Wszyscy zachłysnęliśmy się mechanizmami gospodarki rynkowej Rozmowa z ks. biskupem Janem Chrapkiem – „Ludzie są zmęczeni polityką, a gorące medialne tematy odwracają uwagę od problemów, z którymi boryka się nasz kraj – bezrobocia i ubóstwa oraz pomocy potrzebującym”. Cytuję homilię wygłoszoną przez księdza biskupa z okazji tegorocznego Wielkiego Postu. Ale bezrobocie i bieda to nie jest wyłącznie „dopust Boży”. – Oczywiście, że bezrobocie to nie jest „dopust Boży”, lecz skutek ludzkich działań. Jest on spowodowany przez wiele elementów. Jeśli chodzi o pozostałości minionego systemu, nadopiekuńczość państwa sprawiła, że oduczyliśmy się odpowiedzialności, twórczego podejścia do rzeczywistości. Jest to również skutek błędów w decyzjach podejmowanych w ramach tworzenia strategii gospodarczych, a także skutek pewnych mechanizmów komercyjnych, które rządzą krajami, nie tylko regionami. Jest to wypadkowa bardzo wielu czynników, a mądrość polityków powinna polegać na tym, aby stworzyć system, który uwzględni te wszystkie elementy. – Bierność ludzi to nie tylko następstwo realnego socjalizmu. To także rezultat współczesnych działań polityków. Skutki są odczuwalne zwłaszcza w regionach największej zapaści gospodarczej. – Powinno się aktywizować ludzkie działania, uświadamiać ludziom konieczność bardziej aktywnego i twórczego bycia w rzeczywistości. Budować takie struktury polityczne, dzięki którym ludzie tworzący nowe miejsca pracy będą w jakiś sposób premiowani. Powinni szukać rynków zbytu itd. Te inspiracje powinny uwzględniać wartość osoby ludzkiej i dobra wspólnego, jakim jest podmiotowość Polski. Reasumując, to w wielkiej mierze skutek nieuświadomionych, jednak krótkowzrocznych działań. – W swej książce z gatunku wywiad-rzeka, zatytułowanej „Świat, zbawienie i telewizja”, na pytanie, jakiego dziennikarza postawiłby ksiądz biskup wyżej: rzetelnego profesjonalistę z pewną skłonnością do cynizmu czy pełnego zapału, ale niedouczonego od strony zawodowej, ksiądz zdecydowanie odpowiada: „Wolałbym fachowca”. Tak samo w stosunku do polityków? – Oczywiście. Ani dobrymi chęciami, ani jakimikolwiek zaklęciami nie można poprawić warunków życia ludzi i bezpieczeństwa państwa. Wrażliwe sumienie i profesjonalizm połączony z głęboką wiedzą – to cechy dobrego polityka. – Politykom udaje się dość często pozyskiwać ludzi Kościoła dla postneoliberalnych haseł, podważających naukę społeczną Kościoła. A co z tezą o nadrzędności pracy nad kapitałem? – Jest to zasadne pytanie. Na tym etapie odchodzenia od gospodarki centralistycznej zbyt mocno zachwyciliśmy się czystym liberalizmem gospodarczym, wszyscy zachłysnęliśmy się zbyt mocno podziwem dla gospodarki wolnorynkowej, sądząc, że jest to panaceum na pozostałości tzw. realnego socjalizmu i zawierzyliśmy jej, zabsolutyzowaliśmy jej „zbawienne” działanie. Kościół w spojrzeniu na sprawy gospodarcze nie miał, oczywiście, doświadczeń i zbytnio uwierzyliśmy niektórym politykom. Kościół ma jednak jasną wrażliwość na aspekty społeczne. Z drugiej strony, zdawaliśmy sobie sprawę, jak bardzo ten poprzedni system „udziecinnił” podmioty pracy, czyli ludzi. Znalazłszy się między dwoma krańcowymi sytuacjami, łatwiej daliśmy się uwieść atrakcyjności wolnego rynku. Muszę jednak powiedzieć szczerze, że wrażliwość ewangeliczna właściwa ludziom Kościoła kazała nam uważniej przypatrywać się działaniu gospodarki wolnorynkowej w naszym kraju. Oczywiście, są wśród nas ludzie, którzy w sposób przesadny bronili wolnego rynku, widząc w nim niemal jedyne lekarstwo. – Mija właśnie dziesiąta rocznica powstania encykliki Jana Pawła II “Centessimus Annus” (1991), w której papież wyraźnie mówi o niebezpieczeństwach, jakie czyhają podczas przemian społeczeństw wychodzących z komunizmu. Mam wrażenie, że Kościół w Polsce jakby dopiero teraz odkrył jej niezwykłą aktualność w odniesieniu do naszej rzeczywistości. – Z pierwszej encykliki społecznej Jana Pawła II, “Laborem Exercens”, której 20-lecie obchodzimy i która zrodziła się z polskiego doświadczenia, doskonale zrozumieliśmy niebezpieczeństwa związane z totalitarnym podejściem do owocu ludzkiej pracy. To osłabiło nieco naszą uwagę, jeśli chodzi o obserwowanie skutków stosowania wytrycha wolnorynkowości. Co się tyczy “Centessimus Annus”, wydawało się nam, że skoro nasz papież się wypowiedział, już to samo jest wystarczające. Systemowe rozwiązania nie są domeną Kościoła, ale uczymy się tego, aby uwrażliwiać polityków na takie rozwiązania. W “Centessimus Annus” papież mówi, że nie wystarczy pomagać ludziom, że trzeba stworzyć taki system funkcjonowania gospodarki, w którym potrzeby będą, po pierwsze, w ogóle dostrzegane, a po drugie – rozwiązywane. Myśmy właśnie tego nie zauważyli. – Papież, który przyłożył skutecznie rękę
Tagi:
Mirosław Ikonowicz