Ameryka na rozdrożu

Ameryka na rozdrożu

Najbardziej sfrustrowani demokraci uciekają do Kanady, najambitniejsi pałają żądzą rewanżu, większość tkwi w apatii Korespondencja z Nowego Jorku Tydzień po wyborach nie opadł jeszcze kurz bitewny, emocje grają, a rany wciąż krwawią. Na Kapitolu przerwa do 16 listopada. Kiedy się skończy, biurokratyczna rutyna parlamentarna nieco wszystko stonuje. Opinia publiczna zajmie się bieżącą grą polityczną, a nie śledzeniem temperatury (po)elekcyjnego kotła. Jest jakiś sens w tym, że parlamentarzyści nie wracają do zajęć nazajutrz po wyborach. Służy to zdrowiu ich i całej Ameryki. Kotlet cielęcy Veal cutlet – po tutejszemu. Piszę to z niesmakiem, bo kontekst jest parszywy. Kotletem cielęcym nazwał zdarzenie z soboty, 6 listopada br., mój znajomy republikanin. Tego dnia 25-letni Andrew Veal, pracownik laboratorium badawczego University of Georgia, przyjechał do Nowego Jorku. Udał się na teren Ground Zero, gdzie 11 września 2001 r. terroryści zaatakowali Amerykę. Spod kurtki wyjął strzelbę na pociski ze śrutem wielkości kulek do łożyska i wypalił sobie w głowę. Ciało znaleźli robotnicy około 8 rano w ogrodzonej siatką części terenu, gdzie prowadzone są prace budowlane. Veal nie zostawił listu, ale jego matka Sharon i koledzy z pracy nie mają wątpliwości – to była demonstracja polityczna. Młody człowiek był zaangażowany w kampanię Johna Kerry’ego i wierzył w jego sukces. Porażkę przeżył dotkliwie. – To jego oświadczenie polityczne – mówi koleżanka z laboratorium, Stacey Sutherland. Szefowa laboratorium dodaje: – Miejsce, gdzie popełnił samobójstwo, jest symboliczne. Veal uważał politykę Busha za bezsensowną, a wojnę w Iraku za zupełnie niesłużącą zadośćuczynieniu ofiarom 11 września. Spodziewał się, że zrobi to Kerry. Kerry przegrał, a Veal dołączył do ofiar World Trade Center w dramatycznym akcie rozpaczy. Nowojorski dziennik „Daily News” z wydarzenia zrobił historię okładkową. Mój kolega republikanin, czytając w gazecie nazwisko desperata demokraty, rzucił od niechcenia komentarz o kotlecie. Tak mu się „dowcipnie” skojarzyło… Znam tego człowieka od wielu lat. To uczciwy, uczynny i patriotyczny Amerykanin. Na meczach hokejowych, na które jeździliśmy razem, zawsze śpiewał hymn otwierający widowisko głośniej niż inni wokoło i z ręką na sercu. Co się stało?! Na razie NHL nie gra, bo zawodnicy walczą z klubami o kasę, ale to się przecież skończy. Czy będę mógł z tobą, Steven, iść na Rangersów do Madison Square Garden? Słuchać, jak śpiewasz o „sztandarze usianym gwiazdami”, „ziemi wolności” i „domu bohaterstwa”. Czy ty i Veal jesteście z tego samego domu? Uciec do Kanady We środę, 3 listopada br., w ciągu dziewięciu godzin, jakie upłynęły od wygłoszenia przez George’a Busha mowy akceptującej wybór na drugą kadencję do północy, stronę internetową służb imigracyjnych Kanady mieszkańcy USA odwiedzili 115.628 razy, podczas gdy normalnie jest to około 20 tys. na cały dzień. We czwartek – 66.231 razy, w sobotę 71.014. W niedzielę – 45.227. W minionym tygodniu notowano średnio 50 tys. wejść. Od 4 listopada działa zupełnie nowa strona internetowa: www.canadianalternative.com, gdzie można się dowiedzieć o zasadach zakwalifikowania na pobyt stały, zamieszkaniu, zatrudnieniu, polityce kulturalnej i religijnej (w tym o prawach mniejszości seksualnych), opiece socjalnej i zdrowotnej (w tym prawie do aborcji), polityce zagranicznej (ze szczególnym uwzględnieniem wojny w Iraku). Kanadyjscy prawnicy imigracyjni już organizują w Stanach seminaria na temat przenosin. Kontekst jasny – niezadowoleni z wyniku wyborów Amerykanie myślą o emigrowaniu. Prasa kanadyjska zupełnie poważnie zwraca uwagę na fakt starzenia się i praktycznie zerowego przyrostu naturalnego w tym kraju oraz jego proimigracyjną politykę. Liczba ludności kanadyjskiej to dziś 31 mln, podczas gdy w Stanach jest 294 mln. Rozbudowany system świadczeń socjalnych wymaga zasilania jego funduszu, a liczba emerytów rośnie o wiele szybciej niż nowo zatrudnianych. Napływ imigrantów może złagodzić deficyt. Oczywiście, amerykańscy są najmilej widziani, ponieważ właściwie nie wymagają adaptacji. Problemem mogą być koszty utrzymania, wyższe w Kanadzie przy równocześnie niższych zarobkach i wyższych cenach. Wyrównuje je jednak nieporównywalnie lepsza opieka socjalna, o czym można się przekonać już podczas pierwszej wizyty w aptece czy u lekarza lub posyłając dziecko na uczelnię. Wykorzystanie wybuchu zainteresowania Kanadą

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2004, 47/2004

Kategorie: Świat