7.07.2007 – Ślubne szaleństwo

7.07.2007 – Ślubne szaleństwo

Miejsce na wesele 7 lipca trzeba było zaklepać dwa lata temu. Weronika nikogo poza Adamem nie widzi. Oczy się jej śmieją, gdy na niego patrzy. Uważnie słucha, gdy on mówi. Nie zauważa zachwyconych jej urodą męskich spojrzeń. Miłością obdarzyć mogłaby cały świat. Marzena Gryczko, jej matka, chciałaby, aby to uczucie przetrwało. Ma nadzieję, że przysięga wyszeptana w dniu złożonym z trzech siódemek zapewni córce miłość. Justyna Szewczyk po prostu kocha. Kocha codziennie i zwyczajnie, świątecznie i z motylami w brzuchu. Z Danielem znają się od lat szczenięcych, gdy razem chodzili do szkoły podstawowej i bawili w jednej przyjacielskiej paczce. Obydwie pary składają przysięgę małżeńską 7 lipca 2007 r. Magia siódemek zrobiła swoje. W internecie można było przeczytać ogłoszenie: Kupię 7.07.07. Z wykrzyknikami. Justyna kiedyś też pomyślała, że to fajna data. Marzena Stempin, zastępca kierownika Urzędu Stanu Cywilnego w Warszawie przy ul. Jezuickiej, od kilkunastu lat nie widziała takiego tłumu oczekującego pod urzędem na jego otwarcie. – Zapisujemy daty z wyprzedzeniem półrocznym – mówi. – W lutym, od pierwszego dnia zapisu na lipiec, o godzinie trzynastej nie było miejsca na 7 lipca. Pary czekające w kolejce umawiały się między sobą, którą godzinę wybiorą. Ale z doświadczenia wiem, że magiczny zbieg cyfr nie ma znaczenia. Dwójki i siódemki Może to przeznaczenie, może magia, ale mama Weroniki, Marzena Gryczko, jest „bajeczną” dwójką. W dacie urodzin ma trzy dwójki. Wychodziła za mąż, mając 22 lata. Urodziła dwójkę dzieci. Mieszkała pod numerem 22. Teraz jej córka bierze ślub, mając 22 lata. Zbieg okoliczności? – Jestem szczęśliwa – mówi przyszła teściowa Adama. Podobnie jak córka miała do ślubu pomarańczowe róże. Mimo iż powiadają, że panna młoda nie może mieć kwiatów z kolcami, bo takie będzie miała życie w małżeństwie. Marzena Gryczko na fotografii stoi wyprostowana, w białej, koronkowej sukni z falbankami i wysoką stójką. Chyba nie o takiej marzyła, bo jeszcze dziś z żalem wspomina, że ksiądz źle patrzył na inny krój. Obowiązywała skromność. Pozwoliła więc wybrać córce suknię, jakiej ta pragnęła. A Weronika weszła do pierwszego butiku w Warszawie, przymierzyła pierwszą suknię i tę kupiła. Bo każda była jak marzenie. A jej marzenie się spełniło. Spotkała troskliwego, opiekuńczego, zaradnego i kochającego mężczyznę. Jeszcze cztery lata temu nie wiedziała, że istnieje, choć mieli wspólną koleżankę. I gdyby nie spotkanie u koleżanki… Gdyby nie zauroczył jej, że tak lubi się przekomarzać… 24-letnia Justyna, studentka ostatniego roku dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim, szczęście ma zapisane w gwiazdach. Wybrała się przeszło rok temu na targi ślubne, wypełniła los i… wygrała śnieżnobiałą suknię ślubną. Ma więc dziś dwie. – Wymarzyłam sobie inną – opowiada. Z jej twarzy cały czas nie schodzi uśmiech. Uśmiech, który tak zauroczył 25-letniego Daniela Smolińskiego. Mimo że ich horoskopy do siebie nie pasują. Ona jest zodiakalnym Baranem, on Skorpionem. – Moja suknia jest w kolorze écru, cała koronkowa, z perełkami, bez rękawków. Do tego dobrałam atłasowe buty na wysokim obcasie i… płaskie, wygodne na weselne tańce. – Panny młode wybierają suknie ze szlachetnych materii: organdyny, satyny i tafty – mówi Małgorzata Safin pracująca w butiku sukien ślubnych Anna w Wołominie. – Suknie bogato zdobione perełkami, koronkami, cekinami. Jeszcze dwa lata temu modne było wszystko w kolorze écru. Dziś czysta biel. Oświadczyny 14 o 14 Adam Rojewski, student trzeciego roku finansów i bankowości w Wyższej Szkole Przedsiębiorczości i Zarządzania im. Leona Koźmińskiego, przypomina, że cztery lata temu był lekkoduchem. Poznał Weronikę, ale iskra nie od razu rozbłysła. Powoli dojrzewał do związku. Rok temu się oświadczył. Sam wybrał pierścionek z szafirem. – Dziś dziewczyny chcą za wszelką cenę zwrócić na siebie uwagę – mówi. – A Weronika była i jest inna. Krucha, delikatna, nieśmiała i bardzo szczera. Kupiłem pierścionek i oświadczyłem się. Dopiero potem powiedziałem o tym rodzicom. Daniel Smoliński, nawet gdy rozmawiamy, nie odrywa wzroku od Justyny. – To ideał kobiety, najpiękniejsza – zwyczajnie mówi i wszystko inne wokół blednie. Justyna uśmiecha się promiennie. Wymyślił oświadczyny co do ostatniej

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2007, 27/2007

Kategorie: Obserwacje