Amerykanie o Okrągłym Stole

Amerykanie o Okrągłym Stole

Wydarzenia 1989 r. w depeszach amerykańskich służb Przygotowania do Okrągłego Stołu i same obrady były uważnie śledzone za Atlantykiem. Demokratyzację systemu uznano za pożyteczną i potrzebną, jednak to zmiany w gospodarce były priorytetem dla amerykańskiej administracji. Dawno Polska nie cieszyła się takim zainteresowaniem amerykańskich mediów i polityków jak w latach 80. Trzy zaledwie dzienniki – „New York Times”, „Washington Post” i „Wall Street Journal” – pisały o PRL ponad 2 tys. razy. Według badań Instytutu Gallupa i National Geographic, Polska była w tym okresie najbardziej rozpoznawalnym – obok ZSRR – członkiem Układu Warszawskiego. Nie bez powodu amerykańscy dziennikarze mówili o „polskiej dekadzie za oceanem”. Apogeum amerykańskiego zainteresowania wydarzeniami nad Wisłą przypadło na początek 1989 r. „W świecie olbrzymie zainteresowanie X Plenum KC i przyjętymi dokumentami”, zanotował w dzienniku Mieczysław F. Rakowski. Burzliwa, trwająca od listopada 1988 r. do stycznia 1989 r. narada na szczytach partii dała liderom PZPR zielone światło do rozmów z opozycją. Był to niewątpliwie przełom i osobisty sukces gen. Wojciecha Jaruzelskiego. W czasie plenum zapowiedział on bowiem, że brak zgody na wznowienie rozmów z opozycją będzie równoznaczny z jego rezygnacją z funkcji I sekretarza KC i przewodniczącego Rady Państwa. Na taki scenariusz nie mogli się zgodzić nawet najwięksi jego oponenci. Głosy sprzeciwu Zwycięstwo partyjnych liberałów nie przyszło jednak łatwo. „Jaruzelski ma kłopoty z szeregowymi członkami partii, którzy boją się, że legalizacja »Solidarności« może zagrozić ich pozycji ekonomicznej i politycznej”, depeszował ambasador USA w Warszawie John R. Davis, jedna z najlepiej wówczas poinformowanych osób w stolicy. Ambasada amerykańska na bieżąco śledziła sytuację w PZPR. Po latach Davis wspominał, że w pierwszych miesiącach 1989 r. byli w pracy „niemal przez 24 godziny na dobę, zbierając, analizując oraz wysyłając wiadomości i opinie”. Badając sytuację w Polsce na progu 1989 r., amerykańscy dyplomaci zauważyli z niepokojem, że również „Solidarnością” targały problemy wewnętrzne. Już 6 stycznia Davis raportował do Waszyngtonu: „Wałęsa ma kłopoty z radykałami, niektórzy z nich są jego rywalami od dawna (…), inni po prostu chcą teraz więcej pieniędzy i nie są zainteresowani kształtowaniem politycznej przyszłości Polski”. Przyjęte na X Plenum stanowisko otwierało drogę do dialogu z opozycją, lecz nie bezwarunkowo. Kością niezgody stało się żądanie niewzniecania strajków przez najbliższe dwa lata, w trakcie których rząd planował zreformować polską gospodarkę. Ambiwalentność propozycji PZPR dobrze odczytał dziennik „New York Times”. Dzień po zakończeniu plenum jego warszawski korespondent poinformował o propozycji partii, zaznaczając jednak, że zarówno po stronie PZPR, jak i w łonie opozycji dało się słyszeć liczne głosy sprzeciwu. Z tego samego powodu pesymistami co do szans wznowienia rozmów pozostawali amerykańscy dyplomaci w Warszawie. Komentując sceptycyzm Janusza Reykowskiego, członka Biura Politycznego i „jednego z dwóch prawdziwych intelektualistów pozostałych w partii”, ambasador Davis oceniał: „Jest szczególnie godne uwagi, że człowiek z takimi referencjami może mieć tak duże trudności z zaakceptowaniem potrzeby relegalizacji »Solidarności«. Jest to bariera mentalna, której przezwyciężenie jest jeszcze trudniejsze dla reszty kierownictwa partyjnego”. Więcej optymizmu prezentował natomiast sekretarz stanu George Schultz. W odpowiedzi na depeszę Davisa szef amerykańskiej dyplomacji podkreślał, że „pierwszy raz od czasu stanu wojennego polskie władze publicznie przedstawiły warunki powtórnej legalizacji »Solidarności«”. Chociaż więc uznawał powrót do stanu sprzed 13 grudnia 1981 r. za trudny i odległy, jednoznacznie stwierdzał, że „jest to realnie możliwe”. Stanowisko administracji USA polski ambasador w Waszyngtonie Jan Kinast uważał za „ostrożne, zrównoważone poparcie dla tego kroku, jego znaczenia dla porozumienia narodowego”. Tajemnicą poliszynela były sympatie amerykańskich korespondentów i dyplomatów. Związany z „New York Timesem” Michael Kaufman wspominał, że musiał porzucić obiektywne dziennikarstwo na rzecz zaangażowania się po stronie opozycyjnej. Również dyplomaci otwarcie popierali „Solidarność”, zapraszając jej przedstawicieli na mniej lub bardziej oficjalne spotkania. „Byli pełni energii, zdolni, interesujący, a rozmawiało się z nimi o wiele ciekawiej niż z jakimkolwiek urzędnikiem państwowym lub partyjnym aparatczykiem”, wspominał opozycjonistów ambasador Davis. Nic dziwnego, że relacje amerykańskich gazet o przygotowaniach do Okrągłego Stołu były pisane z perspektywy opozycji. W korespondencjach z Polski

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 07/2014, 2014

Kategorie: Historia