Media popłynęły

Media popłynęły

Fot. Przemek Swiderski / East News 10.03.2015 Gdansk Biuro Prezydenta Miasta Gdanska . Oswiadczenie Pawla Adamowicza w zwiazku z postawieniem przez poznanska prokuarture szesciu zarzutow podejrzenia popelnienia przestepstw zwiazanych z podaniem nieprawdy w oswiadczeniach majatkowych .

Dziennikarzy nie ma. Są wykonawcy poleceń. Albo celebryci „Wszystkim przyniesionym do TVP i PR w peowsko-peeselowskich teczkach, a dziś składającym dymisje, staropolskie: poszli won”, napisał Rafał Ziemkiewicz, komentując zmiany w telewizji publicznej. Takie słowa nie są w świecie mediów wyjątkiem – nie ma w Polsce branży, w której pracujący tak by się wzajemnie nie znosili, tak zawzięcie między sobą nie walczyli. I tak bardzo nie chcieli na siebie patrzeć. Tu nieszczęście jednych zbyt często jest radością drugich. W redakcjach programów informacyjnych, w sekretariatach redakcji, od dawna prowadzi się listy, kogo z kim można zaprosić. Żeby przed wejściem na antenę nie było kłopotu – że „ja w studiu nie usiądę obok tego pana”. Semka nie siada obok Wrońskiego, Warzecha obok Jasia Kapeli, na listach odmowy są Michalski, Wildstein, Żakowski, Barański, Karnowscy itd. To kłopot, bo w wielu mediach prowadzący starają się o parytet – zapraszając komentatorów, chcieliby poznać opinię różnych stron. A to jest coraz trudniejsze. Co takiego stało się z mediami, że tak bardzo się podzieliły i skłóciły? I tak łatwo dają się napuszczać na siebie. Skąd się bierze ta wojna? Wojna kapłanów Kilkadziesiąt lat temu prof. Leszek Nowak, twórca niemarksowskiego materializmu historycznego, dokonał innego niż Marks podziału na klasy. Wyodrębnił m.in. klasę kapłanów, do której zaliczył duchownych i… dziennikarzy. Czyż nie miał racji? Kto codziennie tłumaczy ludziom, co jest słuszne, a co nie? Jak postępować? Co moralne, a co podłe, kto jest dobry, a kto zły? Kto jednych wywyższa, a drugich strąca w otchłań? Kto objawia wiernym (czytelnikom, słuchaczom, widzom) swoją prawdę? Kto naucza? Przez stulecia było to rolą kapłanów. Dziś, w epoce mediów, przejęli ją dziennikarze. Nie są więc bezstronnymi arbitrami relacjonującymi wydarzenia – a takie właśnie miało być budowane w początkach III RP dziennikarstwo – ale uczestnikami politycznych bitew. Tak twierdzi m.in. Rafał Ziemkiewicz. „Podział mediów jest twardszy od podziału partyjnego – mówi. – Media czują się sługami sprawy. Nie ma mowy o obiektywizmie dziennikarskim. My, dziennikarze, jesteśmy na pierwszej linii frontu”. Jakiego frontu? Zdaniem Ziemkiewicza i dużej grupy prawicowych publicystów, Polska jest pęknięta na dwie części, tę okrągłostołową, utożsamiającą się z III RP, i tę zwalczającą Okrągły Stół. Niech więc nie dziwi taki wpis Jacka Karnowskiego po wyborach 25 października: „Te wybory wygrali żołnierze Września 1939 r. (…) Te wybory wygrali wywiezieni na Sybir. (…) Te wybory wygrali dzielni, heroiczni i święci kapłani polskiego Kościoła”. Żołnierze 1920 r., żołnierze AK i działacze Solidarności. I jeszcze „nieustraszeni, nigdy nie złamani ludzie prawicy w III RP”. Jeżeli taki pogląd wyznaje znacząca grupa dziennikarzy, ma to swoje konsekwencje. Wtedy tych innych traktuje się jak wrogów, jak wysłanników innej cywilizacji. Do zniszczenia. To nakręca spiralę. Jedni mówią: „przeciwko nam działa przemysł pogardy”. Drudzy: „to jest mowa nienawiści”. I pewnie i jedni, i drudzy mają rację. A jeżeli tak, to wszystkie chwyty dozwolone. I brawa dostaje nie ten, kto wyjaśnił jakiś problem, tylko ten, kto boleśniej dokopał temu z drugiej strony barykady. „Walka o władzę i pieniądze ma wpływ na zawartość mediów – tłumaczy Jacek Żakowski. – Jeżeli spojrzymy na media Agory i na media SKOK-ów, to zauważymy, że i w jednych, i w drugich obowiązują inne zasady wiedzy. Więc ich czytelnikom bardzo trudno uzgodnić nie tylko wspólny pogląd, ale i to, co się w ogóle dzieje. W ten sposób przekraczamy granicę, za którą dziennikarstwo staje się pisactwem”. A jak przed tą granicą się zatrzymać? Pomóc w tym mogłyby media publiczne, ale tak skonstruowane, by służyły nie jednej ze stron, lecz szeroko pojętemu interesowi publicznemu. Debacie. Tak się nie stało, rządząca krajem przez osiem lat Platforma nie potrafiła przez ten czas nie tylko zbudować mediów publicznych, ale nawet przedstawić jakichś założeń ich konstrukcji. „To, co Juliusz Braun zrobił z TVP, jest sprawą pewnej odpowiedzialności – mówi Żakowski. – Badziewie tu wygrało…”. Badziewie i niezgrabnie robione anty-PiS. Gdy zaś następca Brauna ogłosił, że chce, by TVP Info była mniej tabloidowa, mianował jej szefem człowieka z… „Super Expressu”. Czy to mogło się udać? Wojna narcyzów „Kiedyś ten zawód był niesłychanie prestiżowy – mówił kilkanaście

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 03/2016, 2016

Kategorie: Media