 minutach dym się rozwiał, okazało się, że na ulicy przed synagogą leżą jeszcz trzy martwe ciała. Tydzień później bilans tragedii na wyspie Dżerba wynosił już 16 zabitych (ostatnia ofiara śmiertelna, 15-letnia dziewczynka, zmarła 18 kwietnia w szpitalu w Lubece). W ogniu eksplozji pod synagogą straciło życie 11 niemieckich turystów, jeden Francuz oraz czterech Tunezyjczyków, w tym dwóch policjantów. Ok. 40 osób zostało rannych. Stan kilku Niemców wciąż jest krytyczny. Przyczyną dramatu był wybuch zbiornika na wodę wypełnionego płynnym gazem – propanem, znajdującego się na niewielkiej ciężarówce jasnego koloru. Władze tunezyjskie natychmiast zapewniły, że doszło do wypadku. Według pierwszej wersji, samochód zderzył się z inną ciężarówką, według drugiej – z autobusem. Tylko że w miejscu eksplozji był tylko jeden spalony wrak. Trzecia wersja, zaprezentowana przez rząd w Tunisie, głosi, że ciężarówka wjechała w wąską uliczkę między kompleksem synagogi a hospicjum dla pielgrzymów. Kiedy dwaj policjanci strzegący świątyni nakazali kierowcy zawrócić, pojazd na wstecznym biegu uderzył w krawędź chodnika. Czy jednak kolizja przy tak niewielkiej prędkości mogłaby doprowadzić do eksplozji? Turyści niemieccy twierdzą, że widzieli stojącą ciężarówkę – zaparkowaną w taki sposób, że utrudniała dostęp do synagogi. Wielu mieszkańców Dżerby sądzi, że rzeczywiście doszło do wypadku, zaś spowodowali go szmuglerzy przemycający tani gaz z Libii. W Niemczech media i politycy natychmiast jednak wysunęli tezę, że na Dżerbie dokonano zamachu terrorystycznego, zaś Tunis ukrywa prawdę, lękając się o dochody z turystyki. Tunezję odwiedza 5,5 mln turystów rocznie, zostawiając w tym niewielkim północnoafrykańskim kraju setki milionów dolarów. 60% ogółu zatrudnionych Tunezyjczyków ma pracę pośrednio lub bezpośrednio związaną z obsługą ruchu turystycznego. Prezydent Tunezji, Zine el-Abidine Ben Ali, bardzo dba, aby jego kraj postrzegany był w świecie jako oaza spokoju i tolerancji w Afryce Północnej, jakże odmienna np. od Algierii, gdzie od 10 lat islamiści toczą bezpardonową wojnę z rządem. Autokrata Ben Ali utrzymuje sprawny aparat policyjny, dzięki któremu nie tylko unicestwił struktury muzułmańskich fanatyków, ale także trzyma w szachu i tak niewiele znaczącą opozycję. Zamach na Dżerbie mógłby zniweczyć ów wizerunek “pięknej, słonecznej Tunezji”, a nawet sparaliżować gospodarkę kraju. Mimo wysiłków władz w Tunisie, które niespodziewanie szybko rozkazały usunąć uszkodzenia (i ewentualne ślady) w synagodze, stawało się jasne, że masakra na Dżerbie była aktem terroru. Do dwóch ukazujących się w Londynie gazet arabskich – “Al-Kuds al- Arabi” i “Al-Hayat” – dotarły faksy, informujące, że “samobójcza akcja na Dżerbie” to odwet za “zbrodnie izraelskie, popełnione na synach Palestyny na Zachodnim Brzegu i w Strefie Gazy”. Do zamachu przyznała się “Islamska Armia na rzecz Wyzwolenia Miejsc Świętych”, ta sama, która w 1998 r. wzięła na siebie odpowiedzialność za zamachy na ambasady Stanów Zjednoczonych w Kenii i Tanzanii. Ma ona ścisłe powiązania

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 16/2002, 2002

Kategorie: Świat