Lustrujemy „Pana Tadeusza”

Lustrujemy „Pana Tadeusza”

PHOTO: EAST NEWS/AFP PHOTO scA?ne du film "Pan Tadeusz, quand Napol??on traversait le Ni??men", un hymne lyrique ?. l'??me polonaise du r??alisateur Andrzej Wajda, une coop??ration franco-polonaise qui sort sur les ??crans le 22 mars 2000.

Moralny zajazd Soplicowa: wyuzdanie, alkoholizm i gender Nowe władze oświatowe i kulturalne przyjęły jakże słuszną linię oczyszczania treści edukacyjnych ze zgnilizny moralnej i deprawacji. Brawo! Nareszcie! Najważniejsze jednak to nie zatrzymywać się w pół drogi. I wypleniać demoralizację tam, gdzie sączy ona swoje jady od dawna i zdradliwie. Na przykład w „Panu Tadeuszu”. Łatwo można wskazać w poemacie przykłady pochwały zdrady narodowej, bezmyślnego wyzysku chłopstwa, pedofilii (Zosia!), zidiocenia, sklerozy, a nawet wilkołactwa. Na wszystko są stosowne cytaty. Z konieczności koncentrujemy się tylko na trzech rodzajach moralnej ohydy lansowanej przez ten rzekomy arcypoemat. Na promocji wyuzdania seksualnego, pijaństwa i ideologii gender. Gach pani generałowej Już sprawa powstania poematu jest podejrzana i żenująca. Co z tego, że Mickiewicz nie przystąpił do powstania listopadowego. Wielka mi zasługa! Po prostu musiał przeczuć to, co rok po klęsce napisze w encyklice Cum primum namiestnik Chrystusowy Grzegorz XVI. Mianowicie, że powstańcy to „kilku sprawców podstępów i kłamstw, którzy pod pretekstem religii (…) wyłamali się spod prawej władzy monarszej, zerwali wszystkie więzy uległości, które nakłada obowiązek, i wtrącili swą ojczyznę w nieszczęście i żałobę”. Wieszcz był kryty – bawił wówczas „w Wielkopolszcze”, gdzie polował. Rzadziej na zwierza, częściej na damy. Tu przegiął. Oto Konstancja Łubieńska, z którą w Śmiełowie, Luboni i Budziszewie miał poeta przyjemność, domagała się kontynuacji. Sama była żoną Józefa hr. Łubieńskiego, pułkownika wojsk polskich w Królestwie, który akurat przelewał krew w powstaniu. Dość niezręcznie było przyprawiać rogi właśnie jemu i właśnie w tym momencie… Poza tym Konstancja miała wprawdzie tylko 34 lata, ale za to pięcioro dzieci. Rozstania nie przyjęła do wiadomości. Rzuciła męża z drobiazgiem i popędziła do Paryża, choć spanikowany poeta robił wszystko, by ją zniechęcić. W końcu pchnął swojego przyjaciela Stefana Garczyńskiego do Drezna, by ten powstrzymał nachalne babsko. Po tygodniach żmudnych perswazji udało się. Bo Mickiewicz miał już nową kochankę – nieszczęśliwą ojczyznę. A ta domagała się poematu „we dwunastu księgach, wierszem”. Na razie ćwiczył. W polonijnych salonach Paryża miał zwyczaj stawać po kolacji w okolicach kominka. Goście podrzucali temat, a on z miejsca dawał improwizację. Były to pierwsze odnotowane przejawy polskiego hip-hopu (w wersji flow, czyli odlot na zadany temat). Proszone kolacje stawały się jednak coraz rzadsze, w lombardzie trzeba było zastawić zegarek, by nie paść z głodu. A tu jeszcze jego „Księgi narodu polskiego i pielgrzymstwa polskiego” papież Grzegorz XVI uznał w swoim brewe za „pismo pełne zuchwalstwa i przewrotności”. I tak powinniśmy je oceniać w podręcznikach, które zapewne niebawem zostaną poprawione. Poza tym nachodzili go od rana do nocy – jak pisał poeta Bohdan Zaleski – „rozbitkarze powstania listopadowego, roznamiętnieni, krzykliwi”. Przesiadywali godzinami i ględzili w kółko to samo. Pisał więc „Pana Tadeusza” na kolanie, na głodno i w hałasie. Ale to go nie usprawiedliwia. Zobaczmy bowiem, co tak naprawdę ujrzało światło dzienne 20 czerwca 1834 r., kiedy to drukarnię Pinarda opuszcza „Pan Tadeusz”. Telimena – kazirodztwo ryczącej czterdziestki Jest to dzieło istnym pandemonium wyuzdania. Tadeusz, bohater narodowego poematu, nie dość, że jest ewidentnym idiotą (dowodzi tego sto razy), to również buhajem bez seksualnych hamulców. Do Soplicowa przyjeżdża po południu, a już podczas wieczerzy na zamku nadskakuje Telimenie, bo nie zorientował się jeszcze, że to nie ją przed chwilą widział w bieliźnie. Błyskawicznie ocenia szanse. Telimena lubi biegać w półnegliżu – punkt dla niego. Telimena wyraźnie „daje mu do zrozumienia” – drugi punkt dla niego. Więc coś z tego będzie. Ale równolegle piętrzą się trudności. Po pierwsze, różnica wieku. Tadeusz nie ma jeszcze 20 lat, a Telimena to mamuśka. Musi sobie liczyć ze 40 lat. Ale to najwyraźniej mamuśka z tych gorących. Więc co to za przeszkoda? Po drugie, biesiadnicy dookoła gadają, to jego „ciocia”. No, ale na bezrybiu… Po trzecie, Telimena ma narzeczonego w osobie Asesora, który siedzi przy tym samym stole. Jakoś tak głupio byłoby przyprawiać rogi miłemu, starszemu panu. Ale z drugiej strony… Następnego dnia w świątyni dumania Telimena wsuwa Tadeuszowi dyskretnie miłosny liścik i klucz od alkowy. Wiadomo: to zaproszenie do spędzenia z nią nocy. Oburzyli się na ten kazirodczy eksces pierwsi słuchacze poematu i zażądali, by poeta wyciął dziesięć wersów, jak

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 05/2016, 2016

Kategorie: Kultura