Przed rokiem, w Wigilię i Boże Narodzenie, wysłaliśmy ponad 110 mln SMS-ów. Czy w tym roku pobijemy ten rekord? Tradycjonaliści nie wróżyli mu długiej kariery – ich zdaniem, miał być tylko chwilową fanaberią zblazowanych nastolatków. Tymczasem w ciągu ostatnich kilku lat stał się jednym z najważniejszych narzędzi komunikacji. Mowa o SMS-ie, czyli krótkiej wiadomości tekstowej, wysyłanej za pomocą telefonu komórkowego. Stopniowo, choć nieuchronnie, wkracza na coraz to nowe pola rzeczywistości społecznej. Dość przypomnieć, że niedawno to właśnie SMS sparaliżował posiedzenie komisji śledczej. Że za jego pośrednictwem można dziś prowadzić katechezę i otrzymać horoskop. I że właśnie, po raz pierwszy w Polsce, stał się tematem pracy doktorskiej, której autorka, polonistka z Uniwersytetu Warszawskiego, wzięła na warsztat język popularnych „szortów”. Świąteczny tłok w sieci SMS, poza funkcją zabawowo-użytkową, bardzo szybko dorobił się kolejnej właściwości – medium, służącego do przekazywania świątecznych życzeń i pozdrowień. Dowód? W Wigilię i święta Bożego Narodzenia A.D. 2003 wysłaliśmy w sumie 110,5 mln SMS-ów. Największy ruch panował w samą Wigilię po południu – wówczas przez łącza przewinęło się aż trzy razy więcej wiadomości niż w każdy inny dzień. Najaktywniejsi okazali się klienci Ery (ok. 53 mln SMS-ów), najbardziej powściągliwi zaś – Idei (24,5 mln). Tydzień później, w sylwestra i Nowy Rok, poszło w świat ponad 76 mln SMS-ów – najwięcej pięć minut przed północą i pięć minut po niej. I wówczas znów przodowała Era (35 mln wiadomości), zdecydowanie deklasując ostatniego w tym zestawieniu Plusa (20 mln). A jak będzie w tym roku? Salony sieci komórkowych już od kilku miesięcy wręcz pękają w szwach. W trzecim kwartale br. rodzimym operatorom przybyło aż 1,5 mln klientów, czyli o połowę więcej niż przez poprzednie trzy miesiące. I o ile ubiegły rok kończyliśmy z 18 mln abonentów, w tym przekroczona zostanie liczba 21 mln użytkowników komórek. Wszystko zatem wskazuje na to, że liczba świątecznych SMS-ów także będzie większa. Operatorzy zacierają ręce, licząc na dodatkowy zysk. A specjalne strony internetowe już od listopada pełne są wzorów SMS-owych życzeń pod choinkę. W tej sytuacji niebezpodstawne jest więc pytanie – co z tradycyjnymi, przesyłanymi pocztą kartkami? – Przeżyliśmy faksy i e-maile, przeżyjemy SMS-y – zapewnia Marcin Anaszewicz, rzecznik prasowy Poczty Polskiej. – Mamy świadomość ich konkurencyjności wobec tradycyjnych, pocztowych przesyłek. Ale z drugiej strony, nie wszyscy w tym kraju mają komórki i nie każdego wiadomość tekstowa usatysfakcjonuje tak, jak życzenia otrzymane na kartce. Ja sam, choć wysyłam mnóstwo choinkowo-noworocznych SMS-ów, nie rezygnuję przy tym ze świątecznych pocztówek. Zresztą, by nie pozostać gołosłownym – o ile w ciągu normalnej doby rozsyłamy około 8 mln przesyłek, o tyle między 15 grudnia a 5 stycznia jest ich od trzech do pięciu razy więcej. Ta tendencja, mimo rosnącej popularności SMS-a, utrzymuje się od lat. Kolęda z komórki Lecz SMS-y to nie wszystko. W 1999 r. Nokia, fiński producent telefonów komórkowych, wprowadziła na rynek model 3210, wyposażony w funkcję przesyłania obrazków i animacji. Temu wydarzeniu towarzyszyło powstanie całej masy specjalnych portali internetowych, oferujących tzw. logosy komórkowe – czyli właśnie obrazki i animacje, ale również melodyjki. Logosy, dziś już w powszechnym użyciu, najczęściej importuje się do własnego telefonu, ale można też wysyłać je na cudzy aparat. Tegoroczna oferta świąteczna w tym zakresie to dziesiątki tapet przedstawiających przystrojone choinki, św. Mikołaje, renifery i inne bożonarodzeniowe symbole. W warstwie głosowej zaś- ścieżki dźwiękowe najpopularniejszych światowych kolęd. Z logosami jest jednak pewien problem – mianowicie cena. O ile koszt SMS-a to kilkanaście groszy, o tyle za obrazek czy melodyjkę wysłaną bliskiej osobie trzeba zapłacić od 2 do 10 zł. No i mieć dostęp do Internetu. Cena usługi to nie jedyny problem, przed którym mogą stanąć użytkownicy komórek. Z niecodziennym natężeniem ruchu mogą sobie bowiem nie poradzić komórkowe łącza. O tym, że nie jest to hipotetyczne zagrożenie, przekonaliśmy się już w zeszłym roku – w najważniejsze świąteczne dni przesył danych był tak wielki, że linie zapychały się co kilkanaście minut. W efekcie
Tagi:
Marcin Ogdowski









