Żelazna kanclerka?

Żelazna kanclerka?

Ci, którzy lekceważyli Angelę Merkel, zazwyczaj tego żałowali Niemcy mają nowego przywódcę. Po raz pierwszy gospodarzem Urzędu Kanclerskiego została kobieta. Angela Merkel jest najpotężniejszą szefową rządu świata. Spośród wpływowych dam polityki tylko sekretarz stanu USA, Condoleezza Rice, przewyższa ją zakresem władzy. Kiedy 22 listopada Angela Merkel składała w Bundestagu kanclerską przysięgę, temu triumfowi przyglądały się z satysfakcją najbardziej wpływowe Frauen Republiki Federalnej – m.in. Friede Springer z imperium wydawniczego oraz najsławniejsza feministka kraju, Alice Schwarzer. Niemieckie media omawiały kwestię płci następczyni Gerharda Schrödera na wszystkie możliwe sposoby. Monachijska „Süddeutsche Zeitung” napisała, że triumf pani Merkel jest ważnym symbolem równych praw kobiet i mężczyzn. Według lewicowego dziennika „taz”, z kobietą na czele rządu Niemcy wreszcie znalazły się na „światowym poziomie”. Komentator konserwatywnej „Frankfurter Allgemeine Zeitung” przy okazji wyboru Merkel wdał się w rozważania na temat różnic żeńskiego i męskiego mózgu i doszedł do zdumiewającego wniosku, że kobieta jako szefowa gabinetu to „prawdziwa egzotyka”. Publicysta stwierdza jednak, iż na drodze na szczyty różnice płci zacierają się i powstaje jedna uniwersalna płeć polityczna, która ma cechy męskie. Berliński „Die Welt” zauważył, iż kanclerka nie będzie mogła pozwolić na charakterystyczne „męskie” gesty przyjaźni podczas spotkań z możnymi tego świata i z pewnością nie pójdzie z Władimirem Putinem do sauny. Gerhard Schröder i Jacques Chirac witali się wylewnie, ściskając się i parskając jak dwa wieloryby. Kanclerz Niemiec radośnie szczerzył zęby do francuskiego prezydenta, ale gdyby Madame La Chancelliere (pani kanclerka) pozwoliła sobie na podobny uśmiech, ludzie zrozumieliby to opacznie. Madeleine Albright, szefowa amerykańskiej dyplomacji w administracji Clintona, niekiedy brała w ramiona zagranicznych polityków, mogła jednak sobie na to pozwolić – była już w wieku babci, która ma prawo traktować młodszych mężów stanu czule jak wnuków. 51-letnia Merkel musi jednak wypracować własne rytuały władzy. I rzeczywiście podczas swej pierwszej wizyty zagranicznej, którą szefowa niemieckiego rządu złożyła w Paryżu, zachowywała się z dystansem, Chirac zaś z galanterią pocałował ją w rękę. Komentatorzy nad Łabą i Renem podkreślają, że Merkel osiągnęła szczyt nie dlatego, że jest kobietą, ale pomimo tego faktu. Jeszcze Konrad Adenauer mówił: „Baby w rządzie? To niewyobrażalne! Jak moglibyśmy przy nich swobodnie rozmawiać?”. Od tego czasu wiele się zmieniło, zwłaszcza po rewolucji moralnej i obyczajowej 1968 r., jednak podczas ostatniej kampanii wyborczej Gerhard Schröder, Joschka Fischer i ich zwolennicy uparcie rozpowszechniali portret Merkel jako tej, „która sobie nie poradzi”. Kiedy przywódczyni CDU pokazywała się dwa razy w tygodniu w tym samym kostiumie, dostawała dziesiątki listów z protestami. „Jak to, zamierza Pani stanąć na czele rządu, a nie ma co na siebie włożyć?”, pisał oburzony elektorat. Niektórzy, chociażby żona kanclerza Schrödera, Doris, złośliwie zwracali uwagę, że polityk Merkel nie spełniła zadania swej płci, czyli nie urodziła dziecka, zatem jej droga życiowa różni się od doświadczeń większości Niemek. Akademiczki w RFN mają znaczny udział w kryzysie demograficznym państwa, gdyż ich dzietność jest niepokojąco niewielka, niestety, przywódczyni CDU, doktor fizyki, nie dała im dobrego przykładu – lamentowali krytycy. Te głosy nie pozostały bez echa. W wyborach nie doszło do pokazu kobiecej solidarności. Większość żeńskiego elektoratu odmówiła partii Merkel swego głosu. „Angie” uważana jest za nieśmiałą, pozbawioną charyzmy, trochę szarą i mysią. Opiniotwórczy magazyn „Der Spiegel” określił liderkę CDU jako nieco niesamowitą. Tylko 48% społeczeństwa ocenia ją jako sympatyczną. Mimo wszystko córka pastora z Brandenburgii dopięła swego. Jako pierwszy polityk ze Wschodnich Niemiec zdobyła najważniejszy urząd w państwie, stanęła na czele wielkiej koalicji, złożonej z CDU/CSU i socjaldemokratów. Nie wywołało to w społeczeństwie entuzjazmu. Według sondażu instytutu Emnid, tylko 36% obywateli uważa, że nowy rząd potrafi rozwiązać problemy kraju. A są one ogromne – prawie pięciomilionowe bezrobocie, powiększająca się z roku na rok dziura w budżecie, ekonomiczna stagnacja. „Finanse publiczne zostały zrujnowane, rodzinne srebra wyprzedane, systemowi państwa opiekuńczego grozi zapaść, a informacje z gospodarki mogą wpędzić w depresję”,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2005, 48/2005

Kategorie: Świat