Zryw świętych Mikołajów

Zryw świętych Mikołajów

Ze świąteczną pomocą ruszają wielkie korporacje z gwiazdami mediów albo całkiem prywatne osoby, bez fajerwerków, telewizji i znanych twarzy Piątkowy poranek w warszawskim supermarkecie. Wśród półek przechadzają się członkowie klanu Damięckich, a Grażyna Zielińska, znana z serialu „Na dobre i na złe”, podbiega do klientów przy kasach i gorąco namawia do pomocy. Właśnie zaczęła się świąteczna zbiórka żywności. Aktorzy chętnie biorą udział w takich akcjach. Ilu z nich chce zaistnieć publicznie jako osoba o wielkim sercu, a ilu robi to z faktycznej potrzeby – nie wiadomo. Można oczywiście zarzucać, że gdyby chcieli po prostu pomóc, mogliby to równie dobrze robić bez medialnej sensacji. Ale kiedy klient supermarketu da się zwabić znanym nazwiskiem, znajomą twarzą Magdaleny Różczki czy Ewy Złotowskiej, chętniej pozostawi w przygotowanym koszu zakupione olej, makaron czy cukier. – Banki Żywności, powstałe w 1993 r. z inicjatywy Jacka Kuronia, realizują dwa cele: zapobieganie zjawisku marnowania żywności i pomoc osobom ubogim, czyli wykorzystanie tej żywności na rzecz drugiego człowieka. W organizowanych od 12 lat świątecznych zbiórkach uzyskujemy produkty, które na co dzień nie docierają do naszych banków – wyjaśnia Marek Borowski, prezes zarządu Federacji Polskich Banków Żywności. – Współpracujemy z ok. 3,3 tys. organizacji, które działają w lokalnych społecznościach, poznając ich potrzeby. 80% zebranej żywności trafi do potrzebujących jeszcze przed świętami, pozostała część w styczniu. Prawie każdy z nas zdążył poznać zasady świątecznej zbiórki. W czasie przedświątecznych zakupów klienci kupowali kilka produktów więcej i umieszczali je w przygotowanym koszu. „Kup coś dla nie siebie” – brzmi hasło tegorocznej akcji. Ryż, makaron, słodycze, puszki, herbata – potrzebne jest wszystko, co ma długą datę przydatności do spożycia. Teraz pracownicy Banków Żywności będą nasze dary pracowicie przeliczać, ważyć, rozdzielać i decydować, gdzie je przekazać. Z pomocą ok. 40 tys. wolontariuszy, którzy przyszli do banków z zaprzyjaźnionych szkół i organizacji pozarządowych, udało się zebrać ponad 550 ton żywności. Akcja Banków Żywności budzi zaufanie m.in. dlatego, że zbierana jest w niej przede wszystkim żywność, a nie pieniądze. Za dużo mieliśmy już historii o ginących sumach, o darowiznach, które nigdy nie trafiały do miejsca przeznaczenia. Zaufania nie wzbudza też sprzedaż kartek świątecznych czy rozmaitych choinkowo-żłóbkowych gadżetów, z których zysk idzie najpierw do drukarni czy fabryki, do zleceniodawcy, sprzedawcy, a dopiero na końcu, w bardzo niewielkim procencie – do potrzebujących. Gwiazdka z internetu Ciekawych pomysłów na pomoc innym może być mnóstwo. Swoje akcje charytatywne mają Polsat i TVN. Już od sześciu lat świąteczna akcja „Gwiazdka” organizowana jest na forum internetowym Pomocne e-mamy. Prywatnie, bez fajerwerków, telewizji i gwiazd. Zasady są proste. Dzieci z potrzebujących rodzin dostają paczki bezpośrednio od darczyńców. Organizatorki koordynują przydzielanie dzieciom „Mikołajów”. Maluchy mogą zostać do akcji zgłoszone przez osoby spoza rodziny, zawsze jednak za wiedzą i zgodą rodziców. „Mikołaj” przysyła e-mail, informując, ilu dzieciom może pomóc. Dostaje adres rodziny, informację o wieku, płci, czasem – zainteresowaniach i marzeniach dziecka. Kupuje prezent mieszczący się w zakresie 30-50 zł i wysyła go kurierem lub zanosi osobiście. Organizatorki mieszkają w różnych miastach Polski, ich podopieczni pochodzą zarówno z wielkich miast, jak i maleńkich miejscowości, a darczyńcy przysyłają swoje prezenty nawet spoza granic kraju. „Gwiazdka” działa bez pośrednictwa organizacji charytatywnych, na zasadzie pomocy niemal sąsiedzkiej – bo przecież w dobie internetu pojęcie sąsiedztwa znacznie się rozszerzyło. Akcja ogłaszana jest głównie na forach internetowych, a Andżelika, używająca nicka Nawias001, stara się nagłośnić inicjatywę. Świąteczna zbiórka to niejedyna akcja e-mam. Blanka, administratorka forum, najpierw zaangażowała się w akcję z okazji Dnia Dziecka. Brakowało chętnych do organizowania, postanowiła zatem poświęcić trochę swojego czasu. Później we wrześniu, kiedy zbierane były wyprawki dla uczniów, znów była jedną z koordynatorek. No i teraz, w święta. – Jestem kurą domową. Zawożę córkę na zajęcia, robię zakupy, sprzątam, gotuję, prasuję – mówi z humorem. Sama wie, jak trudno czasem poprosić o pomoc i jak bardzo się nieraz tej pomocy potrzebuje. Jej

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2008, 52/2008

Kategorie: Kraj
Tagi: Agata Grabau