Czyli polski kryminał jest modny! Moda na czytanie kryminałów, na przekór prognostom, nie mija. Wręcz przeciwnie, regały z literaturą sensacyjną w księgarniach muszą być regularnie poszerzane. Co więcej, tak popularne do niedawna skandynawskie powieści z dreszczykiem są wypierane przez rodzime tytuły. Kryminał na salonach Odkąd Marek Krajewski otworzył rynek wydawniczy dla pisanych współcześnie polskich kryminałów, publikując w 1999 r. „Śmierć w Breslau”, coraz więcej autorów sięga po ten gatunek. Odium literatury gorszej, mniej ambitnej, jeszcze niedawno ciążące na kryminale, już zostało zdjęte. Ta opinia ciągnęła się za nim od minionych czasów powieści milicyjnych, które często służyły tylko do propagowania jedynie słusznej ideologii. A dziś nawet przedstawiciele tzw. literatury wysokiej życzliwie spoglądają w jego kierunku, chcąc zapewne zgarnąć dla siebie choć kawałek tego olbrzymiego tortu, jakim jest zapotrzebowanie fanów sensacji. Już dobrych kilka lat temu Marcin Świetlicki, poeta i frontman zespołu Świetliki, wydał trylogię kryminalną o przygodach Mistrza, który, jak pisze autor, choć „spuchł, utył i posiwiał”, szwenda się po krakowskich knajpach, ścigając złoczyńców. Podobnie jak Świetlicki z gatunkiem igra Michał Witkowski, który powołał do życia Michaśkę, swoiste alter ego. Michaśka w „Drwalu” tropi zbrodnie w Międzyzdrojach po sezonie. Będący kontynuacją „Drwala” „Zbrodniarz i dziewczyna” popełnia już niestety grzech wtórności. Witkowski pytany na spotkaniach autorskich o stopień trudności pisania powieści gatunkowej, w której trzeba się trzymać sztywnych reguł, przyznaje, że nie było to takie proste. Kryminał przypomina puzzle, każdy jego element jest niezbędny. Tutaj nie ma miejsca na wodolejstwo. Olga Tokarczuk, której „Księgi Jakubowe” jeszcze przed wydaniem okrzyknięto wydarzeniem literackim, także napisała powieść sprzedawaną pod hasłem kryminału, „Prowadź swój pług przez kości umarłych”, a jej koleżanka po piórze Joanna Bator w zeszłym roku została uhonorowana Nagrodą Literacką Nike za powieść „Ciemno, prawie noc”, która gatunkowo leży gdzieś na granicy thrillera i horroru. Tym sposobem kryminał oficjalnie wszedł na salony. Retro czar Marek Krajewski był także prekursorem kryminału retro, ukazującego historię kraju przez pryzmat sensacyjnej fabuły. Do tego podgatunku, wzorem twórcy postaci Eberharda Mocka działającego w przedwojennym Breslau i lwowskiego gliny Edwarda Popielskiego, biorą się kolejni literaci. Tworzy się wręcz kryminalna mapa Polski, którą niczym dawni władcy dzielą między siebie pisarze. Ziemią lubelską włada Marcin Wroński, który napisał już sześć części przygód komisarza Zygi Maciejewskiego, a siódma, „Kwestja krwi”, niedługo ujrzy światło dzienne. Te powieści, jak zresztą większość wywodzących się z podgatunku retro, cechuje niezwykła dbałość o realia, zarówno topograficzne miast, jak i te dotyczące dawnych strojów czy słownictwa. A ich autorzy, zbierając materiały, sami wykonują kawał roboty śledczej, godzinami ślęcząc w archiwach czy bibliotekach. Kwestie językowe ze szczególną pieczołowitością traktuje w neomilicyjnych powieściach wielkopolski autor Ryszard Ćwirlej, który mistrzowsko posługuje się poznańską gwarą. Wystarczy przeczytać chociażby jego najnowszą „Błyskawiczną wypłatę”, by bez problemu dogadać się z poznańskim bambrem na jego fyrtlu (gospodarzem w jego dzielnicy). Akcja książek Ćwirleja osadzona jest w siermiężnych latach 80., a bohaterowie to grupa milicjantów, chlejąca niesamowite ilości wódki. To jednak nie przeszkadza im (a wręcz pomaga) w prawidłowym wykonywaniu zawodu. Niektóre kryminały retro mogłyby się stać alternatywnymi podręcznikami do nauki historii. Często też z pozoru najnudniejsze i bezbarwne miasta opisane w kryminale ujawniają skrywane wdzięki. W ten sposób drugie życie Sosnowcowi podarował Zbigniew Białas. Autor przenosi czytelników do tego nazwanego Świniogrodem miasta w przeddzień wybuchu I wojny światowej w bestsellerowym „Korzeńcu”. Na podstawie powieści Remigiusz Brzyk wyreżyserował w Teatrze Zagłębia spektakl, który zdobył wiele branżowych nagród, na czele ze Złotą Maską. Najdalej, bo do starożytności, zawozi nas kryminalnym wehikułem czasu Jakub Szamałek, wykształcony na uniwersytecie w Cambridge doktor archeologii śródziemnomorskiej. Co ciekawe, w jego powieściach „Kiedy Atena odwraca wzrok” i „Morze Niegościnne” antyczne postacie posługują się współczesną polszczyzną. Kryminalistki Choć pisarki wzdragają się przed sztucznymi podziałami na literaturę męską i kobiecą, w przypadku kryminałów trzeba zwrócić uwagę na to, że ten
Tagi:
Martyna Matyszczak