29 sztuk. I wystarczy

29 sztuk. I wystarczy

Dlaczego noblista Harold Pinter porzuca dramaturgię? Wygląda na to, że Harold Pinter nie zamierza wracać do dramaturgii. – Napisałem 29 sztuk – mówi. – I wystarczy. Pewnie nie poniecha poezji, która towarzyszy mu od początku pisania. Na pewno nie porzuci publicystyki politycznej i społecznej. Nawet uroczystość na swoją cześć, czyli wręczenie teatralnej Nagrody Europy w Turynie, wykorzystał jako dobrą okazję do wznoszenia haseł politycznych. – Nie dajcie się Ameryce – zagrzewał. – Cieszę się, że to nagroda europejska. Europa musi się sprzeciwiać Amerykanom, którzy chcą dyrygować światem. Wcześniej, podczas publicznego wywiadu prowadzonego na scenie Teatru Carignano przez Michaela Billingtona, oskarżył administrację amerykańską o zbrodnie wojenne w Iraku. Energicznie ciskanych inwektyw pod adresem rządzących wysłuchiwał z kamienną twarzą przedstawiciel najwyższych władz Unii Europejskiej. Co więcej, wszystkich połączyły owacje na stojąco na cześć wielkiego pisarza, który nie przebiera w słowach, ale zawsze jest po stronie słabszych i pokrzywdzonych. Poza tym najważniejsze, że się pojawił w Turynie. Nagrody Nobla nie mógł odebrać osobiście, nie pozwalał na to stan zdrowia, dlatego fetowano go w Turynie w dwójnasób – i za Nobla, i za Premio Europa. Kłopoty laureata To był nader osobliwy rok w życiu Harolda Pintera – ocierał się o śmierć (dosłownie) i wspinał na szczyty (symbolicznie). Zaczęło się od okoliczności na pierwszy rzut oka przyjemnej. Z okazji 75. urodzin zorganizowano w Dublinie przegląd jego sztuk. Pinter pojechał na otwarcie, a nazajutrz, wysiadając z samochodu przed lotniskiem, tak nieszczęśliwie upadł, że z trudem uratowano mu życie. Poturbowany wrócił do Londynu i wtedy właśnie dowiedział się o Noblu. Z charakterystyczną dla Anglików powściągliwością opowiedział Billingtonowi, jak to się zdarzyło: – Gdzieś za dwadzieścia dwunasta zadzwonił do mnie facet i zapytał: „Czy to pan Harold Pinter?”. Odpowiedziałem: „Tak”. A on na to: „Miło mi poinformować pana, że dostał pan Nagrodę Nobla w dziedzinie literatury”. Ja na to: „Naprawdę dostałem?!”. On na to: „Tak”. Ja na to: „Dziękuję”. Tak to się odbyło. A potem znowu kłopoty. Kiedy laureat sposobił się do wykładu noblowskiego, zadzwonił lekarz. Było znowu źle – tym razem obniżająca odporność tajemnicza infekcja, na którą zapadają brazylijscy Indianie z amazońskiej dżungli. Bardzo niebezpieczna, zagrażająca życiu. W ciągu 10 minut skończył pisać wykład. I znowu znalazł się w szpitalu. Choroba robiła błyskawiczne postępy. Walczył o życie, niewiele brakowało. Ale lekarze go uratowali. Nie było mowy o wyjeździe na uroczystość wręczenia nagród. Wykład nagrywał, siedząc na wózku inwalidzkim, dowieziony ze szpitala do studia. – To nie było trudne – wspomina. – Musiałem tylko pilnować, aby nie było to zbyt emocjonalne. Koniec końców jednak, wprawdzie o lasce, ale zjawił się na scenie w Turynie. Pinterowski świat Jaki jest Pinter, jaka jest istota jego twórczości, najważniejsze jej przesłania próbował ukazać w swoim spektaklu rówieśnik laureata, Roger Planchon. Legenda francuskiego teatru, reżyser i aktor, także dramaturg, dzisiaj elegancki starszy pan po siedemdziesiątce, o nienagannych manierach, przez wiele lat odnowiciel klasyki francuskiej (zwłaszcza Moliera) i szermierz walki o nowy teatr, przygotował ze swoją trupą specjalnie na tę okazję spektakl złożony z jednoaktówek Pintera. Przedstawienie powstało w ekspresowym tempie, w ciągu zaledwie pięciu dni, i przybrało postać bez mała rapsodycznego szkicu, jednak wystarczająco wyrazistego, aby sportretować Pintera. Zbudowane zostało z sześciu niewielkich sztuk, granych w następującej kolejności: tytułowy „Nowy światowy porządek” (The New World Order, 1991), „Konferencja prasowa” (Press Conference, 2002), „Dokładnie” (Precisely, 1984), „Górski język” (Mountain Language, 1988), „Kieliszek na drogę” (One for the Road, 1984) i „Przyjęcie” (Party Time, 1991). Tak dobrane jednoaktówki tworzą świat pełen przemocy, nadzoru, zniewolenia i demoralizacji „klasy próżniaczej”, czerpiącej z życia jedynie hedonistyczne doznania. Widać to w szczególności w jednoaktówce zamykającej spektakl – obecne na party towarzystwo pogardza poniżanymi, obojętne na nieszczęścia innych i panoszącą się niesprawiedliwość, nawet jeśli oni sami mogą paść jej ofiarą. Planchon wprowadza nas w Pinterowską wizję świata „Nowym światowym porządkiem”. Oto dwaj oprawcy dyskutują w więzieniu o torturach, którym zamierzają poddać mężczyznę z zabandażowanymi oczami. Potem, już po mokrej robocie, jeden z nich łka. – Dlaczego

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 19/2006, 2006

Kategorie: Kultura