Referendum nie było wiążące, ale miliony Katalończyków opowiedziały się za niepodległością W tym referendum od początku jasne były dwie rzeczy: że wygrają zwolennicy niepodległości i że nie będzie ono wiążące. 9 listopada Katalończycy odpowiadali na również dwa pytania: „Czy chce pan/pani, żeby Katalonia była państwem?”, a jeśli tak, to „Czy chce pan/pani, żeby była niepodległa?”. Wynik nikogo nie zaskoczył – ok. 80% głosujących opowiedziało się za pełną niepodległością Katalonii, a dalsze 10% za niepodległością przy zachowaniu bliskich związków z Hiszpanią. W „nielegalnym” referendum wzięła udział jedna trzecia uprawnionych do głosowania. Rząd w Madrycie i część sprzyjających mu mediów szybko podchwyciły ten wątek i ogłosiły porażkę niepodległościowców. Premier Mariano Rajoy w agresywnym tonie obwieścił, że katalońskie głosowanie nie było aktem demokratycznym, tylko pokazem politycznej propagandy. Katalończycy, którzy poszli do urn, uczestniczyli w fikcji mającej zamaskować słabość ruchu niepodległościowego. Tym samym premier uznał z góry, że dwie trzecie Katalończyków, którzy nie wzięli udziału w referendum, jest przeciw niepodległości. – To nieprawda – ripostuje Alejandro Raga Vázquez. Alejandro jest młodym intelektualistą. Oprawki okularów, broda oraz niedbała, choć nie niechlujna fryzura nie pozostawiają w tej kwestii wątpliwości. Vázquez angażuje się w inicjatywy niepodległościowe i ekologiczne: młodzieżówka Zielonych Katalonii, porozumienie młodzieżówek organizacji lewicowych. Zastrzega jednak, że teraz wypowiada się nie w imieniu partii, ale własnym: – Jasne, że 30-procentowa frekwencja to za mało, aby referendum było wiążące. Tylko że ono i tak wiążące by nie było. Mimo to przyszły tłumy ludzi. 9 listopada pokazał przede wszystkim siłę niepodległościowców zrzeszonych i działających w organizacjach. Ponad 1,8 mln głosów za bezwzględną niepodległością i ponad 230 tys. za niepodległością w jakiejś formie konfederacji z Hiszpanią to dużo. – Jest jeszcze sporo miejsca na więcej. Tak naprawdę wielu spośród tych, którzy zostali w domu, poszłoby zagłosować, gdyby referendum miało bezpośrednie przełożenie polityczne. I wbrew temu, co mówi Madryt, nie wszyscy niegłosujący są przeciw niepodległości – dodaje Marc. Jest fotografem, urodził się w Katalonii, czuje się Katalończykiem, ale na co dzień mieszka i pracuje w Walencji. Zupełnie inne zdanie ma Eduardo Díez Gil, prawnik z Saragossy. Pracuje dla Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i właśnie przygotowuje się do państwowego egzaminu na inspektora policji. – Referendum było wyzwaniem rzuconym hiszpańskiemu rządowi i sądowi konstytucyjnemu. Było nielegalne, przeprowadzone bez jakichkolwiek gwarancji, bez kontroli nad głosowaniem. Głosy liczyli ludzie zaangażowani w ruch niepodległościowy. Przecież to śmieszne. Poza tym co z Balearami, Aragonią czy Walencją? Katalońscy niepodległościowcy kilkakrotnie zaznaczali swoje „historyczne prawo” do niektórych części tych regionów – mówi. Między Madrytem a Paryżem O co więc tak naprawdę chodzi niepodległościowcom i skąd w ogóle ten pęd do suwerenności i niezależności? Na przestrzeni wieków Katalonia nie zawsze była ściśle związana z Madrytem. W VIII i IX w. nazywana była Marchią Hiszpańską i zarządzali nią hrabiowie frankońscy wraz z miejscowymi. Jak sama nazwa wskazuje, była państwem frontowym, buforem między Francją Karolingów (od których była zależna feudalnie) a napierającymi Maurami. Później nastąpił stosunkowo krótki etap niezależności, a następnie unia dynastyczna z Aragonią. Po kolejnych przetasowaniach polityczno-rodzinnych Katalonia znalazła się pod władzą Kastylii, czyli Madrytu. Był to burzliwy związek, gdyż interesy korony i chęć umocnienia przez nią władzy nie były zbieżne z dążeniem Barcelony, Tarragony, Girony czy Lleidy do samostanowienia. Kiedy w połowie XVII w. Hiszpania toczyła kolejną wojnę z Francją, w Boże Ciało 1640 r. w Katalonii wybuchło powstanie chłopskie skierowane przeciw stacjonującym tu wojskom kastylijskim. Wojska owe, w myśl XVII-wiecznej zasady, że żołnierz wyżywi się sam, łupiły okolicę bez umiaru. Bunt chłopski szybko się rozlał na inne klasy społeczne, powołana została republika (w sojuszu z Francją) i choć Madryt dość sprawnie odbił większość utraconego terytorium, król uznał odrębność niektórych katalońskich instytucji i praw. W XVIII i XIX w., wraz z dążeniem Hiszpanii do centralizacji, Katalonia stopniowo traciła autonomię. Centralizacja była zresztą trendem ogólnoeuropejskim, sygnalizującym przejście od feudalnego rozdrobnienia do państwa bardziej skonsolidowanego i skuteczniejszego. Ofiarą konsolidacji często padały całe narody i grupy etniczne, pozbawione w tym czasie wyraźnej podmiotowości oraz siły politycznej. Z drugiej strony proces ten spowodował, że owe pominięte
Tagi:
Rafał Rykowski









