Wybory po irlandzku

Wybory po irlandzku

Do urn wyborczych pójdzie nie więcej niż 5-6 tysięcy osób z ćwierć miliona uprawnionych do głosowania Korespondencja z Irlandii Polacy w Irlandii to rzesza ponad 250 tys. osób. Wydawać by się mogło, że to potężna grupa wyborcza. A jednak jest inaczej. Dlaczego? Polscy imigranci nie kryją rozgoryczenia tym, co się dzieje w Polsce. – Jak tu się cieszyć i z czego?! – pyta retorycznie Janusz Kaliciak, 53-latek spod Kalisza. – Żebym w takim wieku, po pięćdziesiątce, po przepracowaniu 27 lat w ojczyźnie lądował na bezrobociu i szukał zajęcia za granicą? Ludzie, do czego to podobne?! Wczoraj przyjechały tu moje dzieci, po studiach. Gdzie Kaczyńscy mają tę pracę dla młodych i te miliony mieszkań?! – Jak to gdzie? W planach! – śmieją się polscy klienci Tesco, przysłuchujący się naszej rozmowie. Markety Tesco, Lidl i Aldi to miejsca, gdzie można spotkać wielu Polaków. Robią tutaj tanie zakupy. Trochę z przyzwyczajenia, robili to samo w Polsce, licząc każdą złotówkę, trochę z oszczędności – mając w planach kupno wymarzonego M3, działki czy budowę domu. Jak twierdzą zgodnie, wygnały ich z kraju bieda, niedostatek, brak pracy i szacunku. – Pyta pan o wybory. Dobrze, odpowiem – mówi Michał, 23-letni student chemii z Poznania. Nie chce podawać nazwiska. – Nie znam żadnego polityka, który szanowałby siebie, a dzięki temu i wyborców. Mijają się z prawdą, mówią to, co w danej chwili publika chce usłyszeć. Dwa lata temu głosowałem na PiS. Namówiła mnie babcia, która wiele dla mnie znaczy, wychowała mnie. Pomyślałem: Polska bez afer, mieszkania, tanie kredyty i praca… Po blamażu SLD to była jakaś nadzieja. Była. Dzisiaj, gdybym był w Polsce, schowałbym babci nie tylko dowód, ale i paszport. Za kim zagłosuję? Uśmieje się pan pewnie. Głosuję na Ikonowicza. To co, że lista Samoobrony. To człowiek, który mówi i to robi. Broni tych słabych. To trzeba cenić. A Kaczyńscy? Rozczarowali mnie. Mamę też. Jest pielęgniarką. A było tak miło Kolejne miejsce. Irlandzka restauracja w centrum Dublina. Spotykam znajomą parę spod Wrocławia. Kawa, włoskie kanapki zapiekane z serem, duszone mięso. Potem deser. Rozmawiamy o wszystkim. O wyborach też. – A było tak miło… – rozmarzyła się Anna, piękna 30-latka. Przyjechała do Irlandii trzy i pół roku temu. Po roku dołączył do niej Maciek, jej mąż polonista. Ania pracuje w zawodzie. Maciek zaś zaczął swój imigrancki żywot od pracy w McDonaldzie. Potem, gdy podszkolił język, zrobił kurs operatora wózka widłowego i pracował w magazynie. Od kilku miesięcy pracuje w ochronie. – Wiesz, że na coś takiego nie byłoby nas stać w Polsce częściej niż dwa razy w miesiącu? – uśmiecha się Maciej. – Przyjechaliśmy na wyspę po pracę i pieniądze. Za kilka lat chcemy wrócić. Nasze marzenia? Dla Irlandczyków śmieszne i małe – własne mieszkanie w bloku. Za rok będzie nas na nie stać, bez potrzeby wzięcia kredytu. W Polsce zajęłoby to bardzo długo. Za długo. Rozmawiamy przy kawie, patrząc od czasu do czasu na wielki ekran telewizora. Powracam do pytania o 21 października. Ania nie ukrywa, że będzie głosować na listę LiD. – Zawsze byłam lewicowa i nie wstydzę się tego. OK, poprzedni system miał sporo wad, ale były i dobre rzeczy. Panowie z „Solidarności” w szybkim czasie zniszczyli nawet to, co było dobre. Nie cierpię Kaczyńskich, wiesz dlaczego? Bo zamiast chleba dają ludziom tylko mdłe igrzyska, przy okazji skłócając nasze ciężko doświadczone przez transformację społeczeństwo. Poza tym jako Polka mam dość ośmieszania naszego kraju za granicą. Pani Fotyga skompromitowała się nie raz i nie dwa. Dość tego. – Też o tym myślałem – wtrąca się do rozmowy Maciej. – Ale zmieniłem zdanie. Głosuję na Tuska. Głos dobry, bo imigranci w wyborach mogą głosować jedynie na listę warszawską. Do tej pory tylko Tusk przyjechał do Dublina i spotkał się z nami. Znaczy, zależy mu na naszych opiniach i na nas, imigrantach. Dostałem SMS-a od znajomego z SIPTU i byłem na spotkaniu z nim. Powiedział szczerze: „Głosujcie, zmieniajcie, ale nie wracajcie jeszcze teraz”. Taka jest prawda – nie ma dokąd. Zdecydowana większość Polaków i Polek, których pytam o preferencje wyborcze, ucina dyskusję w zarodku.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2007, 41/2007

Kategorie: Świat