Zawahiri – mózg Al Kaidy

Zawahiri – mózg Al Kaidy

Rządzony przez islamistów nuklearny Pakistan to koszmar dla Waszyngtonu Zastępca Osamy bin Ladena ledwie uszedł z życiem, gdy automatyczne samoloty CIA zaatakowały pakistańską wioskę. Być może zginęli jego najważniejsi pomocnicy. Ale Ajman al-Zawahiri, uważany za mózg terrorystycznej sieci, od lat pozostaje nieuchwytny. Bin Laden od ponad roku nie dał znaku życia. Przywódca Al Kaidy po raz ostatni odezwał się 27 grudnia 2004 r. na kasecie audio. Oznajmił wtedy, że Jordańczyk Al Zarkawi jest przywódcą Al Kaidy w Iraku. Potem Osama zamilkł. Wiele wskazuje na to, że jest ciężko chory lub też zmarł w kwietniu 2005 r. na niewydolność nerek. Ale Zawahiri, egipski lekarz w okularach i o łagodnym spojrzeniu, systematycznie wydaje oświadczenia podżegające muzułmanów do dżihadu. Za pomoc w jego schwytaniu władze Stanów Zjednoczonych wyznaczyły taką samą nagrodę jak za bin Ladena – 25 mln dol. 13 stycznia o 3.15 nad ranem rakiety wystrzelone z automatycznych samolotów CIA typu Predator uderzyły w trzy domy na skraju wioski Damadola w trudno dostępnym pakistańskim regionie Badżur, w pobliżu granicy z Afganistanem. Podobno amerykański wywiad otrzymał informacje, że w Damadola przywódcy Al Kaidy spotkają się przy wieczerzy z okazji muzułmańskiego święta Eid al-Adha. Według jednej z wersji, w mroku nocy pociski zostały wymierzone bardzo precyzyjnie – trafiły nie tylko w domy, ale nawet w hudżra, duże izby, w których tradycyjnie gospodarze z ludu Mamond przyjmują gości szczególnie czcigodnych. Zawahiri jednak ocalał, gdyż w ostatniej chwili postanowił, że nie przybędzie na uroczystość, lecz przyśle swoich zastępców. Harun Raszid, deputowany do prowincjonalnego parlamentu mieszkający w pobliżu Damadola, opowiadał, iż automatyczne samoloty krążyły nad wioską od trzech dni. Ostrożny zastępca bin Ladena wyczuł niebezpieczeństwo. Amerykanie najwidoczniej pokpili sprawę. W pakistańskich mediach można znaleźć także opowieść, że pierwsza salwa rakiet chybiła. Zaalarmowany Zawahiri zdążył uciec ze swoimi ochroniarzami, zanim 15 minut później kolejne pociski obróciły domostwa w perzynę. Potężna siła eksplozji zniszczyła wszystko w promieniu stu metrów, rozrzuciła gliniane cegły, zmasakrowane owce i kozy, rozszarpane ludzkie szczątki. W ataku zginęło 18 wieśniaków, w tym sześcioro dzieci. Prawdopodobnie przeprowadzono badania genetyczne, aby zidentyfikować zwłoki. Amerykanie mają DNA rodziny Zawahiri, pobrali je od siedzącego w egipskim więzieniu brata Ajmana. Okazało się, że zastępcy Osamy nie ma wśród zabitych. Zrozpaczeni mieszkańcy Damadola przeklinali napastników. Trudniący się wyrobem biżuterii Szach Zaman, który utracił w nalocie córkę i trzech synów, lamentował: „Jak mogliśmy powiedzieć im, że jesteśmy niewinni? Nie znam Zawahiriego. W moim domu nie było cudzoziemców, kiedy spadły bomby”. Wydawało się, że atak zakończył się kompletnym fiaskiem. W Pakistanie doszło do gwałtownych protestów. Prezydent tego kraju, Pervez Musharraf, generał, który w 1999 r. przejął władzę w wyniku zamachu stanu, znajduje się w trudnej sytuacji. Od 2001 r. jest kluczowym sojusznikiem Stanów Zjednoczonych w wojnie z terroryzmem, jednak w islamskim społeczeństwie panują antyamerykańskie nastroje, silne zwłaszcza w nadgranicznych plemiennych prowincjach, gdzie mężczyźni tradycyjnie noszą broń, a władza centralna z trudem sprawuje kontrolę tylko nad głównymi drogami. Zagrożony przez wojujących islamistów Musharraf musi te nastroje uwzględniać i nie pozwala, aby amerykańscy żołnierze, ścigający talibów w Afganistanie, przekraczali pakistańską granicę. Stany Zjednoczone często oskarżają władze w Islamabadzie o to, że prowadzą walkę z terroryzmem tylko pozornie. Wydaje się jednak, że nalot na wioskę Damadola był możliwy tylko dzięki pomocy pakistańskich służb wywiadowczych. Antyamerykańskie wystąpienia w Karaczi, Islamabadzie, Peszawarze, Lahore i innych miastach organizowała także współrządząca Pakistanem Liga Muzułmańska. Można przypuszczać, że władze zezwoliły na manifestacje, aby zachować nad nimi kontrolę. Uczestnicy protestów jednoznacznie dali wyraz swym uczuciom, wznosząc hasła: „Śmierć Ameryce!”, „Przyjaciele USA są zdrajcami” i „Precz z Musharaffem”. 19 stycznia pojawiły się informacje, że atak na wieś Damadola jednak okazał się skuteczny. Zawahiri ocalał, ale pod gruzami domów zginął jego zięć, a także co najmniej trzech innych wysokiej rangi terrorystów Al Kaidy. Wśród zabitych jest podobno Midhat Mursi al-Sajid Umar, ekspert od ładunków wybuchowych i trucizn, który wyszkolił setki islamskich bojowników w obozie pod afgańskim Dżalalabadem. Za pomoc

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 04/2006, 2006

Kategorie: Świat