Flagowe okręty włoskiej gospodarki przeżywają głęboki kryzys Korespondencja z Neapolu Wielki przemysł włoski dostał zadyszki. Zmniejszyła się produkcja samochodów, obuwia i żywności. Kłopoty przeżywają też inne sektory, będące wizytówką made in Italy – przemysł meblowy, tekstylny, chemiczny i elektryczny. Zapaść nie ominęła sfery usług – o krok od plajty zatrzymały się włoskie linie lotnicze Alitalia. Proporcjonalnie do zmniejszania się produkcji zwiększa się bezrobocie – 8,8% w skali kraju, na południu – 16,4%. Przeciętny Włoch ubożeje. Jeszcze nie ucichł marsz weselny na ślubie młodego spadkobiercy Fiata, Johna Elkanna, z dobrze urodzoną Lavinią Borromeo (wśród 800 gości nie zabrakło premiera Berlusconiego), a już zaczęto szeptać o rozwodzie Fiata i General Motors. I rzeczywiście. W niedzielę, 13 lutego br., po pięciu latach niezbyt udanego małżeństwa drogi tych dwóch firm ostatecznie się rozeszły. Rozstanie nastąpiło w zgodzie, bez orzekania winy. Udało się bowiem osiągnąć konsensus w budzącej najwięcej kontrowersji sprawie tzw. put option, czyli zawartej w umowie wstępnej klauzuli przyznającej Fiatowi prawo sprzedaży General Motors do 2009 r. pozostałych 80% sektora samochodowego turyńskiego przedsiębiorstwa. General Motors, który nie ma najmniejszej ochoty na wykup Fiata, wypłaci mu w ramach rekompensaty 1,55 mld euro, a ponadto odda posiadane udziały, tym samym przedsiębiorstwo wróci całkowicie we włoskie ręce. (Wyjątek stanowi Bielsko-Biała, która będzie kontrolowana w połowie przez Turyn i w połowie przez Detroit). Obopólne porozumienie pozwoli uniknąć wielomiesięcznej, a nawet wieloletniej szarpaniny sądowej. Fiat szuka nowej narzeczonej Nastroje Włochów po rozwodzie są bardzo optymistyczne. Luca Cordero di Montezemolo, przewodniczący rady nadzorczej turyńskiego koncernu, stwierdził, że jest bardzo zadowolony z rozwiązania umowy, która w obecnej sytuacji rynkowej stała się zbyt ograniczająca. – Odzyskaliśmy wolność i swobodę działania – skomentował posunięcie John Elkann, wiceprezes Fiata, wnuk Gianniego Agnellego. Swoje zadowolenie wyrazili też politycy od prawa do lewa. Włoski premier Silvio Berlusconi z właściwym sobie optymizmem uznał, że porozumienie otwiera nowe drogi rozwoju. Dla patrzącego z boku jedno jest pewne – Włosi potrafią dobrze się rozwieść. Blisko 2 mld dol. to niezły grosz, który pozwoli Turynowi stanąć na nogi. Chyba że potwierdzą się najbardziej pesymistyczne przewidywania ekonomistów z „Financial Timesa”. Otóż zgodnie z ich obliczeniami, Fiat miał przed sobą dwa lata egzystencji, kwota uzyskana z rozwodu podwoi ten okres. Niepewność co do przyszłości Fiata czują na własnej skórze przede wszystkim robotnicy. Na początku roku straciło pracę 3 tys. pracowników Mirafiori w Turynie. Ogromne kłopoty ma też oddział Termini Imerese, chyba że nastąpi wcześniejsze przekazanie produkcji Lancii Ypsilon. Na państwowym garnuszku wylądowała załoga zakładu Alfa Romeo w Arese. Zapowiedziano następne zwolnienia. Nie będzie łatwo wyjść na prostą, bo światowy przemysł samochodowy przeżywa głęboki kryzys. Konieczny jest plan głębokiej restrukturyzacji. Z pewnością nie wystarczy, jak radzi Fiatowi Sergio Chiamparino, burmistrz Turynu, rozejrzeć się za następną narzeczoną. Pazerność i megalomania Zapaść w Fiacie to niejedyny problem, z jakim boryka się włoska gospodarka. Spektakularny krach Parmalatu w grudniu 2003 r. pokazał, jak kruche były podwaliny mlecznego imperium. Firma rozrastała błyskawicznie, obejmując sektory niemające nic wspólnego z produkcją wyjściową, jak turystyka czy sport. Założyciel, Calisto Tanzi, uważał bowiem, że im firma większa, tym lepiej, bo państwo nie pozwoli jej upaść. I nie pomylił się w swoich kalkulacjach. Państwo pośpieszyło na ratunek upadającemu kolosowi. Na podobnych zasadach zbudował swoje imperium Sergio Cragnotti – jego firma Cirio, produkująca przetwory warzywne, rosła w oczach. (Cirio było pierwszym włoskim przedsiębiorstwem obecnym na giełdzie, dla którego ogłoszono w 2002 r. niewypłacalność). Cechą wspólną obu biznesmenów była niezwykła megalomania. Obaj sponsorowali drużyny piłkarskie; Tanzi praktycznie utrzymywał piłkarzy Parmy, nie mówiąc o prywatnych jachtach i osobistym samolocie międzykontynentalnym, chętnie pożyczanym biskupom i ambasadorom. Zarówno Cirio, jak i cieszący się sławą drugiej na świecie marki spożywczej Parmalat okazały się kolosami na glinianych nogach. Ich upadek pokazał, że brakuje solidnego
Tagi:
Małgorzata Brączyk









