Zwierzęta adoptowane ze schronisk często do nich wracają Katarzyna Iwańczuk – behawiorystka i instruktorka, założycielka Akademii Psorbona Ostatni miesiąc to czas zrywu pomocowego Polaków, także jeśli chodzi o pomoc zwierzętom z Ukrainy. Do organizacji działających na rzecz zwierząt wpłynęły tysiące deklaracji chęci adopcji lub bycia domem tymczasowym. Wątpliwe, czy każdy nowy właściciel da sobie radę ze zwierzęciem po przejściach. – Większość zwierząt z Ukrainy trafia do Polski z problemami behawioralnymi. Gdy przyjeżdżają z miejsc bombardowań, bardzo boją się huku. W dodatku są chore, niedożywione, wycieńczone. A każdy chce miłego, fajnego pieska. Pojawia się tylko pytanie: co, jeśli taki nie będzie, a przy każdym huku będzie gryzł albo uciekał w panice? Kto jest na to gotowy? Zwierzęta adoptowane ze schronisk często do nich wracają. Bo ludzie nie zdają sobie sprawy z ogromu pracy. I kosztów leczenia. Liczonych w tysiącach złotych. Większość Polaków oczekuje, że taki pies będzie misiaczkiem, skorym do zabawy z dziećmi. A on, wyniszczony przez stres, ma wszystkiego dosyć i chciałby, żeby ludzie odczepili się od niego. Bardzo możliwe, że przy próbie miłego kontaktu ze strony człowieka będzie wykazywał agresję. – Pytanie, co to znaczy miłego. My bardzo często uważamy, że kontakt jest miły, a dla zwierzęcia wcale taki nie jest. Czego dobrym przykładem jest przytulanie. – Przytulanie, podnoszenie, całowanie w pyszczek. Ostatnio głośno było o polskiej aktorce, której adoptowany ze schroniska pies pogryzł twarz. Tylko jak zajrzymy na jej media społecznościowe, zobaczymy, że ciągle całowała i obejmowała swojego pupila. A psy mogą tego nie chcieć. Jeżeli jesteśmy uważni na zachowanie psa, to chyba zorientujemy się, że coś jest nie tak? – Jeśli rzeczywiście tacy jesteśmy i wiemy, w jaki sposób pies okazuje nam emocje, to się zorientujemy. Niestety, ludzie tego nie wiedzą. Zwierzę, zanim zareaguje agresją, mówi wcześniej człowiekowi, że czegoś nie chce. Często bezgłośnie, mimiką. Ale to, że w 80% dochodzi do pogryzień przez psy domowe, obrazuje, że my – jako gatunek ludzki – nie potrafimy czytać ich emocji. W jaki sposób straumatyzowane psy będą okazywały strach? – W bardzo różny. Zaczynając od tego, że będą od nas odchodzić, aż do zachowań agresywnych. Jeśli pies się oblizuje, odwraca od nas głowę, mruży oczy, ziewa, są to sygnały dyskomfortu, które już nam mówią, że coś mu się nie podoba. Jak powinniśmy na to reagować? – W takim momencie powinniśmy od niego się odsunąć. Jeżeli druga osoba powiedziałaby mi, że nie chce, żebym siedziała tak blisko niej, tobym się odsunęła. I to samo jest ze zwierzęciem. Nie możemy zakładać, że pies musi chcieć mieć z nami kontakt. Wracając do zwierząt z Ukrainy – powinniśmy się powstrzymać od pomocy, jeśli nie jesteśmy w pełni na nią gotowi? – Duża część zwierząt trafia do Polski z ukraińskich (często tragicznych, jeśli chodzi o warunki) schronisk lub z ulicy, bo u naszych sąsiadów jest bardzo duży problem z bezdomnością zwierząt. Takie psy czy koty już pochodzą z patologicznego środowiska, w dodatku mają wojenną traumę. Przyjeżdżają tu bez badań, a i w Ukrainie, i u nas panuje wścieklizna. Łatwiej jest, gdy zwierzę miało wcześniej właściciela, a my mamy się nim zaopiekować na jakiś czas. Chociaż może się okazać, że taka osoba nie będzie chciała psa odebrać. I co wtedy? Nad tym też należy się zastanowić. Co zatem należy zrobić, jeśli chcemy pomóc? – Lepiej będzie, jeśli osoby, które chcą pomóc, adoptują czy dadzą dom tymczasowy naszym psom schroniskowym. Tym samym zwolnią miejsce dla tych z Ukrainy, które będą pod stałą opieką weterynarza i behawiorysty. O naszych psach ze schroniska z grubsza wiemy, czy są agresywne. I mają w większości mniejszą traumę niż te z Ukrainy. Tylko teraz nikt nie chce polskich piesków, bo fajnie wziąć takiego z wojny. To samo było, gdy zamknięto schronisko w Wojtyszkach. Wtedy wszyscy chcieli psa z Wojtyszek, bo można było powiedzieć, że się adoptowało psa ze strasznych warunków. I takie zachowania mnie martwią. Nie jestem pewna, czy ci ludzie podejmują świadomą decyzję – decyzję na kilka czy kilkanaście najbliższych lat. I czy nie wyświadczają tym zwierzętom niedźwiedziej przysługi. Krzywdząc je w dłuższej perspektywie. – Adopcja psa to jedna wielka niewiadoma. Mamy zwierzę
Tagi:
adopcja zwierząt, Akademia Psorbona, amstafy, antropomorfizm, behawioryści zwierzęcy, cane corso, Katarzyna Iwańczuk, kultura, kundle, polskie rodziny, prawa zwierząt, pscyhologia zwierząt, psy, psy domowe, psy rasy mieszanej, rasy psów, relacje zwierzę-człowiek, rosyjska inwazja na Ukrainę, samotność, schronisko w Wojtyszkach, społeczeństwo, wojna w Ukrainie, Wojtyszki, york terrier, yorkshire terrier, zaachowanie psów