A babcia nasza znów wydymana

Cosa Nostra znana była od dawna. Najpierw na Sycylii, a potem, gdy zaczęła się emigracja do Ameryki, Cosa Nostra, czyli nasza sprawa, podzieliła między siebie tereny miast amerykańskich i stworzyła tam strefy wpływów. Było to coś w rodzaju naszej reformy administracyjnej, tyle że tamta reforma była bardziej skuteczna. By osiągnąć ten rodzaj skuteczności, trzeba jednak uzbroić się w cierpliwość; ma się rozumieć, oprócz kałasza, miotaczy ognia, kijów bejsbolowych oraz bardziej jeszcze wyrafinowanych broni, jak modny ostatnio wąglik, strzelające długopisy i znajomych polityków. Kto ma strefę ten ma władzę, a znów kto ma władzę, ten może sobie brać haracz. Vide Widzyk, były minister, transportu, o którym gazety piszą, a coś tam gazeciska wiedzą, że ów Widzyk wziął kredyt większy, niż mógłby spłacać i założył podobno pralnię, by na sucho prać brudne pieniądze. Nie wiadomo po co prać, jeśli pecunia non olet. Tak wyraził się cesarz Wespazjan, dając odpór tym, co zarzucali mu, że ściąga podatki z latryn i, jakby tego było jeszcze mało, sprzedaje mocz farbiarzom. Tu drobna uwaga ekonomiczna. Na tych, co olewając wszystko jasnym moczem, do wyborów nie poszli, można by u nas zrobić majątek. Otóż teraz Widzyk robi

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2001, 43/2001

Kategorie: Felietony