Czarne chmury nad Dilmą Dwie trzecie Brazylijczyków domaga się odwołania pani prezydent Brazylijczycy mówią, że ich ojczyzna jest krajem przyszłości i zawsze nim pozostanie. Pisarz Machado de Assis w roku 1861 pokazywał dwie Brazylie, oficjalną i rzeczywistą. Oficjalną – Brazylię świata polityki, oddaloną od społeczeństwa o lata świetlne. I rzeczywistą – stanowiącą resztę tego wielokulturowego i wielorasowego społeczeństwa. W czasach dyktatury wojskowej (1964-1985) mówiono, że co uda się zbudować nocą, politycy rozkradną następnego dnia. Wówczas, kiedy wojsko strzegło interesów posiadaczy, ten pesymizm mógł być uzasadniony, ale teraz, za rządów lewicowej Partii Pracujących? Belindia Prezydentura Luiza Inácia Luli da Silvy, czyli lata 2003-2010, to dla Brazylii były złote czasy. Średnioroczny przyrost PKB wynosił 4%, osiągając nawet 7,5% w roku 2010. Prezydent szczycił się tym, że udało mu się wyciągnąć z nędzy i zintegrować ze społeczeństwem 30 mln obywateli. Mimo wszystko olbrzymie nierówności nadal są największym problemem społecznym. W latach 70. ekonomista Edmar Lisboa Bacha proponował nazywać Brazylię Belindią, bo część społeczeństwa żyje jak w Belgii, a pozostali – jak w Indiach. Brazylia jest chyba jedynym krajem świata, w którym parę lat temu utworzono specjalne oddziały policyjne do zwalczania niewolnictwa. Cykl rozwoju gospodarczego identyfikowanego z Lulą skończył się za pierwszej prezydentury Dilmy Rousseff (2011-2014). Do tej pory Brazylijczycy mogli zaciągać tanie kredyty konsumpcyjne, gosposie domowe szczyciły się kartami kredytowymi. Wbrew zaleceniom ekonomistów na początku drugiej kadencji Rousseff kontynuowała politykę Luli. W rezultacie kraj wpadł w recesję, inflacja wzrosła do 7,7%, a bezrobocie – oficjalnie do 7%. Nieoficjalnie ok. 50% Brazylijczyków, głównie kobiet, pracuje na czarno. Na początku roku pani prezydent zaproponowała pakiet działań zmniejszających wydatki budżetowe, m.in. blokadę 69,9 mld reali (21,8 mld dol.). Wiele propozycji rządowych ograniczało lub eliminowało przywileje pracownicze. Wymagało to akceptacji Kongresu, ale rząd jej nie otrzymywał. Dilma Rousseff podjęła wówczas odważną decyzję i wymieniła dotychczasowego ministra finansów na ortodoksyjnego Joaquima Levy’ego, który natychmiast zaczął ciąć wydatki i wprowadzać reżim oszczędnościowy; podniesiono ceny paliw i energii elektrycznej. Agencja Standard & Poor’s obniżyła zdolność kredytową Brazylii do najniższego poziomu inwestycyjnego BBB–. Zaniepokoiła się bowiem nie tylko stanem gospodarki brazylijskiej, ale także korupcją polityków i przedsiębiorców, negatywnie rzutującą – jej zdaniem – na perspektywy finansowe i gospodarcze tego kraju. Dodatkowe problemy spowodowało słabnące tempo rozwoju gospodarki chińskiej. ChRL jest największym importerem brazylijskiej rudy żelaza, soi i ropy naftowej. Spadek o 8,5% obrotów na giełdzie w Szanghaju i zmniejszenie chińskiej produkcji przemysłowej sprawiły, że zmalało zapotrzebowanie na surowce. W pierwszej połowie 2015 r. brazylijski eksport do Chin spadł o 22,6% w porównaniu z tym samym okresem roku ubiegłego, co odbiło się na wartości reala, która osiągnęła poziom najniższy od 12 lat (1 dol. = 3,2 reala). W tej sytuacji, przebaczając Amerykanom niedawną inwigilację polityków brazylijskich przez CIA, Dilma Rousseff w czerwcu udała się do USA. W Waszyngtonie apelowała o amerykańskie inwestycje w rozbudowę infrastruktury drogowej i portowej w Brazylii. Spodziewała się szybkiego podwojenia obrotów handlowych między oboma krajami. Spektakularnych efektów ta wizyta jednak nie przyniosła. Obama i Rousseff uzgodnili, że podejmą kroki mające ułatwić wymianę towarów i usług oraz przemieszczanie się osób między oboma krajami, tak aby obywatele Brazylii i USA mogli podróżować bez wiz, począwszy od 2016 r. Tyle że to sprawa przyszłości, a teraz kraj musi kończyć budowę obiektów na przyszłoroczne igrzyska olimpijskie w Rio de Janeiro. Brazylia stanęła wobec trzech głębokich kryzysów: politycznego, gospodarczego i etycznego, które żywią się sobą nawzajem. W marcu prokurator generalny przesłał do przewodniczącego Sądu Najwyższego listę polityków oskarżonych o korupcję. Media informowały, że zawiera ona nazwiska 54 senatorów, deputowanych, gubernatorów stanów i byłych ministrów. Większość wywodzi się z Partii Pracujących, ale pojawiają się także członkowie koalicyjnej Partii Brazylijskiego Ruchu Demokratycznego (PMDB) i opozycyjnej Partii Brazylijskiej Socjaldemokracji (PSDB). Listę otwierają przewodniczący Senatu Renan Calheiros i przewodniczący

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2015, 34/2015

Kategorie: Świat
Tagi: Lech Miodek