Aquaparki – sposób na polską niepogodę

Aquaparki – sposób na polską niepogodę

Zamiast drogiej podróży w tropiki, krajowe igraszki w ciepłej wodzie Już nie trzeba wyjeżdżać do ciepłych krajów, by bez względu na pogodę oddawać się wodnym igraszkom w cudownie ciepłej wodzie. Wystarczy wybrać się do jednego z polskich aquaparków, tam można zakosztować wyszukanych mokrych przyjemności. Aquaparki, nazywane też tropikanami, zrobiły najpierw karierę w mało słonecznych i pogodowo dosyć ponurych krajach. Rozkoszy przebywania w wodzie przez cały rok, wśród palm i wodospadów zaznają od dawna Norwedzy, Finowie czy Szwajcarzy. Największe europejskie aquaparki znajdują się w Austrii i na Słowacji. Polska, znana z często ołowianego nieba i wczesnych przymrozków, musiała w końcu pójść tym śladem. Pionier polskich tropikan Pierwszy park wodny z prawdziwego zdarzenia zbudowano w 1993 r. w Lesznie, dzięki staraniom tamtejszej firmy przemysłu spirytusowego Akwawit i jej ówczesnego prezesa, Stefana Grysa. Uważał on, że sama nazwa firmy (akwawita to woda życia) jakoś zobowiązuje. Aquapark w Lesznie ma dwie zjeżdżalnie o długości 136 m i 54 m, a także baseny, sportowy i rekreacyjny, oraz Centrum Leczenia i Rehabilitacji (masaże, sauny i solaria). Hitem w swoim czasie była sprowadzona ze Szwajcarii multimedialna rura (108 m), gdzie oczom zjeżdżających ukazują się różne zaskakujące obrazy generowane komputerowo. Na drodze wpuszczonego do rury śmiałka wyrastają nagle jak w komputerowej grze różne przeszkody, np. ściany z cegieł bądź jaskinie, w które wjeżdża się z dużą prędkością. To zabawy dla miłośników adrenaliny. Wokół pływalni powstało eleganckie centrum rekreacyjne z kortami tenisowymi i hotelem. Akwawit nie żałował pieniędzy, bo korty wyłożono specjalnym dywanem z tworzywa sztucznego, wysypanym piaskiem kwarcowym. W sezonie jesienno-zimowym korty są przykrywane ocieplanymi kopułami i też można tutaj czuć się jak w tropikach. Sławę zyskał także kolejny park wodny, aquapark polkowicki. W swoim czasie uchodził za najlepszy tego typu obiekt w Polsce. Przyjeżdżały tu wycieczki z całego kraju. Są tu cztery zjeżdżalnie, z których najdłuższa ma ponad 164 m. W sztucznym klimacie tropikalnego parku za jedną z największych atrakcji uważana jest 45-metrowa rwąca rzeka, imitująca górski potok. W całym kompleksie utrzymywana jest temperatura 32 st. C, a wodę podgrzewa się do 30 st. C. Początkowo na obiekt wydano 56 mln zł. Polkowickie atrakcje przebił jednak aquapark w Krakowie. Niektórzy mówią, że to jeden z największych wodnych obiektów w Europie. Jego budowa pochłonęła ponad 110 mln zł. Jednorazowo może tutaj szukać wodnych uciech ponad 860 osób. Oprócz zwykłych zjeżdżalni jest „rura szybka”, roller coaster, gdzie zjeżdżający osiąga prędkość do 50 km/godz. Cała jazda trwa zaledwie kilkanaście sekund, ale wrażenia są niezapomniane. W krakowskim aquaparku jest aż sześć zjeżdżalni. Najdłuższa, oznaczona kolorem czerwonym, ma długość 202,5 m i proponuje zjeżdżanie z wysokości 18,5 m. Średnia o długości 163,5 m oznaczona jest na fioletowo. Tu różnica poziomów wynosi 15 m, za to wewnątrz czekają silne emocje. Urządzenia elektroniczne tworzą niesamowity klimat grozy. Nieszczęśnik wpada jakby do czarnej dziury, a w czasie zjazdu towarzyszą mu budzące grozę efekty dźwiękowe i świetlne, za każdym razem inne. W sumie wszystkie zjeżdżalnie, łącznie z łagodną dla dzieci, mierzą sobie prawie 0,8 km. Dla bezpieczeństwa zjeżdżających zainstalowano sygnalizację świetlną. Fotokomórki wykluczają niebezpieczeństwo spotkania się na trasie z innym śmiałkiem, a liczniki umożliwiają mierzenie czasu zjazdu. W większości krajowych zjeżdżalni dochodziło już jednak do kolizji, bo do zjazdów ustawiają się zwykle kolejki i cierpliwość czasami zawodzi. Nierzadko więc prócz zainstalowanej sygnalizacji przestrzegania porządku „na zjeździe” musi strzec jeden z ratowników. Krakowski park wodny to oczywiście mnóstwo dodatkowych atrakcji, np. mostek tybetański, czyli trzy liny zawieszone bezpośrednio nad lustrem wody, na których można ćwiczyć równowagę, a także tęczowa ścieżka, czyli podwieszana drabinka, za którą można się łapać, chodząc po kolorowych, pływających i uciekających spod nóg wysepkach. Są też czterometrowej wysokości ściany do wspinaczki, w miarę bezpieczne, bo odpadnięcie od ściany grozi jedynie upadkiem do wody. Są również dzikie źródła, gdzie trzeba się zmagać z silnym prądem. Istnieje możliwość wywoływania sztucznych fal i wypuszczania gejzerów. Klienci

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2006, 35/2006

Kategorie: Kraj