Nie był to film: reżyser Moretti zgromadził pół miliona protestujących przeciwko prawicowemu rządowi Gdyby Nanni Moretti nie był doświadczonym zawodowcem, można by powiedzieć, że „tego dnia narodziła się gwiazda”. Takiej sceny nie wyreżyserował przed nim żaden filmowiec. Na jego wezwanie pół miliona, a chyba nawet więcej „przeciętnych Włochów, wśród których byli także robotnicy” – jak napisała prasa – zamiast wyjechać na weekend, przybyło w upalną sobotę, 14 września, na plac przed bazyliką św. Jana na Lateranie. Różnobarwny tłum, na tle którego falowały transparenty „Wszyscy równi wobec prawa” czy „Berlusconi bez uniewinnienia”, zapełnił największy rzymski plac aż po odległą o prawie pół kilometra bramę Świętego Krzyża Jerozolimskiego. Taką rzeszę zgromadził kiedyś tutaj tylko Jan Paweł II. Nanni Moretti, 49-letni włoski reżyser, m.in. twórca przejmującego filmu „Pokój syna”, nagrodzonego dwa lata temu Złotą Palmą w Cannes, przyjechał na skuterze w bordowym polo. W przemówieniu zapewniał, że nie chce zostać politykiem, ponieważ „nie zamierza zmieniać zawodu, który lubi, na zawód, którego nie lubi”. „Ruch kółek graniastych” zaczął się rok temu. Morettii zapoczątkował go, organizując „infantylne” – jak nazwał je premier Berlusconi – demonstracje uliczne w obronie niezależności sądów i mediów. Berlusconi jest właścicielem trzech spośród czterech włoskich sieci telewizji prywatnej. Ostatnio zaczął obsadzać swymi ludźmi również publiczną telewizję RAI, kazał usunąć z niej niektórych niezależnych dziennikarzy. Pod dyrekcję RAI przyszło kilkanaście tysięcy osób. Wzięli się za ręce jak w dziecięcej zabawie w kółko graniaste, otoczyli gmach, tańcząc i skandując hasła przeciwko monopolowi telewizyjnemu premiera. Po roku takich imprez na Lateranie zebrało się pół miliona sympatyków ruchu. „Corriere” podał następnego dnia wyniki sondażu: 60% uczestników zgromadzenia stanowili sympatycy lewicy, ale 15% – prawicy, osoby, które wiosną ub. roku głosowały na koalicję Berlusconiego. Bezkarna władza „Berlusconi – powiedział Nanni Moretti wśród olbrzymiego aplauzu tłumów – nie jest przeciwko demokracji. Jest to dla niego pojęcie obce: on w ogólne nie wie, co to jest demokracja”. „Berlusconi obiecał ziścić marzenia, ale ofiarował nam koszmar”, mówił reżyser. Obecny premier przed wyborami w maju 2001 r. nie zapowiadał ustaw umożliwiających niekontrolowany przywóz do Włoch kapitałów nielegalnie wywiezionych zagranicę. Nie obiecywał też zniesienia kar za fałszowanie bilansów spółek, które ustawa uchwalona przez prawicową większość parlamentarną uznaje już tylko za wykroczenie administracyjne, karane grzywną. Wiec na Lateranie był przede wszystkim protestem przeciwko projektowi ustawy, która zostanie w październiku zatwierdzona przez Izbę Deputowanych, a której celem jest – zgodnie z powszechnym przekonaniem – zaoszczędzenie premierowi i jego najbliższemu przyjacielowi, b. ministrowi obrony, Cesare Previtiemu, kolejnych procesów, w których oskarżeni są o uprawianie korupcji i przekupywanie sędziów. Na podstawie ustawy adwokat oskarżonego może skutecznie wystąpić o przeniesienie sprawy do innego sądu, jeśli „istnieje uzasadnione podejrzenie”, że sędzia jest nieobiektywny bądź w toku rozprawy wyczuł „wrogie nastawienie” wobec oskarżonego. Ustawa zmieniająca kodeks postępowania karnego – komentował ideolog ruchu, słynny filozof Paolo Flores A’Arcais – jest przykrojona na doraźne potrzeby premiera Berlusconiego, jako wielkiego przedsiębiorcy, którego sądy ścigają za liczne naruszenia prawa. Gdy w październiku koalicja Berlusconiego Dom Wolności uchwali ustawę w Izbie Deputowanych, premier zakończy zwycięsko swe wieloletnie zapasy z „lewicowo nastawionym” wymiarem sprawiedliwości, który w ramach słynnej operacji „Czyste ręce” „nękał go z przyczyn politycznych”, cytujemy jego słowa. Były to ciągnące się latami procesy o próbę przekupienia policji skarbowej przez dyrektorów jego koncernu medialno-finansowo-ubezpieczeniowo-budowlanego Fininvest, o nielegalne wywożenie zysków do zagranicznych rajów podatkowych, o oszustwa podatkowe popełnione w Hiszpanii. Gdy Berlusconi doszedł po raz pierwszy do władzy na początku 1994 r., jego rząd upadł po siedmiu miesiącach w znacznej mierze z powodu oskarżeń o korupcję przeciwko premierowi. Wtedy też po raz pierwszy premier, który chwalił się w zeszłorocznej kampanii wyborczej, że jest obrzydliwie bogaty i ma najwspanialsze jachty na świecie, obiecywał rozwiązani problemu sprzeczności swoich interesów jako szefa rządu i zarazem najbogatszego włoskiego przedsiębiorcy. Do tego, oczywiście, nie doszło, ale ostatnio Berlusconi postanowił sięgnąć po więcej:
Tagi:
Mirosław Ikonowicz









