Zlituj się, Urszulo

Nie mam żadnego powodu, aby szczególnie ubolewać z powodu odejścia z rządu wicepremier Zyty Gilowskiej. Pani Gilowska jeszcze jako posłanka Platformy Obywatelskiej była zajadłą rzeczniczką polityki gospodarczej, której głównym celem jest przerzucenie kosztów transformacji ustrojowej na ludzi pracy najemnej, a także, która zakłada, że wzrost dochodów ludzi bogatych spowoduje skapywanie bogactwa w dół do ludzi niezamożnych i biednych, co nie sprawdziło się nigdzie. Rację ma też Jacek Żakowski, że pani Gilowska ma także swój oryginalny, własny dorobek, w postaci pomysłu podatkowego 3 x 15, „potanienia państwa” kosztem likwidacji resztek jego obowiązków społecznych czy wreszcie likwidacji tzw. kosztów uzysku dla ludzi nauki i kultury. Mimo to jednak z pewnym zdumieniem słucham głosów wybitnych skądinąd publicystów, którzy z całą powagą zastanawiają się, czy zwolnienie Gilowskiej na skutek nieznanych także jej samej zarzutów lustracyjnych jest zgodne z prawem i procedurami, czy też reguły te zostały naruszone i Gilowskiej stała się krzywda. Istnieją dwie rzeczywistości, jedna formalna czy proceduralna, wokół której koncentruje się uwaga inteligentnych nawet publicystów, oraz druga, która dotyczy klimatu życia w Polsce. A więc tego, że żyjemy w państwie coraz bardziej nierzeczywistym, w którym panuje klimat surrealizmu. Źródłem tego klimatu jest destrukcja norm,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2006, 27/2006

Kategorie: Felietony