Zniewoleni

Zniewoleni

– Pokój był ciemny i zimny, na ścianach grzyb, a cały dom był ruiną. Dług za pokrycie kosztów podróży do Wielkiej Brytanii spłaciłam po miesiącu. Mogłam odejść, ale wiedziałam, że znajdą mnie i zabiją. Musiałam zostać – opowiadała Polka, która w Wielkiej Brytanii zmuszana była do pracy.

– Znam przypadki Polaków wracających z Niemiec i Wielkiej Brytanii, którzy ulegali różnym formom przymusu. Nie chodzi tylko o niewolniczą pracę. Często kazano im występować o świadczenia i kredyty, które później odbierano – mówi Joanna Garnier z La Strady, fundacji walczącej z handlem ludźmi i niewolnictwem, która rocznie pomaga ok. 200 osobom. – Ofiarą oszustów werbowników padają ludzie, którzy nie radzili sobie z życiem w Polsce – dodaje.

Autorzy raportu zwracają uwagę na to, że zmieniły się kraje pochodzenia niewolniczej siły roboczej w Polsce. Dotychczas byli to obywatele krajów ościennych, szczególnie Ukrainy, Bułgarii i Rumunii. Teraz także stanowią oni znaczny odsetek, ale do niewolniczej pracy w Polsce zaczęli być ściągani Wietnamczycy, Chińczycy i Filipińczycy. Ostatnio głośno było o grupie 800 północnokoreańskich robotników pracujących niewolniczo na polskich budowach i w stoczniach.

Z raportu „Global Slavery Index” wynika, że przeważająca większość osób zaliczanych w Polsce do grona niewolników, pracuje na budowach, przy pracach domowych i w fabrykach. Nie odnotowano osób, które pod przymusem świadczyłyby usługi seksualne.

Pytam o to Joannę Garnier. – Faktycznie w ostatnim czasie notujemy coraz więcej przypadków pracy przymusowej. Nie oznacza to jednak zmniejszania się liczby ofiar handlu ludźmi pracujących w seksbiznesie. Moim zdaniem, to dowód na to, że prostytucja jest coraz lepiej ukrywana. Zniknęła z ulic i przeniosła się do internetu – tłumaczy.

Śladem Wielkiej Brytanii

Co zatem robić, aby skutecznie walczyć ze zjawiskiem niewolnictwa? Andrew Forrest odpowiada, że kraje, szczególnie 10 największych gospodarek świata, powinny pójść śladami Wielkiej Brytanii, która przyjęła w tej sprawie odpowiednią ustawę. – Są w niej kluczowe punkty. Po pierwsze, powołanie niezależnego komisarza, który zbierałby informacje i oceniał politykę rządu w tym zakresie. Po drugie, zobowiązanie firm do przyjrzenia się łańcuchom swoich dostawców, by wykluczyć ryzyko korzystania z pracy niewolniczej – mówi. – W Wielkiej Brytanii dostrzegli, że mają problem. Jest tam zresztą wiele przypadków wykorzystywania Polaków w rolnictwie, na budowach, w fabrykach czy w myjniach samochodów – podkreśla nasz rozmówca.

W Polsce do grudnia 2015 r. obowiązywał narodowy plan walki z niewolnictwem i handlem ludźmi. Nowy rząd nie zamierza na razie wprowadzać nowych regulacji dotyczących tego procederu. Co więcej, zagranicznych pracowników coraz częściej uzależniają od siebie polscy przedsiębiorcy. – Ludzie trafiają do pracy w fabrykach i przemyśle spożywczym. Pracują przymusowo lub ponad siły. Notorycznie nie otrzymują wynagrodzeń – opowiada Joanna Garnier. – Pracownicy ze Wschodu często nie mają co liczyć na ostatnią pensję. Pracodawcy wiedzą bowiem, że kończy się im wiza i muszą wracać do siebie.

Autorzy raportu wskazują, że wiele krajów, w tym Indie, zrobiło dużo, aby ograniczyć niewolnictwo na swoim terytorium. Dobrze by było, gdyby Polska poszła w ich ślady. Liczba 181 tys. niewolników w środku Europy, w kraju „wolności i solidarności” to wstyd.

Strony: 1 2

Wydanie: 2016, 26/2016

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy