Będzie tłok w metrze, a policja może mieć problem z opanowaniem tłumu – londyńczycy panikują przed igrzyskami Zofia A. Reych Korespondencja z Londynu Pasażerowie londyńskiego metra wiedzą, że na schodach ruchomych stoi się po prawej stronie, a idzie lewą. Ale na plakatach, które zawisły wzdłuż podziemnych korytarzy, widnieje zad ogromnego konia blokującego ruch. Koń i dosiadająca go zawodniczka są w drodze na olimpijski hipodrom. „Sprawdź, jak igrzyska wpłyną na twój dojazd do pracy”, głosi plakat promujący kampanię „Get Ahead of the Games” (w wolnym tłumaczeniu „Zdążyć przed igrzyskami”), która ma pomóc londyńczykom przetrwać rozpoczynającą się 27 lipca imprezę. Igrzyska, okrzyknięte przez angielskie gazety największą pokojową operacją logistyczną Wielkiej Brytanii, będą trzecimi w historii Londynu, a zarazem pierwszymi na świecie obsługiwanymi w całości przez transport publiczny. Na Trafalgar Square tyka zegar odliczający sekundy pozostałe do ceremonii otwarcia. Obaw o nieukończenie przygotowań na czas nie ma, inne – owszem. Chociażby bezsilność brytyjskich służb porządkowych po rozruchach na początku sierpnia zeszłego roku wywołała pytania o bezpieczeństwo igrzysk. Na domiar złego do najostrzejszych starć chuliganów z policją doszło właśnie na East Endzie (na Mare Street), w tej samej części miasta, w której w lipcu zapłonie znicz olimpijski. Kampania wschodnia Oficjalne statystyki wymieniają zacofany gospodarczo East End jako najuboższy rejon Londynu. Znany z niepoprawnych politycznie żartów komik Jeremy Clarkson określił leżącą tu gminę Newham jako „oddaloną tak daleko na wschód, że właściwie to już Polska”. Analitycy mówią o wysokim odsetku mieszkańców pobierających zasiłki, najniższych zarobkach w stolicy i bezrobociu na poziomie 14,2% (w porównaniu z 8,6% w pozostałych dzielnicach, dane według fundacji CityMayors zajmującej się problemami urbanizacyjnymi). Budowa Parku Olimpijskiego w Stratford – dziś niemal ukończona – miała być lekarstwem na wszystko. Zagospodarowanie nieużytków poprzemysłowych, miejsca pracy dla lokalnej ludności i wydźwignięcie East Endu z biedy obiecywał Tony Blair po wygranych wyborach parlamentarnych w 1997 r. Dzięki staraniom laburzystów Londyn pokonał w wyścigu po znicz Paryż i po raz trzeci został organizatorem letnich igrzysk. Dziś nad krajobrazem East Endu góruje czerwony stalowy szkielet. To 115-metrowa wieża-rzeźba o niewypowiadalnej nazwie ArcelorMittal Orbit Tower. Nadanie tego wdzięcznego imienia przypadło w udziale najbogatszemu człowiekowi Wielkiej Brytanii, Lakshmiemu Mittalowi. Pochodzący z Indii magnat stalowy na budowę wyłożył 16 mln funtów. Wieża Eiffla Londynu, jak określił kosztującą 20 mln inwestycję burmistrz Boris Johnson, ma przyciągać turystów i być trwałą pamiątką po imprezie. Londyńczycy – z właściwym sobie taktem – tego nie komentują. Co zaś się tyczy miejsc pracy przy budowie wieży i reszty parku, mieszkańcom okolicznych gmin przypadło w udziale 15%. Supeł komunikacyjny Na dworcu Stratford zbiegają się tory pociągów dalekobieżnych, dwóch linii metra i dwóch linii naziemnej kolei miejskiej. Nowy terminal autobusowy zajął miejsce między dworcem a niewielkim domem towarowym, zbudowanym jeszcze w latach 70. Drugą stronę stacji zdominowało otwarte w zeszłym roku centrum handlowe Westfield o powierzchni niemal trzykrotnie większej niż warszawskie Złote Tarasy. Biegnący przez jego środek chodnik – po obu stronach wystawy luksusowych sklepów – łączy dworzec i nowo powstały Park Olimpijski. W pobliżu wybudowano też wioskę olimpijską. Wszystko razem tworzy kompleks Stratford City. Główny punkt projektu rewitalizacji wschodniej części miasta jest w dużej mierze tożsamy z budową infrastruktury olimpijskiej. Podróż metrem z centrum do Stratford trwa 20 minut. Tłum na peronie bywa tak wielki, że pojawia się niebezpieczeństwo zepchnięcia na tory przez współpasażerów. Stacje zamyka się wtedy z zewnątrz, póki wystarczająca liczba pasażerów nie opuści podziemi. Podróżni chcący dostać się do pociągów czekają na dworze. To w godzinach szczytu norma. Podczas igrzysk niestety będzie jeszcze gorzej. Na trasie między śródmieściem a Parkiem Olimpijskim leży największe europejskie centrum finansowe – City of London. Ze względu na powierzchnię nazywane Milą (2,6 km kw.), skupia 300 tys. ceniących punktualność fachowców. Do dyspozycji mają 12 stacji metra, w tym Bank
Tagi:
Zofia A. Reych









