Ile jest wart człowiek?

Ile jest wart człowiek?

Przepisy czy sumienie lekarskie?

Świat nie zawsze sprzyja szlachetnym i bezinteresownym czynom. Pomoc najuboższym i bezdomnym niekiedy napotyka utrudnienia. A zależy nie tylko od dobrej woli osób skłonnych do poświęceń, ale również od zasobów finansowych i przepisów.

By leczyć, potrzebne są lekarstwa. Jednak lekarzom Przychodni Lekarskiej dla Ludzi Bezdomnych i Ubogich nie wolno przepisywać pacjentom leków refundowanych. Zresztą prawdopodobnie nawet by ich nie kupili. Wręczanie im recepty na leki ze 100-procentową odpłatnością zupełnie nie ma sensu. Muszą dostać lek za darmo. Gdyby jednak lekarze mogli wypisywać recepty na środki refundowane, kupowaliby ich więcej i mogliby leczyć większą liczbę chorych.

Według przepisów z 2006 r. wtórny obrót lekami jest w Polsce niedozwolony. Nie wolno przekazywać innym osobom także tych leków, które mają jeszcze termin ważności. Należy je zniszczyć. I rzeczywiście, w sytuacji gdy ok. 20-30% chorych w kraju nie wykupuje przepisanych leków z powodu braku pieniędzy, niszczy się te specyfiki, które można by jeszcze zastosować w leczeniu. W samym Krakowie utylizuje się kwartalnie ok. 20 ton leków, choć ok. 20% nadaje się do wykorzystania. Zakaz przekazywania leków jest uzasadniany tym, że ich przechowywanie mogło być niewłaściwe, więc mogą już nie mieć oczekiwanych właściwości, a nawet być szkodliwe. Pani Barbara jako farmaceutka jest jednak pewna, że ze swoim doświadczeniem zawodowym potrafi stwierdzić, czy lek nadaje się jeszcze do użycia. Nasuwa się więc podejrzenie, że to firmy farmaceutyczne zadbały o wprowadzanie takich zakazów, by nie zmniejszyła się sprzedaż ich produktów. Farmaceuci i lekarze sprowadzają więc leki, skąd mogą, by dawać najuboższym – część otrzymują z zagranicy, niekiedy przekazują im je firmy farmaceutyczne, pozostałe dostają lub kupują zgodnie z zapotrzebowaniem i przekazują bezpłatnie, jak im podpowiada sumienie lekarskie.

Pieniędzy jednak nie wystarcza.

– Gdybyśmy mieli ich więcej, moglibyśmy przyjmować dwukrotnie więcej chorych – twierdzi dr Maciaszek. – Potrzebujemy sprzętu diagnostycznego, bo mamy tylko słuchawki i aparat EKG, większych funduszy na badania laboratoryjne i rentgenowskie. Najbardziej jednak brakuje nam zaplecza, byśmy mogli położyć naszego chorego na jakiś czas, gdy tego wymaga jego leczenie, bo do szpitala możemy ich kierować jedynie w nagłych stanach zagrożenia życia. Przydałaby się też karetka, żeby dojechać do najbardziej potrzebujących pomocy.

Fundusze są jednak zbyt skromne, by Lekarze Nadziei mogli rozwinąć nad najuboższymi opiekuńcze skrzydła, rząd nie przeznacza na ten cel ani grosza, miasto Kraków wspiera ich 100-150 tys. zł rocznie, a połowę tej kwoty trzeba przeznaczyć na opłacenie czynszu. Czasem otrzymają jakąś sumę po koncercie w kościele Mariackim, niekiedy ktoś przekaże im darowiznę. – Nie umiemy tańczyć ani śpiewać, by zbierać potrzebne środki – żartuje prof. Chłap. – Liczyliśmy na wpłaty z 1% podatku dochodowego, ale wpłynęło tylko kilkanaście tysięcy złotych, podczas gdy inne organizacje pożytku publicznego otrzymują tą drogą miliony.

Niewielu ludzi rozumie bezdomnych, nieliczni potrafią się wczuć w ich sytuację, nie osądzając, nie krytykując, z przekonaniem, że każdego może spotkać taki los. A jeszcze mniej liczni chcą im pomagać, choć to przecież miara człowieczeństwa. Jak powtarzał prof. Julian Aleksandrowicz, „Człowiek tyle jest wart, ile uczyni dla drugiego”.


Stowarzyszenie Lekarze Nadziei można wesprzeć finansowo, wpłacając darowiznę na konto bankowe: 58 1020 2892 0000 5902 0171 3833 lub przekazując na ten cel 1% z podatku dochodowego: KRS nr 0000047746.

Strony: 1 2 3 4

Wydanie: 2015, 52/2015

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy