Terrorystyczna sieć bin Ladena odrodziła się dzięki pieniądzom z Iraku Amerykański ekspert od spraw terroryzmu, Bruce Hoffman, bije na alarm: „Al Kaida jest obecnie potężniejsza, niż była 11 września 2001 r.”. „Al Kaida powstała z grobu”, ostrzega dziennik „Los Angeles Times”. Prezydent George W. Bush, który w październiku ub.r. oświadczył z zadowoleniem: „Zwyciężamy. Al Kaida ucieka”, mylił się zasadniczo. Terrorystyczna sieć Osamy bin Ladena odrodziła się dzięki pieniądzom przekazywanym na sprawę dżihadu przez rebeliantów z Iraku. Zdaniem ekspertów CIA, zablokowane uprzednio kanały finansowe Al Kaidy zostały znów otwarte. Terroryści tworzą obozy szkoleniowe w autonomicznej pakistańskiej prowincji Północny Waziristan na granicy z Afganistanem. Dzięki pomocy finansowej z Iraku Baza (bo to oznacza nazwa Al Kaida) nabrała wigoru. Terroryści spod sztandaru bin Ladena zawarli sojusz z dżihadystami w Afryce Północnej. Ci dokonali już serii krwawych zamachów w Algierii. Wkrótce mogą uderzyć w Europę. W 2006 r. służby specjalne Stanów Zjednoczonych postanowiły wreszcie zintensyfikować poszukiwania owianego złowrogą legendą szefa Al Kaidy. Do Pakistanu wysłano 50 funkcjonariuszy CIA, którzy zainstalowali się w Islamabadzie i w Peszawarze. Usiłowali wytropić przeciwników określanych jako HVT1 i HVT2 (HVT, high value target, czyli wartościowy cel). HVT1 to Osama bin Laden, HVT2 – jego egipski zastępca Ajman al-Zawahiri. Niektórzy uważają, że Osama już dawno przeniósł się na tamten świat. Po raz ostatni widziano go z całą pewnością w grudniu 2001 r. w afgańskich górach Tora Bora. Podobno Osama cierpiał na chorobę Addisona i stale miał przy sobie woreczek z solą, którą lizał, aby podwyższyć spadające niebezpiecznie ciśnienie krwi. Nie wiadomo, czy ta prymitywna terapia przyniosła rezultaty. Zawahiri wciąż jednak jest aktywny. Na początku maja wydał kolejne przesłanie, w którym wykpiwał amerykańskich żołnierzy w Iraku. Funkcjonariusze CIA w Pakistanie starali się, jak mogli. Sporządzali nawet modele z piasku, aby odtworzyć wygląd terenu, na którym być może zaszył się bin Laden. Ale operacja zakończyła się całkowitym fiaskiem. Nie znaleziono ani śladu HVT1 i 2, nie zidentyfikowano żadnego obozowiska, w którym Osama i Zawahiri mogli kiedykolwiek przebywać. We wrześniu 2006 r. rząd Pakistanu zawarł układ pokojowy z hardymi i uzbrojonymi po zęby klanami zamieszkującymi prowincje Północny i Południowy Waziristan. Armia została wycofana z tych terenów – w zamian starszyzna plemienna zapewniła, że nie będzie udzielać schronienia terrorystom z Al Kaidy i talibom. Jak można było przewidzieć, przywódcy z obu Waziristanów niezbyt przejęli się tą obietnicą. Uprzednio tropiciele Osamy z Centralnej Agencji Wywiadowczej poruszali się w Waziristanie tylko pod osłoną żołnierzy pakistańskich (przy czym ci ostatni także mieli duszę na ramieniu). Od września 2006 r. wysłannicy CIA nie pokazują się w tym niebezpiecznym regionie. Ale pakistańska misja CIA nie była całkowicie bezowocna. Funkcjonariusze odkryli niepokojący fakt. Oto doszło do finansowego odrodzenia terrorystycznej „centrali”. Przez kilka lat ośmiornica Osamy klepała biedę. W 2005 r. Al-Zawahiri zwrócił się z pisemną prośbą o wsparcie do Jordańczyka Abu Musaba al-Zarkawiego, lidera irackiej gałęzi Al Kaidy. Liczył na pomoc w wysokości 100 tys. dol. Zarkawi zginął w amerykańskim ataku, lecz jego następcy okazali się hojni. Irak jest obecnie najważniejszym dla muzułmanów polem „świętej wojny”. Motywacja jest oczywista – niczym niesprowokowani niewierni najechali w 2003 r. rozległe państwo islamskie, które od tej pory okupują. Nic dziwnego, że do Iraku spieszą z prawie wszystkich muzułmańskich krajów ochotnicy, marzący o przelewaniu krwi „krzyżowców”. Ci, którzy nie mogą przybyć, przysyłają znaczne sumy, aby podsycić dżihad. Rebelianci nad Eufratem i Tygrysem mają więc pieniądze, a dodatkowe dochody czerpią z napadów rabunkowych i porwań dla okupu, które stały się w Iraku prawdziwą plagą. Iraccy dżihadyści postanowili wesprzeć swych braci w Pakistanie i Afganistanie. Wysłali do tych krajów specjalistów w podkładaniu bomb, którzy szkolą talibów. Co ważniejsze, dali też pieniądze. Nie miliony, ale dziesiątki, najwyżej setki tysięcy dolarów. To jednak wystarczyło. Przypomnieć wypada, że Al Kaida nigdy nie była bogata. Bin Laden, jako jedno z pięćdziesięciorga dwojga dzieci saudyjskiego miliardera, otrzymał w spadku po ojcu najwyżej 7 mln dol., przy
Tagi:
Krzysztof Kęciek









