Złą passę trzeba odwrócić

Złą passę trzeba odwrócić

Nie może być tak, że odpowiedzialność za sport ponoszę ja sam, a inni chowają się za filary Stefan Paszczyk, prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego – Panie prezesie, już dawno walka o fotel szefa Polskiego Komitetu Olimpijskiego nie zapowiadała się tak emocjonująco. – Chyba nigdy. Kiedy się ubiegałem o to stanowisko po raz pierwszy, otrzymałem 96% głosów poparcia, po raz drugi poparło mnie 94% delegatów. Dzisiaj realia się zmieniły. Dlatego jestem ciekaw, jak te wybory będą przebiegać. Powiem szczerze, nie przypuszczałem, że będę miał kontrkandydatów. Ale dobrze. Na tym polega istota demokracji. – Dla pana byłaby to już trzecia kadencja. – W pierwszej kadencji priorytetem była poprawa statusu byłych olimpijczyków. Widziałem na własne oczy wiele dramatów znakomitych sportowców, którzy po zakończeniu kariery wpadali w tarapaty. Dzięki pracy Marii Kwaśniewskiej-Maleszewskiej i członków Komisji Współpracy z Olimpijczykami ponad 70 Olimpijczyków było objętych stałą pomocą ze strony PKOl. Następnym krokiem była inicjatywa powstania i przeforsowania w parlamencie ustawy o świadczeniach materialnych dla medalistów olimpijskich. Tu ogromną pomoc wykazała nasza Komisja Prawa Sportowego, a przede wszystkim mecenas Maria Zuchowicz. W drugiej kadencji postawiliśmy na promocję sportu poprzez silne związanie go z kulturą i sztuką. Organizujemy wiele konkursów, m.in. od 1969 r. „Wawrzyn Olimpijski”. Jego laureatami były takie znakomitości jak: Krzysztof Penderecki, Wojciech Kilar, Jerzy Hryniewiecki, Jerzy Nowosielski, Tadeusz Kubiak, Karol Śliwka, Tomasz Sikora i Jerzy Harasymowicz. Co roku na Konkurs im. Jana Parandowskiego, organizowany dla uczniów szkół podstawowych i gimnazjów, wpływa 2 tys. opowiadań o tematyce olimpijskiej. Razem z VISA organizujemy konkurs plastyczny pod auspicjami MKOl. Wśród laureatów międzynarodowego etapu są młodzi Polacy. 11-letni Jakub Hubner, zdobył złoty medal i w nagrodę pojechał na igrzyska olimpijskie do Nagano. Organizujemy plenery malarskie i graficzne dla studentów ASP. Odbywają się one w ośrodkach olimpijskich. PKOl funduje pobyt, w zamian otrzymujemy ciekawe prace. Organizujemy konkursy „Fair Play” – wspólnie z redakcją „Rzeczpospolitej”, „Trenerka Roku”, „Nadziei Olimpijskiej im. Eugeniusza Pietrasika”. Powołaliśmy też ponad 160 Klubów Olimpijczyka i 16 Regionalnych Rad Olimpijskich. To tylko przykłady naszej działalności. W poprzednich dwóch kadencjach pracowaliśmy nad rozwinięciem aktywności Polskiej Fundacji Olimpijskiej. Dzięki temu nasza działalność nie jest dotowana z budżetu państwa. Wybudowaliśmy też Centrum Olimpijskie. Nasza poprzednia siedziba mieściła się w budynku mieszkalnym i co tu kryć – daleko jej było do standardów. Ale kiedy ten nowy, piękny budynek stanął, odezwały się głosy, że szklane domy budujemy… Zawiść, żal, że mamy coś, co wzbudza uznanie zagranicznych gości? – Jakie wyzwania niesie najbliższa kadencja? – Rząd zdecydował, że powstanie jeden centralny urząd ds. sportu. W tej sytuacji PKOl, moim zdaniem, powinien stać się centrum samorządu sportowego. Centrum, które wyraźnym głosem będzie prezentować swe opinie. Mam nadzieję, że uda nam się zebrać silne zespoły ekspertów, które będą miały prawo i podstawy, by publicznie wypowiadać się na temat sportu. Nie może być tak, że sam Paszczyk po IO w Atenach mówi o tym, jak to jego zdaniem źle wygląda sytuacja polskiego sportu. A później za to wylewa się na jego głowę kubeł pomyj. Tymczasem wszyscy inni, którzy naprawdę za sport odpowiadają, chowają się za filary. Do tej pory nie spotkałem się z rzetelną analizą i oceną przygotowań olimpijskich. Podobno taka ocena stała na rządzie. – Kto tak naprawdę powinien posypać głowę popiołem za Ateny? – Niech pan mnie nie zmusza do wskazywania palcem. Wszyscy mnie o to pytają, a każdy doskonale wie, kto odpowiadał za sport, kto był wiceministrem w MENiS podczas igrzysk w Atenach. Wszyscy powinni też wiedzieć, kto był prezesem Polskiej Konfederacji Sportu, która była bezpośrednim dystrybutorem środków rządowych. Te pieniądze trafiły do polskich związków sportowych. Tam były opracowane konkretne programy szkoleniowe. Tam też byli ludzie za to odpowiedzialni. Środki rządowe na przygotowania olimpijskie były skandalicznie niskie. Polski Komitet Olimpijski nie otrzymuje z budżetu państwa ani złotówki, nie finansuje i nie odpowiada za przygotowania olimpijskie. To jest

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 08/2005, 2005

Kategorie: Sport
Tagi: Tomasz Sygut