Najbardziej szaleni kierowcy

Najbardziej szaleni kierowcy

Czesi oskarżają Polaków o wszelkie nieszczęścia na drogach

Polacy nie mają w Czechach dobrej opinii. Wypadek na przejeździe kolejowym niedaleko Ostrawy z udziałem polskiego kierowcy ciężarówki i pociągu Pendolino z pewnością jej nie poprawi.

W środę, 22 lipca, o godz. 7.43 w Studence polski kierowca ciężarówki mimo czerwonego światła i opadających rogatek wjechał na przejazd kolejowy. W pojazd uderzył pociąg Pendolino jadący z prędkością 100 km/godz. z Ostrawy do Františkových Lázní. Ciężarówka została dosłownie rozszarpana, jej silnik znaleziono 200 m od miejsca wypadku, a kabina z kierowcą oderwała się od podwozia. Po zdarzeniu 50-letni kierowca próbował uciekać, ale został ujęty. Trzech pasażerów Pendolino nie żyje, rannych zostało ponad 20 osób, w tym dwie są w stanie krytycznym. Bardzo poważnie poszkodowany jest maszynista, który stracił obie nogi. Na miejscu tragedii pojawili się czeski premier, minister zdrowia i minister spraw wewnętrznych (tego dnia rząd przebywał na wyjazdowym posiedzeniu w Ostrawie).

Tamtejsze media przez kilka dni szczegółowo relacjonowały tragedię, a w internecie do dziś trwa seans nienawiści. Czechy obiegło zdjęcie staranowanej ciężarówki, z której zachował się niezniszczony napis z kabiny kierowcy „King of the Road”.

Bez opłat za przejazd

Sędzia Radim Švec przychylił się do wniosku prokuratora i zdecydował, że sprawca wypadku będzie przebywał w areszcie, w obawie przed ucieczką, która uniemożliwiłaby mu odbycie kary w Czechach. Grozi mu nawet 10 lat więzienia. Czescy politycy prześcigają się także w zapewnieniach, że Polacy będą zmuszeni pokryć koszty gigantycznych zniszczeń. – Kierowca żałuje swojego czynu, powoli dochodzi do niego, co zrobił – powiedział czeski sędzia. Według jego relacji, Polak przyznał się, że wiedział o tym, że wjechał na przejazd na czerwonym świetle. Sędzia dodał, że wypadek był konsekwencją unikania przez kierowcę płatnych autostrad. – Polak jechał przez Studenkę, aby nie płacić za autostradę. Gdyby kierowcy nie omijali autostrad, nie doszłoby do tej tragedii – oznajmił Radim Švec.

Czesi są przekonani, że to Polacy wiozą ich drogami śmierć. „Polscy kierowcy, razem z Węgrami i Słowakami, należą do zdecydowanie najgorszych ze wszystkich, którzy jeżdżą po naszych drogach. Gdyby nasza policja zachowywała się wobec nich tak samo, jak policja wspomnianych krajów wobec czeskich kierowców, nie jeździłby tu żaden z nich!”, stwierdził w komentarzu w serwisie Lidovky.cz internauta o nicku V Kusy. „Myślał, że przejedzie, ale nie przejechał. Głupi i bezczelny błąd – przecież nie musiał się zatrzymywać, mógł z przejazdu odjechać kosztem przesunięcia jednej barierki i porysowania lakieru. (…). Ofiar mogły być dziesiątki”, napisał David Nebesky w serwisie idnes.cz. Wtóruje mu użytkownik Ondrej Oprsal: „Nic dziwnego, że to był Polak, to najbardziej szaleni kierowcy. Myślę, że nasza policja powinna im się dokładniej przyglądać, jeżdżą jak skończone świnie”.

Strony: 1 2 3

Wydanie: 2015, 32/2015

Kategorie: Świat

Komentarze

  1. apatryda_ateista
    apatryda_ateista 2 czerwca, 2018, 16:06

    W artykule podana statystykę wypadków w liczbach bezwzględnych. Biorąc pod uwagę wspólną państwowość Czechów i Słowaków trwającą 7 dekad należy się spodziewać tego, że w dalszym ciągu istnieją silne więzi, szczególnie rodzinne, między obu nacjami. Zapewne liczba słowackich kierowców jest znacznie większa niż polskich czy też ukraińskich. Autor pisze że nie jest tak źle bo kierowcy z Polski są dopiero na trzeciej pozycji! Moim zdaniem ta trzecia pozycja uzasadnia niechęć Czechów do polskich kierowców. Bywam w Czechach na majówkach i widzę to co Czesi. Niedawno wracałem z Czech przez Starostin. Już w Polsce na krętej drodze zwalniam do 40 km/h zgodnie ze znakiem drogowym. Jest pod górkę, podwójna linia ciągła, wcześniej znak drogowy informujący o odcinku drogi z wieloma zakrętami a za mną pšonek w czarnym audi w odległości ok 3m. Widzę w lusterku nerwowe ruchy bo ktoś jaśniechamowi tarasuje drogę. W rezultacie jestem wyprzedzany ale zza zakrętu wyłania się inny samochód i audi ostro chamuje i zjeżdża mi drogę. Uff…nic się nie stało. To jeden przykład a takich mam ogromną ilość po czterdziestu latach jazdy po polskich (nie tylko) drogach.

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy