Zima pod folią

Zima pod folią

zniszczony dom rodziny Schmidt fot. Helena Leman

Mamy dach nad głową głównie dzięki ludzkiej solidarności – mówią mieszkańcy terenów zniszczonych przez wichurę Początek grudnia, pociąg z Tczewa do Chojnic sunie w ciemnym, leśnym tunelu. Za stacją Gutowiec tunel nagle się kończy. Lasu nie ma, tylko kikuty drzew po obu stronach torów. Na stacji w Rytlu kilku robotników łata papę na budynku dworcowym. Obok, na wysokim, zabytkowym gmachu, który na początku XX w. był planowany jako dworzec kolei berlińsko-królewieckiej, też dopiero zaczęli kłaść dach. – Żeby tylko zdążyli przed śniegiem – martwi się Janina Grzonka, lokatorka z parteru. – Nie wiem, czemu tak wolno im to idzie, może pieniędzy nie mają albo dekarzy brakuje. Wielu majstrów wyjechało za granicę, a ci, co zostali, mają tak dużo zleceń, że pracują często w kilku miejscach naraz. Rodzina Grzonków z pomocy rządowej dostała 500 zł na remont pozaciekanej kuchni i 1 tys. zł z fundacji kolejowej z Warszawy na naprawę zalanej kotłowni. Jednak dopóki dachu nie ma, remontu nie robią. Emerytce Irenie Bruskiej, sąsiadce Grzonków z pierwszego piętra, w remoncie pomaga syn. – Jakoś to będzie – pociesza się gospodyni. – Jak zaczęli roboty na tym dachu, to przecież je skończą. Wyrwało w nim trzy dziury i zwaliło komin, najbardziej ucierpiały kuchnia i łazienka. Jak runął wicher, to cała chałupa się trzęsła. Dostałam 1 tys. zł z pomocy państwowej i 2 tys. od proboszcza. Wszystko rozliczyłam fakturami, 1350 zł zapłaciłam hydraulikowi, 900 zł wziął elektryk, a 1 tys. zł kafelkarz. Wsparcie duże nie jest, ale są ludzie w gorszej sytuacji. Moja 80-letnia sąsiadka, co pod dachem mieszkała, wyprowadziła się do córki, bo jej mieszkanie to ruina. W kontenerze Kontenery stanęły w Rytlu dwa, na podwórku rodziny Kosiedowskich i Schmidtów, trzeci miał trafić do pani Ewy, ale proboszcz dał jej mieszkanie w organistówce. Kobieta będzie budować dom na wiosnę, otrzymała prawie pełną kwotę z pomocy rządowej (stawka na budynek mieszkalny wynosi do 200 tys. zł). – Już w sierpniu nadzór budowlany stwierdził, że nasz dom nie nadaje się do zamieszkania – mówi Monika Kosiedowska. – Burmistrz gminy Czersk zaproponowała nam mieszkanie socjalne w Zapędowie, 10 km stąd. Odmówiliśmy, bo tu mamy działkę, budynki gospodarcze, nie mogliśmy tego tak zostawić. W październiku sołtys wystąpił o kontener dla nas. Chcemy zdążyć z remontem domu przed mrozami, bo zima w kontenerze może być ciężka, już teraz uszczelniamy okna kocami. W kontenerach najdroższe jest ogrzewanie, butla gazu, która wystarcza na cztery-pięć dni, kosztuje 150 zł. Rodziny dostały na ten cel po 10 tys. zł z funduszu wojewody. Irena Schmidt wciąż odkłada przeprowadzkę do kontenera. Na razie mieszkają w nim jej synowie. Mówi, że ludzie wytykają ją palcami, bo dostała zbyt wiele: 37 tys. od państwa i drewniany domek od sponsora. – Tego domku jeszcze nie mam, mają go stawiać dopiero w styczniu – tłumaczy. Kobieta wychowuje piątkę dzieci, w tym jedno niepełnosprawne. Byle do wiosny Wzdłuż rozjeżdżonej drogi z Rytla do wsi Młynki w gminie Czersk ciągnie się drzewny wał, wysoki na kilka metrów. Drogę blokują ciężkie samochody z przyczepami, na które wielka łapa dźwigu kładzie potężne bale. Ludzie mówią, że prace trwają tu od rana do wieczora. Kilometr dalej, w lasach prywatnych, cisza, czasem tylko przerywana jękiem samotnej piły. Pan Jan z Młynek ma 8 ha powalonego lasu i sprząta go własnymi siłami. – Pracujemy we trójkę, ja, syn i jego kolega – wyjaśnia. – Oni ścinają, ja wyciągam drzewo traktorem. Na uporządkowanie lasu mamy czas do listopada 2018 r. Jeśli co miesiąc wysprzątamy hektar, powinniśmy zdążyć. Żeby tylko nie przyszła śnieżna zima, bo wtedy wyrąb trzeba będzie przerwać. U nas ziemie są słabe, szóstej klasy, wielu gospodarzy jeszcze za PRL decydowało się na zalesienie, żeby uniknąć obowiązkowych dostaw. Mój brat, który ma 20 ha zniszczonego lasu, wynajął firmę. Ale one tak kombinują, że rolnik nawet 30% zysku z tego drewna nie będzie miał. Gospodarz początkowo z rządowej pomocy otrzymał tylko 3 tys. zł na naprawę dachu domu, po interwencji w urzędzie gminy kwotę zwiększono do 6 tys., dostał

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2017, 51/2017

Kategorie: Kraj