Zaszczuty czy złapany

Zaszczuty czy złapany

Podejrzani o wyłudzenie wielu milionów podatku VAT oskarżają szefa Izby Skarbowej w Łodzi o korupcję – Zaszczuli mnie – powiedział przed trzema tygodniami rodzinie Lech M., dyrektor Izby Skarbowej w Łodzi. Krótko po tym najbliżsi znaleźli go nieprzytomnego, a ślady w pokoju świadczyły, iż wcześniej zażył znaczne ilości leków. Samobójczą próbę udaremnili toksykolodzy z łódzkiego Instytutu Medycyny Pracy. Desperacki krok Lecha M. miała sprowokować prasowa informacja o zainteresowaniu prokuratorów i kontrolerów Ministerstwa Finansów stanem jego majątku. Kilka tygodni wcześniej był już hospitalizowany w klinice MSWiA. Przebyty wówczas zawał najbliżsi urzędnika łączą z zarzutami stawianymi mu przez zwierzchników oraz aurą podejrzeń, w jakiej funkcjonował. Parasol ochronny W kręgu zainteresowania organów ścigania i służb kontrolnych Lech M. znalazł się dużo wcześniej. Już przed rokiem delegatura Urzędu Ochrony Państwa zgłosiła prokuraturze, że dyrektor łódzkiej Izby Skarbowej w swoim oświadczeniu przez co najmniej trzy lata podawał nieprawdziwe dane – świadomie kilkakrotnie zaniżając wartość zgromadzonego majątku. Prokuratorskie dochodzenie w sprawie sfałszowania oświadczenia przez Lecha M. zostało zintensyfikowane po zatrzymaniu w kwietniu łódzkich biznesmenów – rodziny G. Ci najwięksi w kraju producenci suwaków oraz kleju (super glue), a ostatnio również kombinezonów przeciwwąglikowych, są podejrzani o wyłudzenie wielu milionów nienależnego podatku VAT. Tuż po ich zatrzymaniu rzecznik łódzkiej policji tłumaczył, że wieloletni proceder rodziny G. był możliwy „dzięki powiązaniom korupcyjnym z pracownikami różnych urzędów”. W trakcie przesłuchań jeden z zatrzymanych wskazał właśnie na dyrektora skarbówki jako tego, który roztaczał parasol ochronny nad spółkami rodziny G. Nie za Bóg zapłać, oczywiście. Po tych rewelacjach śledztwo przeciwko Lechowi M. przejęli prokuratorzy z Wydziału Przestępczości Zorganizowanej Prokuratury Okręgowej w Łodzi. Jeszcze nie zostało ono zakończone, a dotychczasowe ustalenia są utajniane. Niezależnie od tego postępowanie wyjaśniające prowadzi Ministerstwo Finansów. Zapach wielkiej forsy przekazywanej pod stolikiem szefowi łódzkiej Izby Skarbowej pojawił się nie tylko w zeznaniach królów kleju i suwaków. Podobne oskarżenia wobec M. formułowano już w połowie lat 90. Wtedy doniesienie na niego złożył szef jednej z pabianickich firm mięsnych. Oświadczył, że na żądanie Lecha M. dostarczał mu duże ilości wędlin. Dodatkowo przedstawił dokumenty o darowiznach przekazywanych przez jego firmę na rzecz impresariatu prowadzonego przez rodzinę urzędnika. Miała to być rekompensata za „życzliwe” rozpatrywanie zobowiązań podatkowych przedsiębiorstwa. Wówczas jednak prokuratura umorzyła śledztwo, bo nie potrafiła udowodnić wszystkich detali. Podobnie nie udowodniono Lechowi M. przyjęcia łapówki od osób oskarżonych w tzw. aferze winiarskiej, jednym z wątków łódzkiej „ośmiornicy”. Producenci tanich win dzięki wprowadzeniu rozbudowanej procedury dokonali gigantycznych oszustw podatkowych. Przez długi czas uchodziło im to bezkarnie dzięki motywowanej finansowo życzliwości wysokich funkcjonariuszy Urzędu Kontroli Skarbowej oraz naczelnika jednego z podłódzkich urzędów skarbowych. Twórcy przestępczego procederu na liście osób do „pozyskania” umieścili także dyrektora Izby Skarbowej, a nawet zgromadzili dla niego stosowną działkę. Lech M. zeznając w tym procesie jako świadek, zapewnił jednak, że propozycje pośrednika – a w tej roli wystąpił Marek T., były prezes największych łódzkich zakładów, Unionteksu – uwłaczały mu, więc przerwał rozmowę. Oskarżeni całą winę wzięli na siebie, a w czasie rozprawy twierdzili, że zeznania dotyczące korupcji Lecha M. wymuszali szantażujący ich funkcjonariusze Urzędu Ochrony Państwa. Wątpliwości Misja kuriera z walizką pieniędzy usiłującego korumpować najważniejszego w województwie urzędnika skarbowego w jego luksusowym gabinecie od początku brzmiała mało przekonująco. Ale czy tak samo było w przypadku przedsiębiorcy zasilającego darowiznami rodzinną firmę dyrektora? Wątpliwości pojawiają się też w przypadku sprzedaży działki Lecha M. Kupujący – rodzina G. – zapłacili za nią 150% powyżej wartości oszacowanej przez biegłego. A podobnych niejasności jest więcej: urlopy spędzane w tym samym miejscu i czasie, co czołowe postaci łódzkiej „ośmiornicy”, liczne umorzenia postępowań prowadzonych przez urzędy skarbowe wobec niektórych biznesmenów czy wreszcie brak reakcji na doniesienia osób sygnalizujących występowanie nieprawidłowości w wywiązywaniu się przez niektóre firmy z obowiązków podatkowych. Tę ostatnią sprawę zgłaszał m.in. Ryszard Szylhabel, właściciel Przedsiębiorstwa Zagranicznego Complex produkującego

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2002, 33/2002

Kategorie: Kraj
Tagi: Jan Skąpski