Saudyjski dwór królewski utrzymywał, że nie wiedział o zabójstwie Chaszukdżiego. Czy uważali Turków za idiotów? Sauda al-Kahtaniego (doradcę księcia Muhammada, specjalizującego się w zwalczaniu oporu wobec władzy) opanowała swego rodzaju obsesja na punkcie Chaszukdżiego. Najpierw próbował go unieszkodliwić ustnym zakazem komunikacji i spotkań z zagranicznymi dziennikarzami. Później zaczął szukać dla niego roli w dworskim aparacie medialnym. Chaszukdżi miał przeszło 1,5 mln obserwujących na Twitterze i mógł się pochwalić znajomościami wśród reporterów, dyplomatów i ludzi biznesu z całego świata. Z punktu widzenia propagandy internetowej stanowił wyjątkowo łakomy kąsek. Muhammad i jego najbardziej oddany porucznik przykładali ogromną wagę do nastrojów na Twitterze. Platforma ta dawała dobry wgląd w to, jak saudyjski lud postrzega nowego księcia koronnego. Al-Kahtani wciąż wykorzystywał swoją armię much, czyli posłusznych mu użytkowników – pośród których wielu było w rzeczywistości botami – aby namnażać pozytywne posty i hejtować krytyków rządu. W pewnym momencie stworzył też hasztag „czarnalista”, którym Saudyjczycy mieli oznaczać współobywateli żywiących prokatarskie sympatie. „Sądzicie, że podejmuję decyzje bez niczyjej rady? – zatweetował. – Jestem pracownikiem, a także wiernym wykonawcą rozkazów mojego pana, króla, i mojego pana, prawowitego księcia koronnego”. Zakulisowo
Tagi:
Al-Hajat, Al-Kahtani, Ankara, Arabia Saudyjska, Arabowie, Bliski Wschód, Centrum Badań i Spraw Medialnych, dyplomacja, Dżamal Chaszukdżi, dziennikarze, geopolityka, Katar, kraje arabskie, książe Muhammad (Arabia Saudyjska), morderstwa, Muhammad ibn Salman, propaganda, publicyści, Recep Tayyip Erdoğan, Rijad, Ropa i krew, Salman al-Ouda, Saudyjska Grupa Natychmiastowej Interwencji, tajne służby, Turcja, Twitter, wolność słowa