11 września 11 lat później

11 września 11 lat później

Jeżeli Zachód nadal będzie traktował Arabów z hipokryzją, trzeba się liczyć z kolejnymi zamachami ekstremistów, jak ten na ambasadora USA 11 września 2012 r. przejdzie do historii jako dzień, w którym – obok trzech innych osób – w libijskim mieście Bengazi zginął amerykański ambasador John Christopher Stevens. Sekretarz stanu Hillary Clinton powiedziała, że był idealistą, który ryzykował życie dla przemian demokratycznych w Libii. Wydarzenie powiązano z antyamerykańskimi manifestacjami rozlewającymi się od niedawna po Bliskim Wschodzie.Ambasador przebywał w konsulacie, na który późnym wieczorem napadła grupa uzbrojonych mężczyzn. W ostrzelanym z granatnika budynku wybuchł pożar. Osoby ochraniające konsulat – Amerykanie oraz Libijczycy – nie były w stanie poradzić sobie z napastnikami. Może to świadczyć o tym, że atak był starannie przygotowany. Na pewno przeprowadzili go profesjonaliści – być może powiązani z Al-Kaidą.Co ciekawe, jeden z rannych strażników konsulatu zeznał, że w okolicy budynku było cicho i spokojnie – żadnych antyamerykańskich wystąpień. Władze libijskie dodają z kolei, że ataku najprawdopodobniej dokonali islamistyczni bojownicy z libijskiej organizacji Ansar al-Szaria. Grupy o tej samej nazwie działają także w Jemenie oraz w Tunezji, gdzie również doszło do antyamerykańskich demonstracji.Odpowiedź na pytanie, dlaczego budynek konsulatu w Bengazi nie był lepiej chroniony, wymagać będzie czasu. Tym bardziej że cała sprawa rodzi o wiele więcej pytań niż odpowiedzi. Zajmijmy się zatem okolicznościami, w jakich doszło do zabójstwa Stevensa. Zabójcza komedia Szokujący akt terroryzmu został wpleciony w serię antyamerykańskich protestów, które wybuchły najpierw w Egipcie i w Libii, a potem w innych muzułmańskich krajach, przeciwko półamatorskiemu filmowi „Innocence of Muslims” („Niewinność muzułmanów”). Komedię, która w prymitywny sposób obraża islamskiego proroka Mahometa, nakręcono w Stanach Zjednoczonych.Jej zwiastun można było oglądać w internecie od czerwca, natomiast na początku września pojawił się on w wersji arabskojęzycznej. Oznacza to, że twórcom mogło zależeć na dotarciu do szerszej grupy Arabów. Producent musiał też zdawać sobie sprawę z reakcji, jakie wzbudzi jego film.Nie wiadomo więc, czy cała historia z obrazoburczym filmem nie jest prowokacją. Jak podaje Al-Dżazira, trudno właściwie dociec, kto i za czyje pieniądze ten film nakręcił. Reżyserem miał być niejaki Sam Bacile, jednak niełatwo o nim cokolwiek powiedzieć. W rozmowie – na którą powołuje się Associated Press – stwierdził, że jest Izraelczykiem, a pieniądze na film – 5 mln dol. – zdobył od żydowskich sponsorów.Władze tego państwa dementują jednak pogłoski, jakoby ktoś taki miał izraelskie obywatelstwo. Może to zatem pseudonim? Konsultant filmu i fundamentalista chrześcijański Steve Klein twierdzi natomiast, że jego znajomy ukrywa się przed mediami, bojąc się o swoje bezpieczeństwo. Tymczasem aktorzy mówią, iż nie wiedzieli, że ta marnej jakości komedia jest o Mahomecie. Twierdzą też, że ścieżka dialogowa została podmieniona.Wątek izraelski wydaje się więc mało wiarygodny. Natomiast podejrzenia co do tego, kto jest prawdziwym twórcą filmu, padają na mieszkającego w Stanach Zjednoczonych Kopta. Egipcjanin Nakoula Basseley Nakoula – znany kalifornijskiej policji z machlojek finansowych, za które odsiedział w więzieniu prawie dwa lata – podawał początkowo, że zajmował się tylko stroną logistyczną produkcji.Associated Press ma co do tego wątpliwości. Jej pracownicy wszczęli dziennikarskie śledztwo, próbując rozwikłać zagadkę tożsamości Bacile’a, którego numer telefonu dostali od ultrakonserwatywnego koptyjskiego chrześcijanina – Maurice’a Sadiqa. W końcu trafili do Nakoula, a z czasem wyszło na jaw, że numer telefonu Bacile’a jest przypisany do mieszkania zajmowanego przez Egipcjanina. Ten zresztą, jak się później okazało, miał zwyczaj używać fałszywych nazwisk, takich jak Nicola Bacily. Akcja Koptów Sadiq, znany w środowisku amerykańskich Koptów z antyislamskich poglądów, propagował w internecie ów film, którego pierwotne tytuły brzmiały „Desert Wariorrs” („Wojownicy pustyni”) oraz „Innocence of Bin Laden” („Niewinność bin Ladena”). Aktorka Cindy Lee Garcia przyznała, że Bacile twierdził, iż jest Egipcjaninem, a film miał opowiadać o zamierzchłych dziejach jego kraju. Miał też rozmawiać ze swoimi znajomymi po arabsku.Bardziej prawdopodobny jest zatem wątek egipski. Czy za produkcją, która wzbudziła wściekłość muzułmanów na całym Bliskim Wschodzie, stoją amerykańscy Koptowie? Tego jeszcze nie wiemy, ale wiele na to wskazuje. Wspomniany Sadiq jest

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2012, 38/2012

Kategorie: Świat
Tagi: Michał Lipa