Zapotrzebowanie na oprawców

Zapotrzebowanie na oprawców

Ilu było zbrodniarzy hitlerowskich? Miliony czy „tylko” setki tysięcy? Historycy niemieccy żyją w jakimś schizofrenicznym świecie – mają świadomość ogromu zbrodni dokonanych w imieniu Niemiec przez nazistów, dysponując już bogatą historiografią temu poświęconą, czymś w rodzaju wyznania, a równocześnie okazując pewien wyczuwalny lęk przed dopowiedzeniem do końca bolesnego tematu, jakim był ilościowy udział ich współziomków w apokaliptycznym dziele. Z jednej strony więc, godna uznania gotowość do ujawniania zbrodni III Rzeszy, zmaterializowana w tysiącach dzieł, dokumentacji, w trudnych do zliczenia dyskusjach i rozprawach publicystycznych, polemikach i sporach (głośne Historikerstreit), ciągle dorzucająca nowe fakty i oceny złej przeszłości, eskalująca złe wiadomości, z trudem przyjmowane przez wielu. Z drugiej, ociąganie się i ostrożność, dyktowane świadomością moralnej, edukacyjnej, a i politycznej wagi bardziej precyzyjnego ustalenia, ilu w końcu Niemców należy uznać za winowajców. Bo przecież nie jest, nie może być obojętne dla pełnego rozliczenia się z brunatną przeszłością, dla utrwalenia o niej pamięci, a także niezbędnych wskazań dla potomnych to, co się wie o sprawcach. Za próbę podjęcia tematu bardziej skoncentrowanego właśnie na kwestii, ilu było winowajców, uchodzić może praca historyka monachijskiego Christiana Hartmanna, opublikowana na łamach pierwszego tegorocznego kwartalnika „Vierteljahrshefte für Zeitgeschichte”. Odwołując się do krążących po RFN przez ostatnie osiem lat głośnych wystaw o zbrodniach Wehrmachtu (pierwsza, ostrzejsza w oskarżycielskie wymowie, i druga, stanowiąca poprawioną, bardziej stonowaną wersję pierwszej), naukowiec ten podkreśla główną i niepodważalną tezę tych ekspozycji i towarzyszących jej debat historyków RFN – Wehrmacht jako formacja w czasie II wojny światowej w sposób daleko idący uczestniczył w planowaniu i prowadzeniu bezprzykładnej rasistowskiej i eksterminacyjnej wojny! Tym samym nareszcie do świadomości społecznej RFN dotarła prawda – Wehrmacht jest obwiniony nie tylko o to, że swoją siłą rozszerzył obszar podlegający eksterminacyjnej polityce Hitlera, dając jej parasol ochronny, ale i bezpośrednio uczestniczył, i to w niezmiernie rozległym zakresie, w ludobójstwie, w zbrodniach nazistowskich. Hartmann idzie dalej. To dotyczy Wehrmachtu jako formacji, ale jak przedstawia się odpowiedzialność i wina jego członków, tych z imienia i z nazwiska? Idąc tą drogą, historyk ustosunkowuje się do szacunków innych naukowców i formułuje własne wyliczenia, koncentrując uwagę głównie na froncie wschodnim, uznanym za obszar eksterminacyjnej wojny Niemiec. Przypomina, że z jednej strony, funkcjonuje opinia twórcy pierwszej wystawy o zbrodniach Wehrmachtu, dr. Hannesa Heera, który jest zdania, że aż 60-80% żołnierzy niemieckich w taki czy inny sposób uczestniczyło w zbrodniach nazistowskich (w liczbach bezwzględnych oznaczałoby to miliony sprawców!), z drugiej – pogląd dr. Waltera Posta, który – opierając się na szczegółowych analizach dotyczących 6. armii – szacuje, że sprawcami zbrodni było 1,5% członków Wehrmachtu. Hartmann kwestionuje obydwa te stanowiska jako skrajne, przesadne w obie strony. Sam skłania się do opinii, że najbardziej odpowiadającym rzeczywistości szacunkiem wydaje się wielkość 5% żołnierzy Wehrmachtu. Przyznaje jednak, że za tymi „skromnymi” 5% kryje się w liczbach bezwzględnych wielkość aż pół miliona wehrmachtowców… Pamiętać należy, że te szacunki odnoszą się wyłącznie do Wehrmachtu, armii ludzi z poboru, przez długie dziesięciolecia powojenne uznawanej w RFN za formację „poza podejrzeniami” w odróżnieniu od SS, formacji głównie obciążanej winą za zbrodnie. Doprowadzono w ten sposób do zwodniczego stereotypu: wehrmachtowcy to przekrój narodu, czysty, rycerski, niezbrukany krwią niewinnych ofiar, bo zbrodnie popełniali wyłącznie czy też prawie wyłącznie fanatyczni oprawcy z SS – ci z obozów zagłady, Einsatzgruppen, gestapo, Sicherheitsdienst, po części i z Waffen SS. Uznanie więc win Wehrmachtu stało się znaczącym krokiem ku prawdzie, zwiększając radykalnie, co musi być czymś bolesnym dla wielu, krąg potencjalnie podejrzanych i winnych zbrodni. I chociaż szacunki liczbowe są tak rozbieżne, otwierają jednak nową perspektywę w wysiłkach na rzecz ustalania pełnej prawdy o rozmiarach sprawstwa, choć, tak na dobrą sprawę, już sama wiedza o ogromie zbrodni nazistowskich (zwłaszcza Holocaust), daje dostateczne wyobrażenie o szerokim kręgu wykonawców. Zwłaszcza gdy wiemy, że w służbach „zawodowo” zajmujących się zbrodnią zaangażowanych było setki tysięcy funkcjonariuszy różnej maści – m.in. ok. 45 tys. ludzi gestapo (nie licząc setki tysięcy ich agentów),

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 17/2004, 2004

Kategorie: Opinie