Ile jest wart człowiek?

Ile jest wart człowiek?

Choroba zwana bezdomnością

W Krakowie Lekarze Nadziei założyli Przychodnię dla Bezdomnych, Ubogich i Migrantów, która – pod nieco zmienioną nazwą, bo migrantów było już mniej – działa na I piętrze budynku oo. kapucynów przy ul. Smoleńsk 4.

Patrzę, jak zbierają się tu chorzy. Większość przychodzi o kulach albo utykając. Nogi bezdomnych często są owrzodzone i pokryte ranami – to efekt nieleczonych żylaków, cukrzycy, zakażeń. Te rany źle się goją, są zaognione, ropieją, czasem pod niezmienianym opatrunkiem lęgną się robaki, bo bezdomni nie zdejmują butów nawet tygodniami.

Rejestrują się, idą do łaźni i czekają w kolejce do gabinetu lekarskiego. Tu są badani, niektórym wykonuje się EKG czy pobiera materiał i przesyła do laboratorium, a ich rany zostają oczyszczone, obmyte, pokryte maścią i zabandażowane. Dostają leki oraz informacje, jak należy je stosować. I odchodzą w nieznane. Tylko czasem, gdy życie chorego jest zagrożone, wzywa się karetkę, która zawozi go do szpitala. Na okres leczenia szpitalnego bezdomny zostaje ubezpieczony, a potem wychodzi w swoją bezdomność.

Na darmo usiłuję nawiązać rozmowę. Mężczyzna, który sycząc z bólu, wciska spuchniętą nogę do buta, powtarza tylko, że nigdy nie wróci do domu, do krewnych. Drugi przekonuje, że w Wiedniu, gdzie spędził 10 lat, pomoc dla bezdomnych jest jeszcze bardziej troskliwa niż tu. Obaj jednak cichną po chwili, niepewni moich intencji. – Oni są nieufni, wiedzą, że nie znajdą zrozumienia – wyjaśnia pielęgniarka. – Dopiero przy kolejnej wizycie niektórzy opowiadają swoje dziwne losy.

Szacuje się, że w Krakowie jest ponad 2 tys. bezdomnych, choć nikt nie zna dokładnych danych, zresztą ta liczba ciągle się zmienia. Gdyby nie ta przychodnia, nie mieliby gdzie przyjść nawet po lek przeciwbólowy. – Słyszy się nieraz, że oni chcą być bezdomni, ale to nieprawda, tak tylko usprawiedliwiamy swoją obojętność i niechęć do nich – twierdzi prof. Chłap. – Po niemal 30-letnich kontaktach z nimi uważam, że nikt nie chce być bezdomnym, czasem jednak zdarzają się w życiu takie sytuacje i okoliczności, kiedy człowiek traci pracę, rodzinę oraz dach nad głową, załamuje się i nie potrafi już zmienić swojej sytuacji. Często wiąże się to z nałogami, alkohol czy narkotyki powodują degenerację, lecz przecież uzależnienie także jest chorobą. Trzeba wielkiego zrozumienia dla ludzkiej ułomności… Staramy się traktować ich z szacunkiem i życzliwością, by nie urażać ich godności i leczyć, gdy są chorzy.

– Mamy wśród pacjentów osoby inteligentne, wykształcone, artystę, fizyka, aktora, są również tacy, którzy kiedyś byli bardzo zamożni, ale wszystko stracili – opowiada kierowniczka przychodni lek. med. Maria Maciaszek. – Jest też jednak wiele osób, które dzieciństwo spędziły w domu dziecka i nie umieją nawiązać relacji rodzinnych. Bywali u nas żołnierze z Afganistanu, nierzadko przychodzą więźniowie, którzy po odbyciu kary nie potrafili zorganizować sobie życia. W ponad 80% przyczyną bezdomności są nałogi, choć niektórzy dopiero wtedy, gdy znaleźli się na ulicy, zaczęli pić czy ćpać.
Pani psycholog opowiada o młodej, wykształconej kobiecie, wychowanej w bogatym domu, której rodzice nagle zmarli. Chociaż była już dorosła, nie podjęła pracy, żyła z pozostawionych przez nich oszczędności. Gdy pieniądze się skończyły, została wyeksmitowana. Chora trafiła właśnie tu, do przychodni dla bezdomnych.

Strony: 1 2 3 4

Wydanie: 2015, 52/2015

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy