Wpisy od Radosław S. Czarnecki
Kres epoki romantyzmu w polityce
Politycy zapomnieli, że esencją demokracji są rządy ludu i dla ludu
Nie milkną echa monachijskiej mowy J.D. Vance’a, wzmocnione wydarzeniami w Gabinecie Owalnym z udziałem prezydentów USA i Ukrainy. Pewnie jeszcze to potrwa, drażniąc świadomość i myślenie demoliberalnych elit europejskich. Obydwa te wydarzenia są w pewnym sensie symbolem, przekroczeniem Rubikonu w polityce międzynarodowej. Show, który miał miejsce w Białym Domu na oczach świata, był doskonale wyreżyserowany i zaplanowany przez obydwie strony, jak to celnie określił w jednym z wywiadów znany rosyjski akademik, reżyser teatralny i działacz polityczno-społeczny Siergiej Kurginian, i jest po prostu efektem mediatyzacji, teatralizacji i banalizacji otaczającej nas rzeczywistości. O istocie tych procesów i przewidywaniach, do czego prowadzą, już 40 lat temu pisał Neil Postman w książce „Zabawić się na śmierć”.
Europa oraz Polska są zaskoczone. Bo dotychczasowy sojusznik, de facto hegemon, potraktował nas tak, jak traktował innych, nieeuropejskich partnerów. A na to pracowano w Europie latami. Stary Kontynent okazuje się, oprócz swej nikczemności (podwójne standardy), intelektualnych nizin (jakość polityków europejskich jest dramatyczna) i cynizmu (ze wzniosłych zapowiedzi i szlachetnie brzmiących dokumentów w praktyce nic nie wynika), pustą retorycznie konstrukcją. Z jej reprezentantami nikt w świecie pozaeuroatlantyckim się nie liczy. Wystarczy przywołać potraktowanie Ursuli von der Leyen podczas wspólnej wizyty z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem w Pekinie czy pobyty minister spraw zagranicznych Niemiec Annaleny Baerbock w Malezji, Emiratach Arabskich albo Brazylii.
Świat Europie odpłynął
Pogrążenie się w bezkrytycznym zadowoleniu ze swoich osiągnięć, w dysputach nad sprawami, które większości ludzi nie interesują, bo ich nie dotyczą, zwłaszcza gdy żyje się coraz gorzej, zawsze było drogą do rozczarowań, frustracji, w efekcie do klęski. Gdy ów klimat samozachwytu zderza się z problemami trawiącymi resztę niezachodniego świata, widać, jak daleko świat Europie odpłynął.
Wydawało się Europejczykom po obaleniu muru berlińskiego i rozpadzie ZSRR, na kanwie idiotycznej, nierzeczywistej frazy o „końcu historii”, z której jej autor Francis Fukuyama chyłkiem się wycofał, że nastały czasy wiecznego, romantycznego spokoju, wzniosłości i szczęśliwości. Oczywiście dla elit. Skandale korupcyjne, które targają środowiskiem brukselskich technokratów, świadczą o tym najlepiej. Dziś, gdy ów hegemon, rozpościerający do tej pory nad Europą atomowy parasol, pokazuje swoje janusowe oblicze, wszyscy są zaskoczeni i przerażeni.
A przecież on taki był zawsze. Po upadku w 1989 r. ideologicznego podziału świata i uśmiechniętej prezydenturze Billa Clintona, szczerego demokraty i liberała, wmówiono wszystkim, że teraz już będzie wyłącznie cool, a euroatlantycki sojusz będzie trwał do końca świata i jeden dzień dłużej. Zapomniano, że nie wszystko oprócz konsumpcji i „kasy” jest wyłącznie post- (postprawdą, postkulturą, posttradycją, postwartościami itd.). Zaowocowało to zanegowaniem wszelkich metanarracji i idei spoza tych uznawanych przez mainstream. Najważniejsze stały się emocje i indywidualizm sprowadzony do absurdu. A taka mieszanka okazuje się dla klimatu intelektualnego depresyjną, indywidualistyczną i egoistyczną.
Nie chciano pamiętać – z ignorancji, serwilizmu czy pospolitego cynizmu – że na długo przed Trumpem prezydenci USA tak samo jak on traktowali najlepszych sojuszników i oddanych partnerów. Jak obszedł się Waszyngton z Ngo Dinh Diemem
Refleksje popowodziowe
Mijająca Wrocław fala powodziowa, z kulminacją 19 września, tym razem miasta nie zniszczyła. Trochę kłopotów sprawiła Bystrzyca, jeden z dopływów Odry, która zagroziła osiedlom Marszowice i Stabłowice, ale cały system zabezpieczenia hydrotechnicznego, po olbrzymich nakładach finansowych oraz długotrwałych pracach wodnych i ziemnych z minionych lat, zdał egzamin na czwórkę.
Rodzą się teraz refleksje dotyczące całokształtu polityki w materii przeciwpowodziowej. Jak widać, polską bolączką jest nieumiejętność planowego myślenia i bycia sprawczymi wyprzedzająco. Działamy w wielu przypadkach ad hoc, emocjonalnie i na zasadzie „kupą, mości panowie”. A chodzi o wyciąganie racjonalnych wniosków z minionych wydarzeń, gdy woda zalewała na Dolnym Śląsku nowe osiedla, kwartały miast i wsie, niszcząc dobytek ludzi i infrastrukturę.
Nawalne opady deszczu w Sudetach zdarzały się i zdarzają, nie są tylko efektem zmian klimatycznych. Wszystkie rzeki płynące od południa do Odry nieść muszą wody ze zwiększonych opadów deszczu lub śniegu. Dlatego tak ważne jest budowanie suchych polderów na podobieństwo Raciborza Dolnego i progów wodnych, mogących gromadzić wodę z gór lub spowalniać gwałtowny jej napływ. W dzisiejszej sytuacji z racji skali opadów nie obroniłyby Lądka-Zdroju, Stronia Śląskiego, Głuchołazów czy nawet Kłodzka i Barda, ale na pewno zmniejszyłyby skalę zniszczeń. Warto dodać, że tak doświadczona przez kolejne powodzie Kotlina Kłodzka, mająca specyficzny układ wód powierzchniowych – wszystkie rzeki i cieki zbiegają się przed Kłodzkiem w korycie Nysy Kłodzkiej – już przed 1939 r. miała być objęta niemieckimi planami budowy
Łgarstwa i polityka
Ogłoszenie przez wszystkie plemiona polskiej polityki list kandydatów w wyborach do Parlamentu Europejskiego okazuje się kolejnym skandalem, obnażającym beznadzieję kasty zwanej politykami. W świetle tego, co się obserwuje w nadwiślańskiej przestrzeni publicznej, te koterie trudno nazwać partiami politycznymi, bo o żaden interes społeczny w tej grze nie chodzi. Są to głównie ugrupowania wodzowskie, w których o wszystkim decydują albo szefowie zarządzający nimi autorytarnie niczym feudalni władcy, albo jakieś areopagi totumfackich, zgromadzone wokół takich „generalissimusów”.
Popatrzmy tylko na niektóre jedynki, wybierając losowo nazwiska z list partyjnych:
Nowa Lewica: Śmiszek, Żukowska, Szejna, Konieczny, Scheuring-Wielgus;
KO: Kierwiński, Sienkiewicz, Joński, Budka, Arłukowicz;
Trzecia Droga: Kobosko.
Uprzedzając krytyków i obrońców (afektywnych niczym „Babcia Kasia”), nie wspominam tu dobrego imienia Koalicji 15 Października i wszystkiego, co z nią związane. O PiS swoje zdanie wyraziłem wielokrotnie, jeszcze zanim ta formacja objęła rządy w 2015 r. Nie o jakości ewentualnych (i dotychczasowych) europarlamentarzystów z tej partii tu mowa. W ogóle nie jest to tekst o „jakości” ani merytorycznym przygotowaniu kandydujących.
Rzecz jest o czymś zupełnie innym.
Litwiniec i kundlizm
Bogusław Litwiniec wiedział, że główne starcie między lewicą a prawicą rozgrywa się na polu kultury 3 stycznia na cmentarzu Grabiszyńskim we Wrocławiu, przy dźwiękach jazzowego big-bandu, kilkaset osób pożegnało Bogusława Litwińca, osobistość i genialnego człowieka, nazywanego w środowisku wrocławskiej bohemy „Padre”. Bogusław Litwiniec nie jest wielowymiarową legendą, jak chcą go zakwalifikować dzisiejsi autentyczni i okazjonalni admiratorzy. Bo legendy przynależą do czasu przeszłego. A on jest rzeczywistością kilkudziesięciu lat z życia Wrocławia, Dolnego Śląska, Polski, a nawet
Bez złudzeń
Trzy teksty w kolejnych numerach PRZEGLĄDU – Roberta Walenciaka „Czy Czarzasty chce łapać wyborców, czy Tuska za nogi?”, Jana Widackiego „Gruba kreska po raz drugi!” i Andrzeja Andrysiaka „Lokalsi – przypadek Radomska” – dotykają, choć nie wprost, tego samego problemu. Chodzi o to, by przed czekającymi nas wyborami – parlamentarnymi, samorządowymi i prezydenckimi – mówić o konkretach, jasno i dobitnie. I nie wstydzić się przyznawać do błędów. Bo w wielu wypadkach to one umożliwiły dojście do władzy Zjednoczonej Prawicy
Papieski totalizator
Topowa agencja bukmacherska przyjmuje zakłady o to, kto będzie następcą Franciszka Przecieki z Watykanu dają komentatorom i publicystom zajmującym się problematyką związaną ze Stolicą Apostolską asumpt do snucia rozważań, czy papież Franciszek ustąpi, podobnie jak to zrobił Benedykt XVI. Powodem miałby być jego pogarszający się stan zdrowia. Zważywszy na wiek – papież ma 86 lat – jest to argument ważny, lecz impulsem do takiej decyzji Jorge Maria Bergoglia mogą być także narastająca
Czy czeka nas cybernetyczny gułag?
Świat popandemiczny będzie już innym światem, zupełnie różnym od tego, co było do tej pory Na naszych oczach rozwiewa się jak dym paradygmat cywilizacyjny, który nas kształtował przez ostatnie dwieście lat: że jesteśmy panami stworzenia, możemy wszystko i świat należy do nas. Nadchodzą nowe czasy. Olga Tokarczuk Pandemia koronawirusa zamraża świat, powodując zamieszanie i kryzys, jakiego nie było od przełomu lat 20. i 30. XX w. Skutkiem tamtego kryzysu była utrata pracy przez miliony ludzi.
Rocznica i mit
40-lecie porozumień sierpniowych dało asumpt do wielu analiz, wspomnień i podgrzewania mitologii z tym wydarzeniem związanej. Wydana tuż przed tą okrągłą rocznicą książka „Zagrabiona historia Solidarności” prof. Brunona Drwęskiego oraz wywiad z nim przeprowadzony przez Pawła Dybicza (PRZEGLĄD nr 35) stanowią chlubne wyjątki w tym chórze mitomanii i zwyczajnej manipulacji. Na naszych oczach stworzono kolejny mit zaciemniający rzeczywistość. Żyje jeszcze sporo ludzi, którzy pamiętają tamte czasy i rozumieją, co do tamtych wydarzeń doprowadziło. Warto zwrócić uwagę na mitologię,
Europejski pochód populistów
Wygrana PiS potwierdza ogólnoeuropejski trend przesuwania się sympatii opinii publicznej coraz bardziej na prawo Wyniki wyborów do Parlamentu Europejskiego nie pozostawiają złudzeń. Prawo i Sprawiedliwość wygrywa zdecydowanie, a wszelkie nadzieje, że budowany od Sasa do Lasa alians polityczny pod hasłem anty-PiS może przełamać monopol rządów ultraprawicy w naszym kraju, spaliły na panewce. Najgorsze jednak, że liderzy tej „koalicji rozpaczy” znów nic nie rozumieją z tego, co dzieje się wokół. Zwłaszcza kierownictwo Platformy Obywatelskiej. No ale trudno o inne wyniki,
Złudzenia upupionej inteligencji
To władza kapitału sprawiła, że triumfy święcą specjaliści od wciskania kitu MOTTO Kapitalizm to przedziwna wiara, że działania najbardziej pazernych ludzi, motywowane najbardziej ordynarnymi pobudkami, przyniosą korzyści całemu społeczeństwu. John Maynard Keynes W PRZEGLĄDZIE nr 13/2019 Robert Walenciak publikuje tekst „Specjaliści od wciskania kitu” oraz bardzo pouczający wywiad z prof. Jackiem Hołówką o tym, jak ludzie są podatni na złudzenia („Ludzie lubią ulegać złudzeniom”). Oba materiały poruszają zbliżoną tematykę, choć ujmują ją z innej pespektywy. Nie wyłuszczają









