Zapiski z Tuskulandu

Zapiski z Tuskulandu

I GUS z nim

19.03.2012
Czytam, że 67 lat to właściwie nie jest już aktualny wiek, kiedy będziemy przechodzić na emeryturę. Jest nieaktualny, ponieważ GUS, który zakładał, że do roku 2027 ludność naszego kraju skurczy się o jeden milion dusz, dowiedział się z własnych badań, że liczbę obywateli, którą mieliśmy posiadać na stanie za lat 15, osiągnęliśmy już w ubiegłym roku. Brakujący milion wyemigrował, przebywa za granicą dłużej niż rok, więc wygląda, że się tam zadomowił i nie ma żadnego powodu, żeby tu wracać.
Powstało kilka wariantów rozwiązania tej zaskakującej sytuacji, o której wszyscy wiedzieli, bo wystarczy mieć gołe oko i niepotrzebne wtedy liczydła. Warianty są takie: albo uratuje nas gaz łupkowy, jeśli go znajdziemy, albo będziemy pracować do 85. roku życia, ewentualnie do momentu, kiedy jeszcze będziemy pamiętać, że pracujemy, albo będziemy pracować do śmierci, a emeryturę otrzymamy po przedstawieniu własnego aktu zgonu.
W ostateczności jest jeszcze jeden wariant, ale podobno kontrowersyjny, tak uważają nawet w rządzie – za tego, który umrze przed 67. rokiem życia, składki, aż do osiągnięcia pożądanego wieku, płacić będzie rodzina.

20.03.2012
Dzień zapowiadał się pięknie. Pan minister Graś spotkał się przed południem z dziennikarzami i powiedział, że o godzinie 14 na wspólnej konferencji koalicjantów wydarzy się coś ważnego.
Po godzinie 14 jeden koalicjant, ten bardziej milczący, powiedział, że nie wydarzyło się nic, o czym można mówić, a ten drugi, zazwyczaj gadający, nie odezwał się do nikogo.
Sytuacja pana premiera w tym dniu przypomniała mi dowcip o tym, jak to przy stole operacyjnym odzywa się pielęgniarka:
– Proszę się nie bać i uspokoić, bo to jest całkiem prosta operacja.
– Wiem o tym – odpowiada po cichu pacjent.
Na to pielęgniarka:
– Ja nie mówiłam do pana, tylko do doktora.

Na Smoleńsk

15.04.2012
Pan poseł Antoni Macierewicz powiedział, że jeśli Rosjanie nie oddadzą wraku samolotu, który najpierw był za bardzo brudny, a teraz jest niepotrzebnie umyty, powinniśmy wypowiedzieć im wojnę. Pan prezes Kaczyński zdystansował się wobec tej wypowiedzi, ale chęć ataku została przyjęta entuzjastycznie przez słuchaczy będących na wiecu, bo nie ma większej przyjemności, jak dołożyć Ruskiemu.
Mnie to, szczerze mówiąc, nie za bardzo podnieca, ponieważ w moim wieku w czasie wojny mogę co najwyżej pilnować magazynów z sucharkami dla wojska, i to w okolicach jak najdalej położonych od linii frontu, żebym w czasie ataku zdążył uciec, ponieważ 100 m przebiegam w takim tempie jak nasi sportowcy 3 tys. z przeszkodami. Chociaż gdybym na horyzoncie zobaczył konnicę Budionnego, kto wie, jaki rekord jeszcze bym pobił.
Zastanawiałem się, w jaki sposób można pokonać naszego odwiecznego wroga, i tylko przez moment sojusznika, i doszedłem do wniosku, że najlepszym czasem byłby zbliżający się długi majowy weekend, ponieważ w tych dniach całe społeczeństwo ogarnia pospolite ruszenie i wszyscy z gór jadą przez dobę albo dwie nad morze. Robią to tylko po to, żeby zjeść smażonego śledzia, patrząc na zimne fale Bałtyku, a później tyle samo czasu spędzić w drodze powrotnej do domu, w towarzystwie rozhisteryzowanych, pozbawionych komputerów dzieci, mijając po drodze tych, którzy udali się znad morza w góry, żeby zjeść oscypka, patrząc na Giewont, i teraz wracają.
A oscypki trzeba jeść, bo to afrodyzjak, o czym dowiedziałem się jakiś czas temu od pana posła Brudzińskiego, który na pytanie dziennikarza o plany związane z powiększeniem swojej licznej rodziny odrzekł: „Byłem u mojej mamy w Nowym Sączu, najadłem się oscypków i będę strzelał”.
Tak więc żeby odciążyć trasę z gór nad morze, część co bardziej wojowniczych obywateli powinna skręcić na wschód, na drogę smoleńską. Najlepiej, żeby byli to właściciele bmw i audi, ponieważ ci jeżdżą po naszych drogach tak szybko, że zanim Ruscy by się spostrzegli, tamci byliby już pod wrakiem.

Strony: 1 2 3 4

Wydanie: 2015, 29/2015

Kategorie: Książki

Komentarze

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy