Stu na odstrzał

Stu na odstrzał

NIK: usunięto na boczny tor dyrektorów, których kontrole najbardziej dały się we znaki ekipie Jerzego Buzka. W NIK trwają kadrowe zmiany. Usuwani są niewygodni dyrektorzy, część kontrolerów straci pracę. W wyniku reorganizacji ponad stu z nich nie otrzymało angaży. Muszą odejść, by zrobić miejsce ludziom z UOP. Tak wyglądają porządki pod rządami nowego prezesa – Mirosława Sekuły, byłego posła AWS. Tak jak pisaliśmy, w wyniku nowego podziału organizacyjnego zepchnięto na boczny tor dyrektorów, których kontrole najbardziej dały się we znaki ekipie Jerzego Buzka. Ryszard Szyc, który kierował departamentem kontrolującym prywatyzacje, utracił stanowisko, zaproponowano mu posadę „doradcy prezesa”. „Winą” Szyca były m.in. raporty na temat prywatyzacji Domów Centrum. Podobny los spotkał Krystynę Szajdakowską, która kierowała departamentem kontrolującym ZUS. To ona „dokopała się” do dokumentów, z których jednoznacznie wynikało, że komputeryzację ZUS podjęto na polecenie minister Ewy Lewickiej, mimo że ekspertyzy fachowców wskazywały, że jest to przedsięwzięcie niewykonalne. Odwaga kosztuje. Szajdakowska, znienawidzona przez AWS, zepchnięta została na boczny tor. Jeszcze gorszy los spotkał kontrolerów z Departamentu Kontroli Doraźnych oraz tych, którzy w jakiś sposób zdążyli podpaść wiceprezesowi Izby (o nim później), Jackowi Jezierskiemu. Otóż ponad stu z nich nie otrzymało angaży. Będą pracować do końca roku. A co później? Departament Kontroli Doraźnych był postrachem buzkowej administracji. Pracowali tam najlepsi urzędnicy, kontroli dokonywano na podstawie spływających do NIK informacji o dziejących się w strukturach państwowych nieprawidłowościach. Tymczasem jedną z pierwszych decyzji nowego prezesa NIK było zatrzymanie pracy departamentu, a potem, w ramach reorganizacji, jego rozwiązanie. Desant z UOP – W NIK trwa czystka – mówi osoba od lat pracująca w NIK. – Wypychani są kontrolerzy, którzy jakoś dali się we znaki administracji Buzka. To są z reguły urzędnicy o wieloletnim stażu, doświadczeni, na których stawiał Lech Kaczyński, a później Janusz Wojciechowski. W NIK, to się czuje, szykowane jest lądowisko dla ludzi z UOP i AWS. Te słowa potwierdzają wcześniejsze wydarzenie. Jeszcze na początku października ówczesny marszałek Sejmu, Maciej Płażyński, mówił, że w Izbie musi się zwolnić miejsce dla stu nowych ludzi. Ci ludzie przyjść mają z UOP. Tej operacji patronuje nowy wiceprezes NIK, Krzysztof Szwedowski, który jeszcze kilka tygodni temu był zastępcą szefa UOP. – Sam moment powołania Szwedowskiego na stanowisko wiceprezesa NIK wyglądał jakby żywcem wycięty z filmu sensacyjnego – opowiada jeden z naszych rozmówców. – To było tak: Sekuła został szefem NIK. Parę dni później, w nocy, zadzwonił do niego Buzek i wezwał do siebie. W nocy powiedział mu, że do NIK ma przyjść Szwedowski. Dzień później szukano Płażyńskiego, przy wszystkim był też Miodowicz… Szwedowski – to było wiadomo już w chwili, gdy przekraczał progi gmachu NIK – przyszedł do Izby, by wprowadzić tu kolegów z UOP. W tej chwili ludzie w UOP czekają – opowiada nasz rozmówca. – Kiedy zaczną się zwolnienia, oni spokojnie wykorzystają trzymiesięczny okres wypowiedzenia, wezmą odprawy, zaległe urlopy. I dopiero wtedy przyjdą do NIK, gdzie będą już na nich czekać wolne miejsca. Czy te rachuby są realne? Popsuć może je inny wiceprezes NIK – Jacek Jezierski, który ma swoich kandydatów do pracy. Jezierskiemu już udały się pewne rzeczy. Otóż zablokował przyjście Ireny Popoff, rzeczniczki UOP za czasów Andrzeja Milczanowskiego, na stanowisko rzecznika NIK. Ta nominacja wydawała się pewna, do NIK przysłano już kwiaty na adres Popoff z gratulacjami z okazji objęcia nowego stanowiska. Przesyłka okazała się przedwczesna, bo Jezierski ma swoją kandydatkę na stanowisko rzecznika. Czyje będzie na wierzchu? Tej rozgrywce kibicują dziennikarze, bo od niej zależeć będzie, kto otrzyma przecieki z kontroli przeprowadzanych przez Izbę. „Polarnicy” i reszta Jezierski, w przeciwieństwie do Szwedowskiego, bardzo dobrze zna NIK. Był wiceprezesem ze czasów Janusza Wojciechowskiego, reprezentującym w ówczesnym kierownictwie NIK prawicę. Kilka miesięcy temu Wojciechowski chciał go wyrzucić z Izby. Powód? Otóż Jezierski udał się na wyprawę do Grenlandii sponsorowaną przez Telekomunikację Polską SA. W NIK wybuchł wówczas skandal – bo wiceprezes Izby nie powinien brać drogich prezentów od firmy, którą NIK

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2001, 47/2001

Kategorie: Kraj