Wpisy od Helena Leman

Powrót na stronę główną
Kraj

Zostanie tylko semafor

Na Warmii i Mazurach kolej dojechała do końcowej stacji Upadek – Chyba pani nie powie, że to śmierdzące to jest toaleta – wścieka się jakiś podróżny w Szczytnie, na darmo usiłujący znaleźć na dworcu wc. Kasjerka rozkłada ręce w geście niemocy, ale mężczyzna nie daje za wygraną. – Co ta kolej wyrabia, wszystko w ruinie. Przecież mamy do Unii wejść! Podobnie jest w Czerwonce. Stary dworzec wieje pustką. Ściany poczekalni obdrapane, szare, pokryte graffiti, które odzwierciedla chyba wszystkie narodowe frustracje.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Kraj

To ja, twoje sumienie

Krzyczała w tłumie, bo była samotna Gorąco, kolorowo, gwarnie. Wokół gromady spalonych na brąz, roześmianych wczasowiczów. Na jednej z dużych, trójmiejskich poczt stara kobieta zaczepia klientów. – Zabierzcie mnie do syna, zabierzcie mnie do syna! Jestem ciężko chora, proszę, powiadomcie go! Mój syn nazywa się Tomasz Grzywacz i pracuje w kotłowni w P. Sztuczna szczęka wypada jej od tego potoku słów i toczy się po posadzce. Zaś wołanie staruszki zamienia się w bezładny, histeryczny bełkot.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Reportaż

Jak słupy graniczne

“Serce mi krwawi o Alfredzie. Zmiłujcie się i użyczcie Alfredowi tej radości, aby mógł jak najrychlej wrócić do mnie” – pisała Ida Czesla w 1956 roku do I sekretarza PZPR, prosząc o wyjazd małego siostrzeńca. Nie otrzymał jednak pozwolenia; list ciotki spoczął gdzieś na dnie dyrektorskiego biurka w ostródzkim Domu Dziecka. Danuta i Albert Brochowie z Gryźlin też nie otrzymali zgody. Pokazują opasłą teczkę odrzuconych pozwoleń. A wszystko przez to, że chcieli wyjechać legalnie, z podniesioną głową, nie jak wygnańcy.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Kraj

Żebyście nie wykrakali

Audycja telewizyjna miała być o nich, o mieszkańcach gminy Smołdzino, tymczasem nawet nie wpuszczono ich przed kamery Od doby wieje przenikliwy, lodowaty wicher. Zrywa czapki, szarpie palta, przeszywa do szpiku kości. Ciemne chmury pędzą znad Rowokołu, świętej góry Słowińców. W Smołdzinie wielkie poruszenie – przyjechała telewizja. Chociaż główne spotkanie ma być dopiero w południe, w “Gościńcu” u Bernadzkich od rana zamęt. Panie redaktorki biegają, ustalają, dyskutują, pracownicy techniczni rozciągają kable, a kamerzyści raczą

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Kraj

Jak wójt z sołtysem

Gdy kłócą się radni w gminie, zawsze za wystąpieniami obywatelskimi kryje się prywata  Trwa sesja Rady Gminy Zbiczno. Jak zwykle wybucha awantura. Tym razem chodzi o ostatni protokół. Moje wypowiedzi są całkowicie wypaczone, a na kasetach słychać tylko chamskie komentarze – denerwuje się radny Rozwadowski. Sprawa dzieli radę. Jedni chcą przyjąć protokół, inni domagają się czytania, jeszcze inni proponują nanieść korektę na piśmie. Zdezorientowany i przestraszony przewodniczący rady prosi, uspokaja, tłumaczy,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.