Hurra?

Zamierzałem w tym tygodniu napisać felieton o czymś zupełnie innym, aż tu nagle gazety doniosły, że na samym początku roku dolar osłabł, a nasza złotówka przybrała rewelacyjnie na wartości, stając się walutą twardą jak stal. Niewykluczone, jak mówią znawcy z Rady Polityki Pieniężnej, że już niedługo jeden dolar kosztować będzie mniej niż 4 złote!
A więc hurra! W takim właśnie tonie podały tę wiadomość nasze gazety.
Ano – hurra. Hurra dla mnie na przykład, który wybieram się właśnie za granicę i pobyt ten z twardniejącą złotówką w kieszeni będzie dla mnie tańszy. Hurra dla mnie raz jeszcze, bo od paru lat jeżdżę wziętym na raty zagranicznym samochodem i może raty te staną się mniejsze. Hurra dla mojego znajomego, który jest importerem ropy naftowej. Hurra dla wszystkich moich nieznajomych, którzy sprowadzają z zagranicy wszystko, od majtek i butów aż po komputery i kombajny, sprzedając je w naszych sklepach, bo interes będzie opłacał się im jeszcze bardziej.
Ale w miejscowości, w której mieszkam, jest targowisko, na którym od lat miejscowi rolnicy sprzedają swoje produkty – kartofle, cebulę, śmietanę, jabłka. A raczej sprzedawali. Bo dzisiaj przy wejściu na teren targowiska stoi jedna tylko kobiecina, która po jednej stronie ma worek kartofli, po drugiej worek czegoś tam, a przed sobą wagę z szalami i odważnikami. Ale klienci mijają ją wzgardliwie, idąc w głąb targowiska, gdzie za tanie pieniądze – mamy wszak mocną złotówkę! – mogą kupić opakowane w siatki holenderskie ziemniaki, greckie pomidory, izraelskie pomarańcze oraz owoce awokado i granatu, których pochodzenia nie udało mi się ustalić. Jest tu także francuska śmietana, niemieckie sery i przyprawy, które udają francuskie. Nikomu poza tą kobieciną przy wejściu nie opłaca się już sadzić i wykopywać kartofli, sadzić pomidorów, karmić krowy, aby mieć mleko i śmietanę. Mocna złotówka załatwia za nas to wszystko.
Mocna złotówka załatwia nas wszystkich, całą naszą gospodarkę. Mocna złotówka sprawia, że nasz produkt przeliczony na słabe dolary jest zbyt drogi, aby go sprzedawać za granicę. Deficyt w eksporcie jest źródłem naszej zapaści gospodarczej, o czym mówi się w kółko. Ale mocna złotówka powoduje, że nie opłaca się w Polsce produkować tego, co z zagranicy można sprowadzić gotowe i taniej. Jest przyczyną upadku całych działów gospodarki, na przykład przemysłu skórzanego. Kto będzie kupował polskie buty, skoro za grosze – a teraz, hurra!, jeszcze taniej – można sprowadzić już nawet nie na sztuki, ale na wagę, całe tony włoskiego czy portugalskiego obuwia i sprzedać go ludności?
Oczywiście – dopóki ludność będzie miała za co kupować. Bo przecież upadek całych branż i przemysłów oznacza także utratę miejsc pracy. Na razie nasze złotówki spęczniały nam w portfelach, ale już 80% bezrobotnych, których przybywa, straciło prawo do zasiłku. Im już nic nie pęcznieje i nie stać ich nawet na najtaniej importowane owoce granatu. Tak to wygląda naprawdę. Złotówka stwardniała, bo dolar poszedł w dół wszędzie, na wszystkich rynkach walutowych. Ale oznacza to w konsekwencji nasilenie amerykańskiej ekspansji gospodarczej, ponieważ produkty amerykańskie staną się tańsze i zdobędą nowe rynki. Takie, które, jak nasz, ogołocone zostaną z miejscowej produktywności, stającej się nieopłacalną.
Nie wykluczam, że ekonomiści – monetaryści, którzy rządzą naszą gospodarką, będą to wszystko tłumaczyć zgoła inaczej, bardziej naukowo, a przy tym, rzecz jasna, ogromnie optymistycznie. Efekty ich gospodarowania widoczne są jednak już na każdym kroku. Ostatnio coraz częściej przekonujemy się jednak, jak elastyczną i poręczną rzeczą jest nauka i naukowi eksperci. W “Zemście” Fredry Rejent mówi, że “nie brak świadków na tym świecie”, obecnie można powiedzieć, że nie brak także uczonych ekspertów, gotowych udowodnić wszystko oprócz tego, co widać gołym okiem.
Ta ostatnia uwaga nasuwa mi się w związku z głośną obecnie sprawą choroby wściekłych krów i powodowanej przez nią choroby Creutzfeldta-Jakoba, której przebiegu nie znam dokładnie, lecz nie chciałbym jej poznawać na własnym przykładzie. Jakież jednak było moje zdziwienie, kiedy w jednym z zagranicznych pism naukowych przeczytałem niewielką wzmiankę, że łączenie tej choroby ze wściekłymi krowami jest zaledwie hipotezą, na której rzecz przemawia, jak dotąd, jedynie to, że owszem, wśród osób zmarłych na chorobę Creutzfeldta-Jakoba znajdowały się również takie, które jadły wołowinę.
Oczywiście zamilczałbym o tym, ponieważ również zagraniczne pisma naukowe mogą wypisywać bzdury, gdyby nie to jednak, że oto w telewizji polskiej pokazano nam lekarza, podobno najlepszego u nas znawcę tej choroby, który powiedział, po pierwsze, że okres wykluwania się choroby Creutzfeldta-Jakoba trwać może od 10 do 40 lat, po drugie zaś, że na chorobę tę zmarła pewna 13-letnia dziewczynka, którą trudno posądzać o to, aby jako osesek jadła befsztyki z wołowiny.
Otóż jeśli naprawdę nie ma dowiedzionego naukowo związku pomiędzy wołowiną od wściekłych krów, a chorobą Creutzfeldta-Jakoba, a także okres wylęgania się tej choroby u ludzi jest tak przewlekły, to dlaczego właściwie wymordowano całe stada bydła, w Wielkiej Brytanii na przykład, aby zapobiec zagrażającej nam ponoć epidemii?
Pamiętam ekspertów, którzy naukowo dowiedli, że pomidory są rakotwórcze. Pamiętam ekspertów, którzy grozili cholesterolem w maśle, a także takich, którzy podnosili alarm wobec zagrożeń, jakie niosą ze sobą zastępujące masło margaryny i tłuszcze roślinne. Podczas gdy większość uczonych razem z ministrem zdrowia na każdym kroku grozi nam, że papierosy powodują raka, inna ich grupa przekonuje, że tylko nikotyna zdolna jest zatrzymać postępy choroby Alzheimera.
Dziwny jest ten świat, jak zauważył Czesław Niemen. Co do mnie więc, na razie, wolę poprzestać na prostych pewnikach. Takich na przykład, że nie wydaje się naturalne, aby krowy, bydlęta roślinożerne, karmić mączką z kości i mięsa, bo na pewno nie wyjdzie im to na zdrowie. Albo takich, że wolałbym, aby pole, które widzę przez okno, obsadzone było ziemniakami, zamiast by złotówka twardniała mi w kieszeni.
KTT

Wydanie: 02/2001, 2001

Kategorie: Felietony

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy