Azjata to Azjata

Azjata to Azjata

Warszawa 16.04.2020 r. Tetsuo . fot.Krzysztof Zuczkowski

W czasach koronawirusa każdy Azjata jest Chińczykiem, a każdy Chińczyk jest podejrzany – W lutym byłem w McDonaldzie, a grupa nastolatków zaczęła mnie nagrywać – opowiada Tetsuo. – Dobiegały mnie od ich stolika takie słowa jak korona, Chińczyk, a kiedy przechodziłem obok, zasłonili sobie twarze koszulkami, jakby zakładali maski, i zaczęli kaszleć. Gdy wychodziłem, usłyszałem głośne westchnienia ulgi. Innym razem w poczekalni u lekarza w kolejce do szczepienia dziewczynka zaczęła szeptać do mamy przestraszona: „Chińczyk, Chińczyk”. Może skojarzyła, że skoro widzi Azjatę u lekarza, ma to związek z koronawirusem. A może to nie miało w ogóle związku ze mną… – Tetsuo nie jest Chińczykiem. Jest Japończykiem, a w Polsce mieszka od 13 lat. Cing ciang ciong Dwie Indonezyjki zostały wyproszone z salonu sukien ślubnych w Warszawie. Powód – ekspedientki bały się zarażenia koronawirusem. W Sosnowcu trzech mężczyzn otoczyło Chinkę, krzycząc: „Koronawirus!”, „China!”. Wietnamka mieszkająca w Łukowie została zaatakowana przez nastolatków – wyzywali ją od j… Chinek, kazali „sp… bo ma koronawirusa”. Mieszkającą w Poznaniu Chinkę Yulin zaczepiło trzech nastolatków, którzy jeździli wokół niej na rowerach i udawali, że kaszlą. Później na ulicy opluł ją obcy mężczyzna. Wreszcie najdrastyczniejszy przypadek: kucharz pochodzenia chińskiego został opluty i dotkliwie pobity we Wrocławiu. Wszystkie te zdarzenia miały miejsce krótko po tym, jak wirus dotarł do Polski, jeszcze przed wprowadzeniem przez rząd pierwszych obostrzeń. Czy napięcie spowodowane pandemią i strach przed zachorowaniem są tak wielkie, że skłaniają ludzi do podobnych zachowań? Czy jednak wirus stanowi jedynie pretekst? Laura uważa, że to drugie. – Gdyby takie sytuacje były powodowane tylko paniką, spotykałyby także Włochów. Ale Włocha, w przeciwieństwie do Azjaty, nie tak łatwo rozpoznać – mówi. – Mnie nie zdarzyło się akurat nic związanego z koronawirusem, ale chyba jestem wyjątkiem. Raz na kilka miesięcy słyszę agresywne odzywki, wyzwiska, zaczepki. Ostatni raz miałam taką sytuację pod koniec zeszłego roku. Pijany chłopak mnie wyzywał, a ludzie wokół udawali, że nie widzą, co się dzieje. Pojawiają się teksty typu: „Cing ciang ciong”, „Ty, żółta, sp…”. Laura też nie jest Chinką. Pochodzi z mieszanej rodziny. Jest dwujęzyczna, ale ludzie często zakładają, że osoba o azjatyckim wyglądzie nie może swobodnie posługiwać się polskim. Po prostu nie może. – Czasem chwalą mnie, że ładnie mówię po polsku, albo pytają, gdzie się nauczyłam. Kiedyś w restauracji zagadałam do kelnerki, wtrącił się facet, który słyszał tę rozmowę. Zwrócił się do mnie słabym angielskim, chociaż słyszał, że mówię po polsku. Chciał być miły, no ale to jest jednak przejaw uprzedzeń, bo zasugerował się tylko wyglądem. Mimo to i tak jestem w uprzywilejowanej grupie, bo czarnoskórym albo osobom o bliskowschodnim wyglądzie jest jeszcze trudniej. Na pewno mam taką przewagę, że mogę odpowiedzieć na zaczepkę. Nie toleruję podobnych zachowań, staram się reagować. Gdyby ode mnie ludzie się odsuwali, tobym zapytała, czy jest jakiś problem. Pusto w windzie Rasizm i dyskryminacja mają także mniej drastyczne oblicze niż wyzwiska i przemoc. Od ostatniej soboty stycznia Angela wychodziła na zakupy tylko w weekendowe poranki. Ze względu na swój i innych komfort psychiczny – swój, bo miała dość podejrzliwych spojrzeń, a innych, bo uznała, że mają prawo być zaniepokojeni. Mimo że epidemia – wówczas jeszcze nie pandemia – pozostawała dla większości Polaków tylko „wirusem z Chin”, Angela zaczęła odczuwać jej skutki. Pochodzi z Tajwanu, pracuje w Polsce już prawie pięć lat. Przez ten czas dzień w dzień, od poniedziałku do piątku, jeździła tą samą windą na 12. piętro. Większość pracowników biurowca musiała więc ją spotkać chociaż kilka razy. Jednak nagle Angela zaczęła odnosić wrażenie, że na tej małej powierzchni windy ludzie starają się od niej odsunąć. Jej pojawienie się w przestrzeni publicznej, np. w restauracji, również powodowało niespotykane wcześniej poruszenie i przyciągało spojrzenia. Można by podejrzewać, że to siła sugestii, ale jej odczucia podziela Iza. Iza jest Polką i z Chinami nie łączy jej nic, z Azją – praca w azjatyckiej firmie. Jednak z powodu wyglądu często jest brana za Azjatkę. Od niej również ludzie odsuwali się w windzie. – Moje doświadczenia nie są szczególnie złe, jak na nie patrzę z perspektywy, to część wydaje się nawet zabawna – mówi

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 18/2020, 2020

Kategorie: Kraj