W przesłuchaniach Sulika powróciła wersja prowokacji: kto chciał załatwić Agorę? Jakubowska, Sulik, Zarębski – dla fanów obserwujących prace Komisji Śledczej nadeszły dni prawdy. Z wielu godzin zeznań świadków wyłaniają się nowe elementy sprawy, nowe hipotezy. Oprócz tego mamy zeznania prezydenta Kwaśniewskiego, no i pierwsze billingi. Wiadomo już, że Adam Michnik spotkał się z prezydentem Kwaśniewskim 30 lipca w Juracie, gdzie rozmawiali o całej sprawie. Wiemy też, że jednym z najczęstszych telefonicznych rozmówców Lwa Rywina był… przewodniczący Rady Nadzorczej Agory, prof. Sołtysiński. Chociaż nie wiemy, o czym rozmawiali. Nagle z całą mocą pojawiła się też hipoteza, którą do tej pory pomijano – że wizyta Rywina w redakcji „Gazety Wyborczej” była prowokacją mającą na celu skompromitowanie Agory. Inaczej też niż w zeznaniach szefów Agory pokazana jest „Gazeta Wyborcza” i jej działania. Prowokacja? Wątek prowokacji poruszyli w zeznaniach Bolesław Sulik, członek Rady Nadzorczej TVP, oraz Andrzej Zarębski, dziś lobbysta w świecie mediów. Sulik był tą osobą, która we wrześniu poszła do siedziby Agory i tam odsłuchała taśmy z rozmową Rywin-Michnik. Jakie były jego wrażenia? „To było przedziwne, Lew Rywin mówił takim tonem, jakby, nie wiem, mówił o zdradzie żony znajomego, albo tonem właściwie plotkarskim”, relacjonował Sulik w Sejmie. „Tak naprawdę nie było żadnej dyscypliny w tej rozmowie. Ja sobie wyobrażam, że jeżeli wielki biznesmen przychodzi z ostrą propozycją korupcyjną, to przychodzi przygotowany, jest to rozmowa na temat, a to była taka jakby niefrasobliwa rozmowa towarzyska, w trakcie której pada ta oferta. Tak samo pada nazwisko pana premiera Millera, ale mówi się o grupie sprawującej władzę też w taki… jest to ogólnik. Adam Michnik w miarę go przyciska, żeby zidentyfikować tę grupę, ale też nie zanadto. Tak naprawdę to mogło się dziać, nie wiem, w kącie na przyjęciu towarzyskim przy jakimś stoliku. Tak że to mnie zaskoczyło, bo już nie chodzi mi o samo zachowanie Adama Michnika, ale ze strony Lwa Rywina… Nie odbierałem tego jako poważnej propozycji przestępczej ze strony człowieka, który zna świat, szczególnie biznesu, na wylot”. Więc co to było? Zeznania Sulika wskazują, że w Agorze także uznano propozycję Rywina nie za „prostą” próbę wymuszenia łapówki, ale za prowokację, czyli operację znacznie bardziej niebezpieczną dla „Gazety”. Bo atakującą nie tylko jej finanse, ale też niezależność i reputację. „Adam Michnik i Piotr Niemczycki też opowiadali, że oni też dotychczas nie potrafią całkiem zrozumieć tej oferty – formy tej oferty – i że ludzie, którzy się na tym znają, a którzy już odsłuchali tę taśmę, tacy jak Jerzy Urban albo Solorz (dzień później sprostowano, że nie słuchali taśmy, natomiast znali rozmowę z relacji Michnika – przyp. RW), mówią: nie wierz w to, to nie była żadna oferta korupcyjna, to się załatwia w inny sposób, że to jest prowokacja”, mówił Sulik. A później dodawał: „Lew Rywin jest osobą raczej konkretną, osobą ze świata biznesu, który zwykle rozmawia dosyć konkretnie, podczas gdy to było takie bajdurzenie na tej taśmie. To jest bardzo śmieszna taśma – jako dokumentalista mogę powiedzieć, że można z niej zrobić film, który byłby kabaretem i farsą – i przez to niezrozumiała dla mnie. Dlatego ja łatwo zaakceptowałem ten punkt widzenia, że chodziło zapewne o coś innego, nie o zarobienie 17,5 mln dol. za sprzedaż ustawy”. W podobnym tonie wypowiadał się również Andrzej Zarębski: „Jeżeli pan Lew Rywin niczego na piśmie nie przynosi, a odpowiedzi domaga się na piśmie, jest to sytuacja taka, że cokolwiek by mu odpowiedziano, można by było to potraktować jako udział Agory w aferze korupcyjnej”. To oznaczałoby dla Agory groźbę utraty dobrej pozycji rynkowej i wycofania się z niej zagranicznych udziałowców oraz załamanie się kursu akcji spółki na giełdzie. Drugą przesłanką wskazującą na prowokację była cena, jaką Rywin podał za Polsat, przynajmniej o połowę zaniżona w stosunku do rzeczywistej. „Pierwsze, co mnie uderzyło, to ta kwota; jeżeli ktoś przychodzi sprzedać mi mercedesa za 20 tys. zł, to pierwsze moje pytanie, skąd ten mercedes”, mówił. Zarębski prowadził interesy firm chętnych do inwestowania w Polsat, pracował także dla Polsatu. Doskonale był więc zorientowany w jego wartości i w zamiarach prezesa Solorza. Dlatego uderzająca była dla niego cena, którą podał
Tagi:
Robert Walenciak









