Archiwum

Powrót na stronę główną
Felietony Jerzy Domański

Głęboka wyrwa

W jednej strasznej chwili zginęło troje wybitnych ludzi polskiej lewicy. Troje z czołówki. Z politycznej szpicy. Dla większości Polaków to właśnie Jerzy Szmajdziński, Izabela Jaruga-Nowacka i Jolanta Szymanek-Deresz byli symbolicznymi twarzami lewicy. Wizytówką tego, co w tej formacji najlepsze. Często na spotkaniach i w prywatnych rozmowach na pytanie o to, jaka powinna być dziś lewica i kto ją godnie reprezentuje, przywoływano Ich nazwiska. Nawet przeciwnicy, którzy się z Nimi nie zgadzali, mówią z szacunkiem o Ich konsekwencji i wierności zasadom. Im wartościowsi ludzie odchodzą, tym boleśniejsza jest strata. Przede wszystkim dla rodzin, bliskich i przyjaciół. Ale też dla lewicy, która musi sobie poradzić z tą głęboką wyrwą, choć sama boryka się z wieloma kłopotami i uparcie walczy o odbudowę zaufania społecznego. Bez tych autentycznych liderów przyjdzie to o wiele trudniej. Aprobata społeczna dla Ich postaw, dla konkretnych inicjatyw i decyzji dawała nadzieję na lepsze czasy dla całej lewicy, zwłaszcza że trafiali ze swoimi działaniami do różnych środowisk. Jurek był w polityce od studiów. Praktyczną szkołę przeszedł w trudnych latach 80. w ZSMP, któremu tak umiejętnie przewodniczył, że do dziś wielu z Jego współpracowników i wychowanków spotyka się i działa w ramach środowiska „Pokolenia”. Był działaczem PZPR aż do rozwiązania tej partii. Zakładał

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Prawda zapisana w genach

Badania DNA pozwalają zidentyfikować każdego człowieka na świecie, z wyjątkiem bliźniąt jednojajowych W 1987 r. w Wielkiej Brytanii zgwałcono i zamordowano 14-letnią dziewczynę. Pod krzyżowym ogniem pytań śledczych do zbrodni przyznał się pewien bezrobotny lump. Gdy jednak porównano materiał genetyczny zebrany z ciała dziewczyny z bazą danych będącą w posiadaniu Scotland Yardu i z próbkami pobranymi od osób, które kiedykolwiek znalazły się w orbicie zainteresowania policji, okazało się, że mordercą i gwałcicielem jest 27-letni piekarz Colin Pitchfork, a ten, który się przyznał, jest niewinny. Przy okazji porównywania DNA wyszło na jaw, że piekarz zamordował też i zgwałcił drugą dziewczynę, 15-letnią. Dwa lata później w USA uniewinniono Gary’ego Dotsona, odsiadującego 50 lat za gwałt i porwanie. Badanie DNA wykazało, że to nie on był sprawcą. Obie sprawy zapoczątkowały masowe stosowanie badań DNA w celu wykrywania sprawców przestępstw, identyfikacji ofiar katastrof, stwierdzania ojcostwa, ustalania tożsamości lub pokrewieństwa zmarłych osób. Niekiedy chodzi o osoby zmarłe bardzo dawno temu. Badania DNA potwierdziły, że pochodzące sprzed 4,6 tys. lat szczątki mężczyzny, kobiety i dwóch chłopców, znalezione w 2005 r. na stanowisku archeologicznym w Saksonii-Anhalt, należą do jednej rodziny. Badania szczątków Indian północnoamerykańskich sprzed 5-12

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Litewski ból Orlenu

Politycy wymusili kupno rafinerii w Możejkach. Teraz muszą zdecydować, co z nią zrobić, by dalej do niej nie dokładać Czy Orlen sprzeda Możejki Rosjanom? Czy też poszuka inwestorów z Kataru? Pytania te nurtują polskich i litewskich dziennikarzy oraz polityków. Inwestycja, która miała umocnić więzi między krajami i zabezpieczyć obie strony przed ekspansją Kremla, stała się kością niezgody i przyczyną kłopotów ekonomicznych naszego narodowego dostawcy afer oraz paliw płynnych. A miało być tak dobrze… W połowie grudnia 2006 r. na pierwszych stronach polskich gazet pojawiły się tytuły: „Możejki wzięte!”, „Nie dajmy się Moskwie”, „Orlen w paszczy niedźwiedzia”. Pisano o największej w dziejach III RP zagranicznej akwizycji – nabyciu za 2,34 mld dol. przez PKN Orlen strategicznego pakietu 84,36% akcji litewskiej spółki AB Mažeikiu Nafta (MN). Huraoptymistyczne komentarze tzw. analityków nie były w stanie przesłonić brutalnej prawdy. Płocki koncern potężnie przepłacił za „największą na Litwie kupę złomu” – jak pisałem na łamach „Przeglądu” w styczniu 2007 r. – i nie miał szans na zwrot zainwestowanych środków. Na nic się zdały ówczesne zapewnienia przedstawicieli władz spółki, że dzięki przejęciu Możejek Orlen stał się koncernem naftowym numer jeden w Europie Środkowej, którego zdolność przerobu ropy osiągnęła

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Zaraz zacznie się polityczna jatka – Rozmowa z prof. Januszem Czapińskim

Polacy wrócą po dwóch tygodniach do oglądania kłótni między politykami i znowu będą się koncentrować na kolorze krawata albo na tym, czy ktoś przyniósł świński ryj – Rozmawialiśmy pięć lat temu, po śmierci Jana Pawła II, w momencie gigantycznej żałoby narodowej. Mówił pan wówczas, że ta żałoba będzie trwała krótko, że za chwilę wzniosły nastrój opadnie i Polacy wrócą do dawnych przyzwyczajeń. Czy tak będzie i teraz? – Rozmawiamy w piątym dniu od katastrofy. I ten polski szatan, takiej wściekłości politycznej, tych nie do przełamania, absurdalnych, bo małostkowych podziałów, już daje o sobie znać. Wyraźnie to odczuwam. – Żałoba trwa, a już się kłócą. – Miliony Polaków tkwią w nastroju bogoojczyźnianym, bo to w tym wymiarze jest odbierane. Jako cios w naród. Że naród, który tyle razy w historii cierpiał niesprawiedliwie, znów otrzymał uderzenie. A jeśli chodzi o kondycję wewnętrzną polskiego społeczeństwa, to jak była ona marna pięć lat temu i na chwilę trochę pojaśniała, tak jest i obecnie. I też tylko krótko obserwujemy taki meteoryt dobrych uczuć. – Setki tysięcy ludzi uczestniczy w uroczystościach, przyjeżdża pod Pałac Prezydencki, stoi w kilometrowych kolejkach, żeby oddać hołd. Co powoduje, że oni tam idą? – Coś, co kiedyś nazwałem głodem wspólnoty. Człowiek,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Opinie

Podmiotowości Rzeczypospolitych

Droga do rozumnej podmiotowości Polski jest nadal odległa Pamięci KTT Podmiotowość państwa pojmuje się zazwyczaj jako jego stanowczość i asertywność w działaniach na arenie międzynarodowej i wewnętrznej. Przede wszystkim jednak należy ją rozumieć jako zdolność do sprawczego działania. Pojęcie sprawczości zakłada zdolność do aktywności celowej. Jest to zdolność do osiągania stawianych sobie celów, ta zaś implikuje świadomość tego, ku czemu się dąży. Państwo jest podmiotowe wtedy, gdy posiada funkcjonalne mechanizmy rozumnego formułowania celów, potrafi skupić wokół nich niezbędne poparcie społeczne i dysponuje środkami ich osiągania. Autentycznie podmiotowe jest wtedy, gdy jego sprawczość i zdolność osiągania celów nie jest zależna od historycznego, geograficznego czy politycznego trafu, szczęścia lub pecha. Jeżeli bowiem państwo nie potrafi sobie radzić z przygodnymi trudnościami, znaczy to, że jest raczej przedmiotem znajdującym się we władzy przypadku, nie zaś podmiotem zdolnym do panowania nad nim. Fazy podmiotowości polskiego państwa W okresie powojennym podmiotowość Polski przeszła kilka faz: pierwsza z nich to okres podmiotowości częściowej. Faza druga to czas odrzucenia i aktywnego kwestionowania podmiotowości. Okres trzeci można określić mianem podmiotowości miękkiej, która po pewnym czasie przeobraziła się w stan nieporadności. Ten czas nieporadności

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Kto zapłaci alimenty

Tysiące rodzin nie może się doczekać zwrotu pieniędzy z bezprawnie odebranej zaliczki alimentacyjnej Olę Boćkowską wychowywała mama i babcia. Ojca prawie nie zna, nie wie, gdzie jest, co robi. Wyprowadził się, gdy była małym dzieckiem. Alimenty? Zasądzono, ojciec nie płacił i był nieuchwytny. Nie było łatwo, rodzina musiała korzystać z pomocy państwa. W międzyczasie Ewie Ragan, mamie Oli, udało się odnaleźć szczęście w nowym związku. Jednak prawo tego szczęścia nie wspierało. Masz męża – nie dostaniesz pomocy, mówiły przepisy. Wadliwie sporządzona ustawa pozbawiła pomocy finansowej tysiące dzieci. Dziś, choć wiadomo już, że była bublem, rodzice wciąż nie mogą odzyskać pieniędzy. Trzy mieszkanki Opola i okolic będące w podobnej sytuacji jak pani Ewa, Anna Hoba, Lucyna Czupkiewicz-Dudek i Sylwia Głąb, rozpoczęły walkę o należne świadczenia. Za ich przykładem poszły kolejne rodziny. Czy będą musiały iść do Strasburga? Tysiące rodzin Samotny rodzic w Polsce to z reguły matka. Schemat wygląda podobnie. Mama zostaje sama z małym dzieckiem, tata znika. Obiecuje, że będzie płacił, albo nawet obiecywać nie próbuje. Po walce na sali sądowej ma zasądzone alimenty, których wysokość zależy od potrzeb dziecka i możliwości zarobkowych rodzica. Wyrok jest, tata

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Nauka

Informatyczne wsparcie administracji rolnictwa

System informatyczny IACS posłużył do rozliczenia 50 mld zł w latach 2004-2008. Prawidłowe rozdzielenie tej kwoty pomiędzy rolników, którzy składają 1,5 mln wniosków rocznie, to ogromna odpowiedzialność. Wieloletnia współpraca firmy Asseco Poland SA z Agencją Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa (ARiMR) rozpoczęła się od budowy i wdrożenia systemu IACS. Jednak jeszcze przed 2000 r. zrealizowała ona dla ARiMR system do obsługi dopłat przyznawanych w ramach programu SAPARD (przedakcesyjny program dostosowywania rolnictwa do gospodarki rynkowej). Umożliwił on płynne włączenie Polski w system Wspólnej Polityki Rolnej i programów strukturalnych UE. Był to system ogólnopolski wielkiej skali z dostępem z poziomu województwa i centrali. Choć znacząco mniejszy niż IACS, to jego budowa i obsługa dała firmie dobre rekomendacje w sektorze administracji rolnictwa. Sam IACS zrealizowano jako podwykonawca HP, a jego utrzymanie i rozwój do dzisiaj stanowi jeden z najpoważniejszych projektów Asseco Poland SA. To jeden z najbardziej złożonych systemów w polskiej administracji. Obecnie korzysta z niego blisko 6,5 tys. użytkowników, którzy generują 12 mln dokumentów rocznie. Ekspresowa realizacja Największym wyzwaniem przy tworzeniu systemu było tempo prac. Podobne aplikacje budowano w państwach unijnych stopniowo, na przestrzeni kilku lat. W Polsce trzeba

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Notes dyplomatyczny

Odezwał się do nas obrońca ministra Sikorskiego. Otóż, dowodził on, minister bardzo się zmienił i w swych decyzjach kadrowych nie zwraca uwagi, czy ktoś był z „komuny”, czy nie był. No faktycznie, można znaleźć przykłady osób z głębokiej „komuny”, które za Sikorskiego otrzymały jakieś stanowisko. Ale, po pierwsze, takich przykładów można doszukać się i za Fotygi. Po drugie zaś, ważna jest tendencja, a nie jednostkowe przypadki dotyczące trzeciorzędnych stanowisk, na które – czasami tak jest – brakuje chętnych. Po trzecie, pamiętajmy, życie ma swoje niuanse. Weźmy np. sprawę obsady stanowisk konsulów na Ukrainie. Do Charkowa minister wysłał Jana Granata. Swego czasu Granat był I sekretarzem Komitetu Zakładowego PZPR w MSZ. I proszę, jak przetrwał wszystkie zakręty historii. Jak mu wypominają koledzy (pytanie – czy słusznie?), szczególnie udał mu się ostatni zakręt, kiedy pojechał z ramienia biura kontroli do Sofii i – oczywiście – raport, który został sporządzony, był bardzo akuratny, taki jak trzeba. Więc czy nie szkoda, mając takiego asa, wysyłać go tak daleko? Dla równowagi politycznej do Odessy minister wysłał z kolei panią Joannę Strzelczyk, która pracowała ostatnio w BBN jako dyrektor Departamentu Bezpieczeństwa Międzynarodowego. Więc niektórzy z tych nominacji układają

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Przebłyski

Czytajcie „Przegląd”, zanim zrobi to ABW

Sześć egzemplarzy „Przeglądu” trafia co tydzień do centrali Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i do ośrodka w Emowie pod Warszawą. Są to z pewnością dobrze wydane państwowe pieniądze. Jesteśmy w grupie 136 tytułów krajowych i 34 zagranicznych, które prenumerują żądni wiedzy tajni agenci. Kupują i czytają. I to czytają równie pilnie jak sekretarze redakcji i korekta. W przyszłości liczymy na podwojenie prenumeraty. A już teraz gdy widzimy kogoś z „Przeglądem”, to nie jesteśmy pewni, czy to zwykły czytelnik, czy funkcjonariusz.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Przebłyski

Z ziemi polskiej do chińskiej

Niebawem na warszawską Giełdę Papierów Wartościowych wejdzie firma Calisia, producent fortepianów, co bardzo ładnie podbuduje obchody Roku Chopina. Powiedział o tym z dumą prezes GPW Ludwik Sobolewski, dodając przy okazji, że jest to firma… chińska. Tak się bowiem składa, że z miłości do naszego największego twórcy pewien Chińczyk wykupił prawa do marki upadłej przed czterema laty fabryki fortepianów z Kalisza. Dopiero teraz Calisia wypłynie na szerokie wody. Fortepiany i pianina tej marki będą produkowane w Chinach, a rynek na początek będzie jak na tamtejsze warunki skromny – ok. 80 mln chińskich dzieci uczy się grać na fortepianie i chciałoby, aby ten instrument nosił nazwę pochodzącą z kraju Chopina. Próbkę możliwości chińskiej Calisii będziemy mieli już latem na pl. Piłsudskiego w Warszawie. Stanie tam 99 czarnych fortepianów i zagra na nich tyle samo chińskich dzieci. Calisia wyprodukuje też jeden fortepian w barwach biało-czerwonych, przy którym zasiądzie 1 (słownie jeden) Polak mały.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.