50 lat temu do pierwszego domu towarowego w Polsce ściągały tłumy. Dziś jako jeden z wielu sklepów dla dzieci walczy o klienta „Politrucy od architektury”, jak mówił o nich Tyrmand, nigdy nie zaakceptowali budowli, warszawiacy ją pokochali. Była snem o wolności – w – dziedzinie odzieży, oczywiście. Od początku był rekordzistą. Projekt CDT, pierwszego w Polsce domu towa-rowego, powstał w trzy miesiące. Budowa wśród ruin centrum Warszawy trwała od roku 1948 do 1951. Modernistyczny projekt z wielkimi przeszkleniami, z podcieniami na parterze, odrywającymi dom od ziemi, wybrano spośród 50 zgłoszonych. Dziś architekci podkreślają, że to rzadki przypadek zabytku architektury powojennej, ale nie socrealistycznej. I krzywią się na przebudowy. 22 lipca skończył 50 lat. Jak mnie poinformowano w biurze prasowym, sprawa „stanęła na Zarządzie”. Decyzja – żadnych obchodów. Dawny CDT, dziś Smyk, należy do spółki Domy Towarowe Centrum. A tam zapewne uważa się, że nie ma sensu, by przypominać korzenie PRL-u. Dzisiejsze Domy nic nie wiedzą o starych pracownikach. CDT był miastem w mieście – 14 wind, w tym specjalna do przewożenia pieniędzy, pierwsze schody ruchome w sklepie, dwa podziemne piętra. Dwa razy nazywał się Centralny, co zbliżało go do pozycji Komitetu. I słusznie, bo tu falowały uczucia do władzy. Gdy rzucili śpioszki – rosły. Choć nadszedł czas, gdy władzy nie pomogła żadna dostawa. Nawet bobo-fruitów. Bo CDT był szafą z lustrem. Dla władzy. Raz spłonął. Przez wiele lat, o czym niewielu pamięta, był ulubionym tematem pocztówek z Warszawy. Lubili go też filmowcy. To w kawiarence CDT Kalina Jędrusik tęsknie spoglądała na Wieńczysława Glińskiego w filmie „Lekarstwo na miłość”. Obowiązkowo, po Pałacu Kultury, zwiedzały go wycieczki. CDT otwierano o godzinie dziewiątej, ale tłum koczował od piątej rano. Dom miał na etacie dwa psy, straszne owczarki, które pozwalały się dotknąć tylko jednemu człowiekowi. Gdy zachorował, sprowadzono specjalnego trenera. Trwała „bitwa o handel” i koncentracja towaru w jednym miejscu. Pokusa dla złodziei. Wielu zostawało na noc. Naiwni. Społeczna, trzyosobowa komisja codziennie rano sprawdzała każde piętro. Efekt – mężczyzna zamknięty w toalecie. W kilku paltach i z kilkoma teczkami. Poza tym złodzieje często chowali się w szafach i w stosach kołder. Lata 60., czyli papier toaletowy dla gwiazdy „Lawina światła w sekundowych odstępach spada rzędami żarówek z szóstego piętra ku parterowi”, tak opiewa CDT prasa. I dodaje, że codziennie przychodzi tu 100 tys. osób (30 tys. coś kupi), czeka towar wartości 110 mln zł, pracuje 1200 osób. Niestety, w okresie przedświątecznym nie ma koszul non-iron ani skarpetek elastycznych. Papier toaletowy tylko bywa. – Przyszłam po kozaczki, a kupiłam czeskie lakierki – żali się jedna z gwiazdkowych klientek w 1966 r. Tylko kapeluszy nikt nie chce. Nie pasują do jesionki. W CDT toczą się dialogi, które cenzura po pewnych retuszach przepuszcza do „Sztandaru Młodych”. Oto niektóre: – Czy jest papier toaletowy? – Niestety, nie. – Pani mnie nie poznaje? Ja jestem z telewizji. – Coś ty, Basiu, w niebieskiej sukni chcesz iść do ślubu. Władka chcesz ośmieszyć. A on poważny człowiek, właściciel zakładu chrześcijańsko-rowerowego. – Ja nie wiem, co tu ta ciotka Marysia widziała. Jedźcie, mówi, w CDT pełno sukien. Przy ladzie mnożą się konflikty, najbardziej zaciekli ozdabiają skargi służbowymi pieczątkami i domagają się dzielenia resztek materiałów, co jak wiadomo, jest zakazane. W książce skarg i zażaleń są też pozytywne uwagi. Bronisław Kamiński, pracujący w CDT od początku, doczekał się laurki. „Powierzyłbym mu nie tylko wybór tkaniny na płaszcz, ale również uszycie tego płaszcza”, wpisał pewien klient. Ale częściej mówi się o chamstwie. Negatywnym przebojem lat 60. były szarobure czapki dla chłopców. Dzieci, mierząc je w stoisku, płakały. Klienci nie mogą się nadziwić, że w stoisku z zabawkami, z braku towaru, sprzedaje się ryby. Inni kradną – w 1966 r. barwnie opowiadano o pościgu za kobietą, która przez pół miasta uciekała w „drogocennym futrze”. Te lata należą do dyrektora Albina Kostrzewskiego, który rozumiał handel nawet w socjalizmie. To on wymyślił PDT-y, które zdobiły prowincję. W roku 1967 rozpoczęła się dyskusja partyjna,
Tagi:
Iwona Konarska









