Żona Wolfganga

Żona Wolfganga

16.03.2017 Warszawa Trybunal Konstytucyjny n/z sedzia Trybunalu Konstytucyjnego Mariusz Muszynski sedzia trybunalu Konstytucyjnego Julia Przylebska fot Jacek Dominski/REPORTER headline: Konferencja Prezes Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej autor: Jacek Dominski/REPORTER agencja źródłowa: JACEK DOMINSKI/REPORTER credit: REPORTER

Gazeta oskarża, a sędzia Przyłębska nasyła na dziennikarzy prokuraturę. Pojedynek z tajnymi służbami w tle „Agenci służb specjalnych przejęli polski Trybunał” – to jeden z tytułów, z poważnego internetowego portalu. Takich zapowiedzi w przyszłości może być więcej. Minęło kilka tygodni od artykułu „Gazety Wyborczej” o związkach sędziów Trybunału Konstytucyjnego, Mariusza Muszyńskiego i Julii Przyłębskiej, ze służbami specjalnymi. Postawione zostały ważne pytania. Czy ta sprawa ma ciąg dalszy, czy może zostawi się ją odłogiem w nadziei, że przyschnie? Jak Przyłębska i Muszyński zamierzają to wyjaśnić? Zacznijmy od początku – kilka tygodni temu „Gazeta Wyborcza” opublikowała sensacyjny materiał. Czytamy w nim, że obecny wiceprezes Trybunału Konstytucyjnego, tzw. sędzia dubler Mariusz Muszyński, był w latach 90. oficerem Zarządu Wywiadu Urzędu Ochrony Państwa. I na etacie niejawnym pracował w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, w ambasadzie RP w Berlinie. W tym czasie w ambasadzie pracowało również małżeństwo Przyłębskich. Obecny ambasador w Niemczech Andrzej Przyłębski i jego żona Julia. Informatorzy „Gazety Wyborczej”, byli oficerowie służb specjalnych, ujawnili rzeczy szokujące. „Zebrane dane wskazują z dużym prawdopodobieństwem, że Muszyński, dziś wiceprezes TK, od połowy lat 90. jako oficer służb »prowadzi« obecną prezes TK Julię Przyłębską. Poznali się na placówce w Berlinie i przez lata utrzymywali relacje, których charakter mógł być związany z pracą Muszyńskiego dla specsłużb. Przesłanki są tak mocne i niepokojące, że dzisiaj możemy postawić tezę, że Trybunałem kierują ludzie służb, a proces jego przejęcia przez władzę mógł odbywać się pod kontrolą tych służb”, czytamy w artykule Wojciecha Czuchnowskiego. Andrzej, czyli Wolfgang W jaki sposób UOP dotarł do Przyłębskiej? Poprzez jej męża. Jak informowały media, w czerwcu 1979 r. Andrzej Przyłębski, chcąc dostać paszport, podpisał zgodę na współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa, przyjmując pseudonim Wolfgang. Jako tajny współpracownik spisywał się słabo i 17 maja 1980 r. w SB podjęto decyzję o zaprzestaniu współpracy. Potem, to już jest relacja „Gazety Wyborczej”, w roku 1991, polski wywiad uznał, że warto by Przyłębskiego „obudzić”. Był młodym, ciekawie zapowiadającym się naukowcem, specjalizującym się w niemieckiej filozofii i kulturze tego kraju, wystąpił o stypendium naukowe w Bonn. Teczka Wolfganga miała być w nowej rozmowie werbunkowej argumentem, ale podobno nie trzeba było jej używać. Przyłębski zgodził się współpracować „bez zastrzeżeń”. Został zakwalifikowany jako „specjalista-kontakt operacyjny”. I tak zaczęła się jego kariera. Czy można tej relacji wierzyć? Przyłębscy rozpoczęli pracę w Berlinie w roku 1996. On jako attaché kulturalny, ona zajmowała się w konsulacie sprawami prawnymi. Dwa lata później Sejm uchwalił ustawę o IPN. W jej wyniku ujawnione miały zostać teczki tajnych współpracowników służb specjalnych PRL. Jednocześnie służby zastrzegły, że utajnione będą teczki, których ujawnienie mogłoby zagrozić bezpieczeństwu państwa. Innymi słowy, teczki tych współpracowników, z którymi nowe służby kontynuowały współpracę, miały trafić do tzw. zbioru zastrzeżonego. Ostatecznie znalazło się w nim ponad 450 m.b. akt. W roku 2016 uchwalono nowelizację ustawy o IPN. Na jej podstawie zbiór zastrzeżony miał zostać ujawniony. Służby znowu zastrzegły sobie, że część dokumentów pozostanie niejawna, zostanie im nadana klauzula tajności, ale to były resztki – ok. 1,5 tys. jednostek archiwalnych. Reszta od czerwca 2016 r. była ujawniana. I w ten sposób w marcu 2017 r. wypłynęła teczka Andrzeja Przyłębskiego. Nasuwa się więc nieodparcie pytanie, dlaczego w ogóle znalazła się w zbiorze zastrzeżonym, kto ją tam skierował. Jeżeli jego współpraca z SB (prawdziwa bądź udawana, o tym poniżej) zakończyła się w roku 1980, jaki był powód jej ukrywania? MSZ nie chciało kompromitacji swojego pracownika? Sęk w tym, że MSZ nic do teczek nie miało. Ich weryfikacji dokonywały UOP i WSI. To tam decydowano, co zostanie ukryte, a co można ujawnić. Odpowiedź wydaje się oczywista – teczka Przyłębskiego trafiła do zbioru zastrzeżonego, bo świadczył on usługi dla Zarządu Wywiadu UOP. Wywiad krył swojego współpracownika. Dlaczego zatem podczas obecnej weryfikacji teczek została ujawniona? „Gazeta Wyborcza”, powołując się na swoich informatorów, pisze, że to efekt nieuwagi dokonujących selekcji oficerów Agencji Wywiadu. Owszem,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2017, 46/2017

Kategorie: Kraj