Sen o Niemenie – rozmowa z Krzysztofem Magowskim

Sen o Niemenie – rozmowa z Krzysztofem Magowskim

Jak się zabrać do sztuki

Ale Niemena ciągnęło do „nienormalnej”, bo artystycznej roboty.

– Do sztuki. I zupełnie nie wiedział, jak się do tego zabrać. Poszedł do klasy fagotu w wyższej szkole muzycznej, obecnie Akademii Muzycznej w Gdańsku. Mieszkał w akademiku na Gnilnej. Jeszcze żyje kierownik bursy, który udzielił tam Czesławowi schronienia, i występuje w moim filmie. Jurek Skrzypczyk z Czerwonych Gitar  opowiedział mi, że Niemen tę swoją piwniczną kanciapę wymalował. Jurek twierdzi, że widział tam napis „Dziwny jest ten świat”, ale trudno temu dać wiarę… To był 1959 r., a słynny song powstał dopiero przed rokiem 1967.

Nie wiadomo, jak potoczyłyby się losy młodego Wydrzyckiego, gdyby nie spotkał się z Helmutem Nadolskim, multiinstrumentalistą, kontrabasistą. Jak pan go odnalazł?

– Zaprosił nas do Bremy, gdzie mieszka. Ucieszył się na nasz przyjazd. I ochrzanił nas, że za wcześnie przyszliśmy – była godz. 12, a on rozkręca się na wieczór. Helmut podziwiał Czesława za jego pracę. W jakiś sposób byli do siebie podobni. To były pokrewne dusze. Tylko że Helmut miał lepsze warunki, był stąd, nie był „przybłędą”…

Zrodziła się wielka przyjaźń.

– I to na długie lata. Grając na kontrabasie, Helmut miał taki problem, że tego instrumentu z jego niskimi dźwiękami przy słabym nagłośnieniu nie było dobrze słychać. Helmut szarpał struny tak mocno, że wieczorem miał palce starte do krwi. Wtedy w zastępstwie grał Czesław. Helmut wprowadzał też Niemena w życie. „Na co ci ta szkoła?”, mówił. „Żeby ci jakiś idiota batutą przed nosem kręcił?”. Kiedyś Niemen, wyjeżdżając poza Gdańsk, podarował mu własnoręcznie zrobioną gitarę. Bida była, więc tamten rychło ją sprzedał na pchlim targu. Niemen wrócił, dał Helmutowi pieniądze z prośbą, żeby gitarę odszukał i odkupił, ale już się nie dało. Obraził się więc, a Helmut do dziś ma z tego powodu wyrzuty sumienia.

W 2003 r. Helmut złapał chałturę, widowisko plenerowe w Szczecinie. Dzwoni do Czesława: „Będzie dobrze, razem zagramy, tyle mi pomogłeś, chciałbym ci się zrewanżować”. A Czesław odmówił: „Wiesz, już mi się nie chce…”. Helmut tę naszą rozmowę zakończył filozoficznie: „Jak się artyście nie chce, to znaczy, że umiera. Bo wie pan co? Mnie teraz już też się nie chce…”. Ale to akurat nie weszło do filmu. Może wejdzie do serialu, być może uda się go zrobić – materiału filmowego jest ponad trzy godziny. Wiele spraw, o których teraz wspominam, nie weszło do „Snu o Warszawie”.

Niemen zaczął być obecny na polskiej scenie muzycznej coraz mocniej. Dlaczego nie zachowały się pierwsze materiały filmowe z występu w Opolu?

– Pierwszej jego piosenki w ogóle nikt nie zauważył. Szokiem był dopiero w 1967 r. „Dziwny jest ten świat”. Nie chcę mówić, kto był wtedy w jury, w każdym razie zupełnie nie wiedzieli, co z tym fantem zrobić. Jeszcze na próbie Niemen śpiewał „Dziwny jest ten świat” po cichu, bo się bał, żeby w ostatniej chwili ktoś tego nie zdjął – w filmie wspomina o tym Paweł Brodowski, wtedy członek Akwarel. Prawdopodobnie decydenci wkurzyli się na Niemena. W czasie transmisji facet zaczyna mówić, że będzie sam się miksował? Taka niesubordynacja? Najwyraźniej Niemen kogoś zdenerwował. To nagranie, które najczęściej jest pokazywane, pochodzi już z Sopotu. Niemena przebrano wtedy w jakąś koszmarną rubaszkę. To przecież nie był jego pomysł. Przebierani byli też muzycy z No To Co, w dziwnych garniturkach występowali Czerwono-Czarni i Czerwone Gitary. Taki czas.

Strony: 1 2 3 4 5

Wydanie: 2014, 48/2014

Kategorie: Kultura

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy