Utrącenie ministra Jasińskiego przez opozycję i… Samoobronę byłoby na rękę premierowi Jarosław Kaczyński ma problem. 22 czerwca br. Platforma Obywatelska złożyła na ręce marszałka Jurka wniosek o wotum nieufności wobec ministra skarbu państwa, Wojciecha Jasińskiego. Ten pochodzący z Gostynina kolega z czasów studenckich od wielu lat jest jednym z najbliższych współpracowników prezesa. Mimo że biografia polityczna ministra nie przystaje do obowiązujących w Prawie i Sprawiedliwości standardów. Studenckie czasy Wojciech Jasiński był działaczem ZSP na Uniwersytecie Warszawskim, a w 1976 r. wstąpił do PZPR. Bracia Kaczyńscy w tym czasie mieli już wyraźnie antykomunistyczne poglądy. Obecnego szefa resortu skarbu cechowała nieśmiałość, ich – pewność siebie. Po studiach, w latach 70., zaczynał on jako inspektor kredytowy w płockim oddziale Narodowego Banku Polskiego, potem znalazł zajęcie w urzędzie miasta. W 1980 r. w Powszechnej Spółdzielni Spożywców „Społem” zakładał „Solidarność”, lecz chyba nie wyróżniał się radykalizmem, skoro w 1983 r. po zakończeniu aplikacji został radcą prawnym. Życie prywatne było ustabilizowane, żona Ewa, poznana jeszcze na studiach, dwójka dzieci. W 1986 r. radca Jasiński wyjechał do Stanów Zjednoczonych za pracą. Amerykański sen nie przypadł mu do gustu, skoro wrócił do kraju w 1989 r. Na początku 1990 r. został delegatem pełnomocnika rządu do spraw reformy samorządu terytorialnego w województwie płockim. Dwa lata później wszedł do polityki, wiążąc się z założonym przez swych kolegów z czasów studenckich, Jarosława i Lecha Kaczyńskich, Porozumieniem Centrum. Wierny sojusznik Musiał cieszyć się przy tym nie lada zaufaniem Lecha, skoro towarzyszył mu na różnych szczeblach kariery. W Najwyższej Izbie Kontroli jako dyrektor delegatury, a później w Ministerstwie Sprawiedliwości jako wiceminister. Wojciech Jasiński znalazł się w gronie 54 polityków, którzy zakładali Prawo i Sprawiedliwość. W wyborach 2001 r. startując z pierwszego miejsca na płockiej liście PiS, został wybrany do Sejmu. Zdobył 5595 głosów. Przez cztery lata zabrał na Wiejskiej głos 179 razy, złożył dziewięć interpelacji, jedno zapytanie, dwa pytania i nie wygłosił żadnych oświadczeń. W wyborach 2005 r. zdobył w swym okręgu 14.956 głosów – najwięcej spośród wszystkich kandydatów. Pozycja Jasińskiego w partii i klubie parlamentarnym rosła. Uczestniczył w zakończonych niepowodzeniem negocjacjach koalicyjnych z Platformą Obywatelską. Był też „naturalnym” kandydatem na stanowisko ministra skarbu, które ostatecznie przypadło znajomemu premiera Marcinkiewicza, Andrzejowi Mikoszowi. Gdy na początku tego roku dziennik „Rzeczpospolita” opublikował artykuł o pożyczce udzielonej przez małżonkę ministra, Krystynę Mikosz, osobie mającej problemy z wymiarem sprawiedliwości, ten podał się do dymisji i Wojciech Jasiński wrócił do gry. Choć nie od razu. Przez blisko miesiąc premier Marcinkiewicz osobiście pełni obowiązki szefa resortu. Obecny minister skarbu uważany jest za w pełni lojalnego wobec Jarosława Kaczyńskiego i jako taki jest w rządzie „jego człowiekiem” podlegającym premierowi czysto formalnie. Kadry decydują o wszystkim Co łączy osoby o tak odległych biografiach jak Wiesław Kaczmarek, Emil Wąsacz, Andrzej Chronowski i Wojciech Jasiński? Każdy z nich na pewnym etapie kariery politycznej, jako minister skarbu, był „głównym kadrowym” rządzącej formacji. Po 16 latach prywatyzacji w gestii resortu skarbu nadal pozostaje kilka tysięcy spółek, w tym takie giganty jak PKN Orlen, KGHM Polska Miedź, Grupa PZU SA, bank PKO BP, Grupa Lotos czy Polskie Sieci Elektroenergetyczne i PGNiG. O te kilkaset lukratywnych posad w zarządach i radach nadzorczych zawsze toczyła się ostra rywalizacja. W łonie rządzących partii ścierały się ze sobą różne grupy towarzyskie. Za czasów koalicji AWS-UW dramatyczny wymiar przybrała walka ludzi Wiesława Walendziaka z ekipą Janusza Tomaszewskiego. Wiesław Kaczmarek miał nie tylko w sprawie obsady prezesa PKN Orlen inne pomysły niż pan prezydent Kwaśniewski. Nominacja Andrzeja Mikosza, kojarzonego z premierem Marcinkiewiczem, budziła cichy sprzeciw Jarosława Kaczyńskiego, bo nie był to „jego człowiek”. W sejmowych kuluarach aż huczało od plotek. Odejście Mikosza i powołanie Jasińskiego na pewien czas wyjaśniło sytuację. Co prawda, na początku maja do dymisji podali się dwaj wiceministrowie: Maciej Heydel i Piotr Rozwadowski, lecz premier ich rezygnacji nie przyjął, utrzymując w ten sposób swoich ludzi
Tagi:
Marek Czarkowski