„Antydoping nie jest łatwym biznesem i pełnię odpowiedzialną funkcję, ale sprawia mi ona radość” („Rzeczpospolita”). Któż może mieć radość z czytania raportów o dopingu? I z tego, że co kontrola, to afera? Tako rzecze pisowski minister sportu i turystyki Witold Bańka. Ciągle nie wiadomo, kto załatwił mu tę posadę. Jego kompetencje kończą się na zarządzaniu lodowiskiem, może orlikiem. Bańka orłem nie jest, ale sprytu mu nie brakuje. Ministerstwo wykorzystał w staraniach o szefostwo Światowej Agencji Antydopingowej (WADA). Wielkie państwa wzajemnie się wykluczały, więc padło na Bańkę. Uwierzyli, że postawi WADA na nogi. Kończy się druga i ostatnia kadencja Bańki. Ale on mówi: „Wciąż mam energię i zapał”. I lobbuje, żeby mu dali jeszcze trzecią kadencję. A osiągnięcia Bańki? Afery dopingowe w Hiszpanii, Indiach, RPA, Angoli, Nigerii, Rosji, ogromna liczba nielegalnych laboratoriów, tony substancji dopingowych itp. A na czele walki z tymi problemami prawdziwy heros – Witold Bańka. Człowiek, który polubił tę robotę. Udostępnij: Kliknij, aby udostępnić na Facebooku (Otwiera się w nowym oknie) Facebook Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X Kliknij, aby udostępnić na Telegramie (Otwiera się w nowym oknie) Telegram Kliknij, aby udostępnić na WhatsApp (Otwiera się w nowym oknie) WhatsApp Kliknij, aby wysłać odnośnik e-mailem do znajomego (Otwiera się w nowym oknie) E-mail Kliknij by wydrukować (Otwiera się w nowym oknie) Drukuj









